Gdy czytałem tę wiadomość, to sam w to nie wierzyłem. Proszę sobie wyobrazić, że wiosną ubiegłego roku na wskroś brytyjska grupa Renaissance (co prawda od lat rezydująca w Stanach Zjednoczonych Ameryki) koncertowała po Europie po raz pierwszy od 35 lat!!! Była to trasa promująca wydaną po kilkunastoletniej przerwie w działalności zespołu płytę „Symphony Of Light”, na którą muzykę skomponował wieloletni lider zespołu, Michael Dunford. Niestety nie doczekał on premiery tego albumu (więcej o tym tutaj), ale zespół pod wodzą obdarzonej pięciooktawowym głosem Annie Haslam postanowił kontynuować karierę.
Tym sposobem 16 kwietnia 2015 roku Renaissance pojawił się w londyńskiej The Union Chapel i dał koncert, może nie tyle porywający, co bardzo rzetelnie zagrany i obejmujący przekrój właściwie całego swojego najważniejszego dorobku. W programie koncertu znalazły się praktycznie same muzyczne „kamienie milowe” bogatej twórczości zespołu, m.in. „Carpet Of The Sun”, „Ocean Gypsy”, „Northern Light”, „The Mystic And The Muse”, „Mother Russia” i „Ashes Are Burning”. Renaissance wykonał też dwa utwory ze wspomnianej już najnowszej studyjnej płyty: „Grandine Il Vento” oraz „Symphony Of Light”.
Ten trwający prawie dwie godziny zapis występu grupy Renaissance (całość uzupełnia wywiad z Annie Haslam, która z ciekawą swadą opowiada o historii zespołu, a szczególnie o najnowszych czasach, kiedy to Renaissance mierzy się z zupełnie inną rzeczywistością niż ta, w której zespół odnosił swoje największe sukcesy) to prawdziwa uczta dla oczu i uszu. Raz, że stanowi prawdziwe „the best of” zespołu w wersji na żywo (choć osobiście brakuje mi w tym zestawie mojego ukochanego „Can You Understand” z pamiętnej, wydanej w 1973r. płyty „Ashes Are Burning”), dwa – że poziom wykonawczy jest na poziomie najwyższym z możliwych, a trzy – że realizacja dźwięku i obrazu jest więcej niż znakomita. Wszystko to sprawia, iż ogląda się ten muzyczny spektakl zgoła znakomicie. W każdym razie ja, moja o półtora pokolenia młodsza od zespołu córka, a myślę, że i liczni sympatycy tej nigdy niekoncertującej w naszym kraju grupy, wszyscy jesteśmy pod ogromnym wrażeniem tego widowiska. Osobiście jestem bardzo zadowolony, że dzięki temu wydawnictwu miałem okazję przyjrzeć się z bliska tej jednej z najważniejszych grup brytyjskiego rocka lat 70. i wraz z londyńską publicznością przeżyć ten spektakularny koncert niemal w namacalny sposób. A przecież Renaissance do żywiołowych grup nie należy. Na scenie muzycy zachowują się statycznie, co poniekąd jest uzasadnione słusznym wiekiem większości członków grupy, każdy z nich ubrany jest stosownie do wieku oraz do charakteru miejsca, w którym odbywał się koncert (Annie w długiej sukni, instrumentaliści albo w garniturach, albo co najmniej w ciemnych koszulach). The Union Chapel to wciąż czynny gotycki kościół położony w londyńskiej dzielnicy Islington, a jego wspaniale oświetlone wnętrze stanowi niepowtarzalną scenerię dla uduchowionej muzyki grupy Renaissance. Licznie zgromadzona publiczność (przeważnie niemłoda już wiekiem) siedzi w drewnianych ławkach i… niezwykle ciepło i żywo reaguje na to, co dzieje się na zaimprowizowanej scenie. Jako się rzekło: uczta dla oczu i uszu.
Pięknie sfilmowany to koncert, a i grupa Renaissance znajdowała się tego dnia w wybornej formie. Przypomnijmy kto przed rokiem wystąpił na tym koncercie: obok śpiewającej Annie Haslam, po jej prawej ręce na instrumentach klawiszowych Reve Tesar, a po lewej rewelacyjny gitarzysta Mark Lambert, który przez cały występ używał wyłącznie (!) akustycznych gitar, dalej grający na basie Leo Traversa, a jeszcze dalej kolejny keyboardzista Tom Brislin, którego pamiętamy z symfonicznej trasy grupy Yes po wydaniu płyty „Magnification”. I jeszcze z tyłu, schowany za skomplikowaną konstrukcją bębnów i talerzy, Frank Pagano. To zespół Renaissance AD 2015, już bez Michaela Dunforda niestety, ale w składzie i formie, która – mam nadzieję – jeszcze niejeden raz podbije nasze serca. W kwietniu tego roku zespół Renaissance wyrusza w kolejne tournée. Na razie wiadomo, że tylko po Wielkiej Brytanii. A mnie się marzy, że latem lub jesienią przybędzie wreszcie choćby na jeden koncert do Polski…