Motorpsycho. Ten młody norweski zespół, który cieszy się już sporym gronem sympatyków również w naszym kraju nagrał swój nowy album „Here Be Monsters” wydany przez Rune Grammofon i Stickman Records. Ukazał się on 12 lutego 2016 roku w wersji CD oraz LP. Nie ukrywam, że czekałem na nowe nagrania tego zespołu, tym bardziej, że wciąż bardzo dobrą opinią cieszy się ich płyta „Behind The Sun” z 2014 roku, jak i ubiegłoroczne wydawnictwo firmowane przez Motorpsycho And Ståle Storløkken pt. „En Konsert For Folk Flest”.
Najnowsze wydawnictwo Norwegów rozpoczyna się od krótkiego, bo trwającego ledwie kilkadziesiąt sekund utworu „Sleepwalking”, który jest zagrany na fortepianie. Zaraz po tym intrze rozpoczyna się kompozycja zatytułowana „Lacuna/Sunrise”. Spokojne i dostojnie wybrzmiewa tu gitara, a wraz z nią po kolei wchodzą kolejne instrumenty, co nadaje niezwykłej lekkości grze zespołu. Ten utwór to bardzo mocny punkt programu płyty. Słuchając jak zespół tworzy tak pięknie zestrojoną i fantastycznie wykonaną kompozycję przestaje dla nas istnieć czas i rozpływamy się tonąc w tych melodyjnych dźwiękach. Polecam zwrócić uwagę na gitarowe solo, że tak powiem kulinarnie: dzięki niemu życie nabiera innego smaku.
Kontynuujemy nasze odsłuchiwanie płyty i teraz nadchodzi czas na instrumentalny temat „Running With Scissors”, a dzięki niemu bez zbędnych szaleństw powstaje muzyczna prostota kreująca artystyczną doskonałość. W tym przypadku utwór ten może okazać się pewnym zaskoczeniem dla tych, którzy znają wcześniejsze dokonania Motorpsycho mocno podsycone psychodelicznym energicznym graniem. Za to w „I.M.S.” zespół znowu robi trochę hałasu w swoim stylu, dając się ponieść energicznej fali swojej muzyki, a tym samym dając upust swej zakręconej twórczości. Odnosi się wrażenie jakby uwolniła się teraz całkowicie inna strona muzyki Motorpsycho i przemówiła do nas w niezwykle emocjonujący sposób, potęgując moc i dynamizm jakże charakterystyczny dla wcześniejszej twórczości zespołu. Oczyma wyobraźni widzę, że na koncercie powinna ona wywołać niemałe zamieszanie pod sceną. No właśnie, koncerty Motorpsycho w Polsce już niedługo (25 kwietnia w Warszawie w Progresji i dzień później w krakowskim klubie Studio), więc warto zarezerwować sobie na nie swój czas, tym bardziej, że norwescy muzycy mają już swój tegoroczny przebój w postaci utworu „Spin, Spin, Spin”. Jest to cover Terry’go Calliera, który właściwie nazywał się Terrence Orlando Callier, urodził się 24 maja 1945 roku, a zmarł 27 października 2012 roku i był wziętym amerykańskim gitarzystą i piosenkarzem jazzowo-folkowym.
Wracając do płyty, przed nami ponownie krótki temat „Sleepwalking Again”, zaprezentowany tym razem w nieco innej aranżacji niż na wstępie, a zaraz po nim czeka nas kilkunastominutowa muzyczna uczta w postaci kompozycji „Big Black Dog”. Istotnym elementem jest w niej nieustannie zmieniający się nastrój. Miła początkowo aura przeradza się w ścianę dźwięków i od tego momentu pozostajemy pod silnym wpływem otaczających nas niespokojnych brzmień tworzących niespokojną atmosferę, mocno pobudzającą wyobraźnię słuchacza. „Big Black Dog” to zdecydowanie najmocniejszy punkt programu nowej płyty Motorpsycho i myślę, że kompozycja ta na długo pozostanie w naszej pamięci. To wspaniałe nagranie, w którym norwescy muzycy pokazują, że znajdują się w wybornej formie kompozycyjno-wykonawczej. W niesamowitym stylu kończy się ten album, do którego warto będzie często powracać. Słuchając go za każdym razem doświadczymy bowiem zarówno wysublimowanych, jak i pełnych rozmachu i ostrości dźwięków, które tak trafnie łączy w swojej twórczości zespół Motorpsycho.
Krążek „Here Be Monsters” został nagrany w następującym składzie: Bent Sæther – śpiew i gitara basowa, Hans Magnus Ryan – gitara elektryczna i akustyczna oraz śpiew, Kenneth Kapstad – perkusja, a także gościnnie występujący na „Here Be Monsters” grający na instrumentach klawiszowych panowie Thomas Henriksen i Ståle Storløkken.