DeadSoul Tribe - A Lullaby For The Devil

Artur Chachlowski

ImageWiem, że miłośników brzmień a’la Pain Of Salvation w gronie Czytelników MLWZ.PL nie brakuje. Dlatego od razu podkreślam, że powinni oni rozejrzeć się za nową płytą grupy DeadSoul Tribe. I gdybym był złośliwy, to napisałbym pewnie, że przekonają się oni dzięki niej o tym, jak powinna brzmieć dobra prog metalowa muzyka na naprawdę wysokim poziomie. Ale złośliwy nie jestem. Więc powiem tylko, że niewątpliwie znajdą oni na niej mnóstwo dźwięków, które ucieszą ich uszy. Właściwie to na całej płycie „A Lullaby For The Devil” króluje mroczna atmosfera z ostrymi gitarowymi riffami. Mocną stroną albumu są też ciekawe, zapadające w pamięć melodie. Muzyka zespołu DeadSoul Tribe jest efektowna, wyrazista i nie pozostawiająca złudzeń, że spod ręki jego lidera, Devona Gravesa, wyszło, przynajmniej jak na razie, muzyczne dzieło jego życia. Ten były członek Psychotic Waltz wraz z Adelem Mustafą (dr), Rolandem Ivenzem (bg) i Rollzem Kerschbaumerem (g) wniósł się na prawdziwe wyżyny i stworzył niezwykle barwną i efektowną płytę, na której jego zespołowi udało się odejść od przyczepionej mu dawno temu łatki „plemiennego metalu”. Dzięki temu zdecydowanie odmienił on swoje brzmienie, dołączając do grona najciekawiej prezentujących się współczesnych grup prog metalowych.

Na płycie „A Lullaby For The Devil” w brzmieniu zespołu pojawia się wiele nowych, nie słyszanych na poprzednich albumach elementów: graniczące z growlingiem agresywne techniki wokalne, ale też niezwykle melodyjne partie grane na flecie, dopracowana w najmniejszym szczególe produkcja oraz niezwykła wielowymiarowość muzyki DeadSoul Tribe. O wszystkich tych nowościach opowiem więcej, omawiając poszczególne utwory na płycie.

Album rozpoczyna się od nagrania „Psychosphere”. Oj, dają w nim nieźle popalić! Być może jest on mało reprezentatywny dla całości, ale nie zapominajmy, że cała płyta zawiera niezwykle zróżnicowaną muzykę. W utworze tym grupa DeadSoul Tribe przedstawia nam bardzo ostrą, nieomal doom metalową jazdę z growlingowym zaśpiewem Gravesa. Nie jest to na pewno najciekawszy utwór na płycie, ale na szczęście jest on jedynie krótkim wstępem do reszty materiału. Podkreślmy: reszty zdecydowanie bardziej interesującej. Już w „Goodbye City Life” jest o wiele lepiej. Nagranie to rozpoczyna się od głosu z interkomu, zaraz potem słyszymy ciężkie gitarowe riffy oraz niskie frazy instrumentów dętych (tuby?). Brzmi to jak jakiś soundtrack z filmu o Godzilli lub King Kongu. Ale po chwili następuje całkowita zmiana klimatu. Rozlega się piękna melodia grana na flecie i akustycznej gitarze. Do tego wspaniały śpiew Gravesa, który po raz pierwszy (i nie ostatni) kojarzy się z Danielem Gildenlowem. Podobieństw do Pain Of Salvation jest na tej płycie zdecydowanie więcej. Pojawiają się one nieomal w każdym z 10 utworów wypełniających płytę „A Lullaby For The Devil”. Utwór „Goodbye City Life” jest najlepszym przykładem na to, jak wiele różnych nastrojów grupa Dead Soul Tribe jest w stanie pomieścić w jednej piosence. W pewnym momencie w utworze tym pojawia się urokliwa partia fletu na tle dzwonów rurowych i werbli. Efekt zgoła piorunujący, który czyni to nagranie jednym z najciekawszych na całej płycie. „Here Come The Pigs” to znowu ciężki, szybko zagrany doom metal trochę w stylu Metalliki z growlującym wokalem i pojawiającymi się raz po raz soczystymi solówkami na gitarze. Ciężki riff otwiera też nagrane „Lost In You”, ale - na zasadzie kontrapunktu - słuchać w nim też ciche i urzekające fortepianowe melodie. To kolejny utwór utrzymany w stylu Pain Of Salvation. Albo grupy Dial. Kolejne nagranie, „A Stairway To Nowhere”, to po prostu genialna kompozycja, pełna mrocznego i tajemniczego nastroju. To zarazem chyba najbardziej nietypowy i najbardziej zaskakujący utwór w tym zestawie. Zadziwia on atmosferą niepokoju i niepewności. Jakby tytułowy diabeł czaił się za plecami. Chwile wytchnienia przynosi instrumentalna kompozycja „The Gossamer Strand”. Zaczyna się ona od kolejnej delikatnej partii fletu (kłania się grupa Jethro Tull) i pięknej melodii granej przez Gravesa na gitarze (to zdecydowanie najpiękniejsze solo na całej płycie). W pewnym momencie gwałtownie wzrasta tempo tej nieco leniwej melodii, by w finale powrócił motyw grany na flecie. Coś pięknego. Kolejny utwór, „Any Sign At All”, to DeadSoul Tribe w najlepszym wydaniu. Mamy tu płomienny rytm i imponujący potężny temat instrumentalny, na bazie którego buduje się fenomenalna melodia. To przejmujące nagranie ma w sobie coś z... Pink Floyd. Ma w sobie coś zgoła hipnotycznego. Coś, co zniewala i autentycznie nie daje spokoju. Następujący po nim „Fear” to znowu wielki kontrast. To nic innego jak zgrabna akustyczna piosenka z ładną linią melodyczną, delikatnymi dźwiękami gitar i wokalem będącym syntezą wczesnych nagrań Pink Floyd i Pain Of Salvation, a chórki w dodatku mają sobie coś z Queen. Przyznacie, że to mieszanka niemal piorunująca. I tak faktycznie jest. W „Further Down” ponownie mamy ostrą rockową jazdę opartą na mocnej rytmice z efektownie „rzeźbiąca” gitarą. Połamany rytm potęguje efekt dynamiczności i stanowi zarazem idealne przygotowanie pod finał płyty w postaci kompozycji tytułowej. „A Lullaby For The Devil” to 6 minut wspaniałej gry rozpoczynającej się od spokojnej akustycznej melodii, po to by w miarę upływu czasu rozrastała się ona w bardzo rytmiczną i wpadającą w ucho pieśń o charakterze hymnu. Finał godny całej płyty. Płyty, na której DeadSoul Tribe być może nie odkrywa muzycznej Ameryki, a raczej czerpie ze sprawdzonych dokonań swoich poprzedników.

Zróżnicowanie stylistyczne, o którym wspominałem wymieniając nazwy zespołów, na których DeadSoul Tribe mniej lub bardziej świadomie, ale na pewno się wzoruje, zupełnie na tym albumie na razi. Wskazuje raczej w którą stronę biegną aktualne muzyczne zainteresowania Devona Gravesa i spółki. Metallica, Dial, Queensryche, Tool, Pink Floyd, Pain Of Salvation…. Wpływy tych zespołów z łatwością znajdziecie na płycie „A Lullaby For The Devil”. Najwięcej tu odniesień do grupy Daniela Gildenlowa. Z tym, że Dead Soul Tribe ze swoją nową płytą co najmniej o jedno piętro wyżej podniósł poprzeczkę w stosunku do ostatnich propozycji PoS…

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok