Pochodzą z Kanady i zadebiutowali w 2008 roku albumem o tym samym tytule, co nazwa zespołu. Styl, jaki reprezentują został określony jako „rock czarownic”. W swych tekstach odnoszą się do czarnej magii, diabolicznych obrazów oraz klasycznych horrorów. A muzycznie są pod wrażeniem takich zespołów, jak Jethro Tull, Black Sabbath, Uriah Heep, Pentagram czy Electric Wizard.
W swej dyskografii Blood Ceremony posiadał do niedawna dwa albumy: „Living With The Acients” (2011) oraz „The Eldritch Dark” (2013). Najnowszy krążek ukazał się 25 marca tego roku, a jego tytuł to „Lord Of Misrule” i to nim się dzisiaj zajmiemy. Wydała go wytwórnia Rise Above Records, a tematycznie nawiązuje on do historycznych rzymskich uroczystości, dni chwały Cesarstwa, jak również do złych i okrutnych wydarzeń mających wtedy miejsce. Album wypełniają trzy kwadranse muzyki, na które składa się 9 kompozycji. Jako pierwsza rozbrzmiewa „The Devil’s Widow”. Już jej pierwsze takty odkrywają przed słuchaczem interesujące brzmienie gitar, fletu i piękny, przeszywający do głębi kobiecy wokal. Mamy tu zmienne tempo, dzięki któremu całość winna się spotkać z aprobatą każdego wymagającego słuchacza. Jeśli nie, to nagranie „Loreley” powinno już z nawiązką oczarować swym klimatem, dość chwytliwym motywem, jak również pięknymi partiami instrumentalnymi. W „The Rouge’s Lot” do głosu dochodzi cięższe brzmienie gitar oraz sekcji rytmicznej nawiązujące do hardrockowych lat 70., co podkreślone jest bardzo Andersonowskim brzmieniem fletu. Skojarzenia z twórczością Jethro Tull rodzą się same. Czas teraz na tytułową kompozycję „Lord Of Misrule”, której mocniejszy wydźwięk nadaje odpowiednie tempo, tonacja, a w całym utworze wyczuwa się dramaturgię i rosnące napięcie. Natomiast w „Half Moon Street” jest realizowany swobodny muzyczny przekaz, oczywiście momentami gitara nabiera ostrości, szkoda tylko, że Kanadyjczycy nie pozwolili sobie na dłuższe szaleństwo w tej formie. Za to zaraz potem delikatnym fletem i gitarą rozpoczyna się nagranie „The Weird Of Finistere” To bardzo przebojowy utwór. Podobnie jak zaaranżowany w stylu lat 60. „Flower Phantoms”, w którym ładne chórki powodują, że od razu wpada on w ucho. Chwile potem mamy powrót do bardziej energicznych rockowych zagrywek. Potężne organy wraz z gitarą tworzą mocny wydźwięk nadający mocnego impulsu utworowi „Old Fires”. Przed nami ostatnia kompozycja „Things Present, Things Past” – to akustyczne, liryczne i bardzo nastrojowe zakończenie, oczywiście wzbogacone rozbudowanymi partiami fletu.
Uważam, że warto się pokusić o dotarcie do tej płyty, by zapoznać się z muzyką tworzoną przez: Alię O'Brien - śpiew, flet, organy, Seana Kennedy’ego – gitary, Lucasa Gadke - bas oraz Michaela Carrillo – perkusja. Materiał został zarejestrowany analogowo w Toe Rag Studio. W obecnych czasach dużo grup muzycznych chętnie powraca do klasyki gatunku tworząc w podobny sposób swoje kompozycje. W przypadku tego albumu bez obaw możemy spędzić kilkadziesiąt minut z muzyką trwale wpisującą się w tamten nurt z dobrym pomysłem i tak samo dobrym wokalno instrumentalnym wykonaniem. Nie ukrywam, że „Lord Of Misrule” jest moim debiutanckim spotkaniem z muzyką tego zespołu i zapewniam, że na tym nie poprzestanę. Wsłuchując się w „Lord Of Misrule” będę oczekiwać na kolejne płyty Blood Ceremony.