Trans X - Living On Video

Paweł Świrek

ImageWydany w 1986 roku drugi album projektu Trans-X został nagrany już w nieco odmiennym składzie. O ile pierwszy krążek mógł jeszcze zachwycać, o tyle to wydawnictwo jest wyjątkowo słabe. Z racji tego, że w wielu krajach debiutancki album tego projektu został wydany pod tytułem „Living On Video”, to niniejsze wydawnictwo wprowadza niemałe zamieszanie. Niektórzy zaczęli do tytułu doklejać dodatkowe dwuliterowe słowo kluczowe celem odróżnienia tychże wydawnictw.

Ale przejdźmy do muzycznej zawartości płyty. Zawiera ona sześć premierowych i zarazem nijakich kompozycji plus nowe wersje trzech największych przebojów z debiutanckiego albumu. Zacznę może od omówienia nowych wersji znanych utworów. Tytułowe nagranie zostało rozciągnięte aż do siedmiu minut i momentami odnoszę wrażenie, że jest mocno przekombinowane. Dodano niepotrzebne przynudnawe solówki klawiszowe, które tylko nużą słuchacza. Nowe wersje „3-D Dance” i „Message On The Radio” niewiele się różnią od wersji z poprzedniego wydawnictwa i właściwie są moim zdaniem zarejestrowane jakoś tak bez przekonania. A premierowy materiał… w sumie szału nie ma. O ile wstęp do „Eyes Of Desire” zapowiada się dość ciekawie, nawiązując niejako do tytułowej kompozycji czy do poprzedniego wydawnictwa, o tyle dalsza część utworu jest zagrana mało ciekawie. Największym mankamentem premierowych utworów są wyjątkowo wymęczone wokale i mało ciekawe rozwiązania instrumentalne. Kompozycje takie, jak „Through The Eyes Of The 90’s” czy „Ghost” moim zdaniem nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Użycie żywego basu w „Something’s In The Air” też niewiele wnosi. Również przekombinowano niepotrzebnie „Monkey Dance” – podjęto w nim próbę wykorzystania basu syntezatorowego na wzór tego, co Tony Levin robił w „Sleepless” King Crimson, ale wypadło to, delikatnie mówiąc, marnie. Wszelakie efekty uzyskiwane z ówczesnych syntezatorów w większości kompozycji są dość mocno ukryte i trzeba się niekiedy uważnie wsłuchiwać, by w ogóle je wychwycić.

Z premierowych kompozycji najlepiej broni się „Ich Liebe Dich”, chociaż rok po wydaniu płyty (i zarazem po rozpadzie projektu) utwór ten został wydany na maxi singlu w wersji stylizowanej na debiutancki album projektu, czyli tzw. „Continental mix”. Słuchając tego wydawnictwa można odnieść wrażenie, iż Pascal Languirand wypalił się artystycznie. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, iż w dobie piractwa kasetowego to wydawnictwo było dość łatwo dostępne w Polsce w formie kaset, choć jakość dźwięku nie była na nich jakoś szczególnie dobra. Obecnie zaś winyl z tym wydawnictwem jest niesamowicie trudno dostępny. W dobie płyt CD firma Unidisc wypuściła na kompakcie płytę zatytułowaną „Living On Video”, lecz jest to tak naprawdę składak nagrań z obydwu wydawnictw rozszerzony o francuskojęzyczną wersję tytułowej kompozycji.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!