Clapton, Eric - I Still Do

Andrzej Barwicki

ImageNajnowsza płyta żywej legendy gitary ukazała się 20 maja tego roku i jest to już 23. krążek w dyskografii tego znamiennego dla blues rocka artysty. Producentem płyty jest Glyn Johns, który już wcześniej współpracował z Erikiem Claptonem, jak również z taki zespołami jak Steve Miller Band, Humble Pie, The Rolling Stones, The Who, The Eagles, Faces, Led Zeppelin, The Beatles oraz wieloma jeszcze innymi muzykami.

Grając przez tyle lat ma się już zupełnie inne spojrzenie na otaczający nas muzyczny świat. Wypracowany przez wiele lat styl gry, artystyczne doświadczenie, naturalność, swoboda, która pozwala na tworzenie nowych nagrań niewymuszonych pogonią za sławą i mamoną, tutaj staje się czymś, o czym wielu artystów może tylko pomarzyć. To, co proponuje nam Eric Clapton na swoim najnowszym albumie to kwintesencja bluesa, to ukłon w stronę tych, którzy nakreślali przed laty pewien styl gry i życia. Można pokusić się, że jest to osobisty muzyczny pamiętnik Claptona i tak chyba trzeba odbierać te poszczególne wykonane przez niego utwory.

Już pierwsze nagranie, „Alabama Woman Blues”, przenosi nas w lata 30. Wtedy właśnie powstało to nagranie, a jego autorem jest Leroy Carr, który, myślę tak samo jak my, byłby zachwycony tą interpretacją. Może to nie poprawne sformułowanie, ale kolejne nagranie - „Can’t Let You Do It” - tętni wręcz przebojowym rytmem. Ile w nim pięknie wyeksponowanych partii instrumentalnych i wokalnych, jak wspaniale jest ono zagrane! Z każdą kolejną piosenką płyta staje się coraz przyjemniejsza w odsłuchu. Czyż nie wzbudzi w Was emocji „I Will Be There” - tutaj wykonana w duecie z Angelo Mysterion (Ed Sheeran)? Premierowy utwór Erica Claptona, który tutaj jest zamieszczony, nosi tytuł „Spiral”. Mistrz, nie zapomniał jak się tworzy tak wspaniałe kawałki. Jest tu bowiem miejsce na gitarową solówkę i partię klawiszy, oczywiście zwieńczone to wszystko jest pięknym śpiewem „Slowhanda”. Pozostajemy nadal z kompozycjami Claptona słuchając utworu „Catch The Blues”. Niesamowicie dostojnie brzmi to akustyczne nagranie. Warto też nastawić ucho na towarzyszące tutaj chórki, a do tego w tle delikatne dźwięki wspaniale brzmiących organów.  „Cypress Grove” to już inna historia, której twórcą jest Skid James. Mamy tutaj trochę więcej ostrzejszego gitarowego grania, jak również słychać tutaj harmonijkę i fortepian, powolnie snuje się ten blues tworząc bardzo adekwatną do tamtych czasów atmosferę. Kontynuujemy przysłuchiwanie się klasyce sprzed kilkudziesięciu lat i w akustycznej odsłonie przypominamy sobie utwór „Little Man, You’ve Had A Busy Day”.  Znalazło się też tutaj nagranie jednego z ulubionych wczesnych wykonawców Claptona. Mowa o „Stones In My Passway”, które napisał Robert Johnson. Wykonane z szacunkiem dla oryginału, przy odrobinie mocniej podrasowanej gitarze i reszcie instrumentów wywiera ono pozytywne wibracje w uszach słuchacza. W tym zestawie również znalazła się piosenka Boba Dylana „I Dreamed I Saw St. Augustine” czy Claptonowska wersja tradycyjnego hymnu („We Shall Overcome”) – tutaj zaprezentowana jako „I’ll Be Alright”. Jak wielkim przyjacielem Claptona musiał być J.J. Cale przekonujemy się, gdy po raz kolejny wspominany jest on przez niego za sprawą nagrania „Somebody’s Knockin’”. Na zakończenie wybrzmiewa jeszcze „I’ll Be Seeing You” - kompozycja pochodząca z 1938 roku autorstwa Irvinga Kahala i Sammy Fain. To nagranie wcześniej do swego repertuaru włączyli miedzy innymi Frank Sinatra, Tony Bennett, Jimmy Durante czy Billy Holiday, no i teraz Eric Clapton.

Dla tych, co zakupią specjalną limitowaną wersję płyty „I Still Do” trafią jeszcze dwa dodatkowe nagrania: „Lonesome” i „Freight Train”. Warto też wspomnieć autora okładki, a jest nim Peter Thomas Blake. Podsumowując to kolejne dzieło Claptona trzeba sobie powiedzieć, że legendarny gitarzysta świetnie potrafi uchwycić klimat bluesa i blues rocka, a także stworzyć wspólnie z towarzyszącymi mu muzykami miłą aranżacyjną aurę. Zapewne pośród zagorzałych fanów artysty album ten wzbudzi zachwyt, u innych - niekoniecznie. Mając jednak na uwadze ostatnie problemy zdrowotne Claptona może to być jego ostatni album, który nagrał walcząc z swym bólem podczas gry na gitarze. Muzyk ma już swoje lata i własny, wypracowany przez lata styl, lecz miło słucha się jego nowych zagrywek pośród tych wszystkich refleksyjnych bluesowych tematów, a co istotne w tak „hałaśliwym” świecie, w jakim obecnie żyjemy, przyda nam się tak stonowana muzyczna terapia. Mam nadzieję że te kilka zdań refleksji skusi Was do nabycia tej płyty na CD lub LP, by posłuchać Mistrza gitary, głosu i nastroju.  Najważniejsze, że Eric Clapton wciąż gra i oby jak najdłużej cieszył nas swymi nowymi, jak i odkurzonymi kompozycjami. Takimi właśnie jak pokazał to płycie „I Still Do”, na której, obok Mistrza, zagrali: Henry Spinetti (perkusja), Dave Bronze (bas), Andy Fairweather Low (gitary, śpiew), Paul Carrack (organy Hammonda, śpiew), Chris Stainton (instrumenty klawiszowe), Simon Climie (gitary, instrumenty klawiszowe), Dirk Powell (akordeon, mandoliny, śpiew), Walt Richmond (instrumenty klawiszowe), Ethan Johns (instrumenty perkusyjne), Michelle John (śpiew) i Sharon White (śpiew).

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok