Po bardzo intensywnej trasie koncertowej, jaką King Crimson odbył w pierwszej połowie 1974 roku, zespół nagrał materiał na kolejną płytę w okresie od lipca do sierpnia. W tym czasie doszło do drobnych zmian personalnych: zespół opuścił skrzypek David Cross, zaś powrócili Ian McDonald (saksofon), Mark Charig (kornet) i Robin Miller (obój). Ci dwaj ostatni współpracowali z King Crimson w okresie 1970-71 jako muzycy sesyjni i tym razem zostali zaproszeni do współpracy przez Roberta Frippa. Powstała płyta trwająca łącznie około 40 minut, z czego materiału studyjnego było zaledwie około pół godziny.
Na początek mamy „Red” – ostry gitarowy utwór skomponowany przez Frippa (jako ciekawostkę warto wspomnieć, iż równolegle Robert Fripp skomponował kompozycję „Blue”, której… nigdy nie nagrał). Utwór ten został pierwszy raz zagrany na żywo dopiero w 1981 roku po reaktywacji zespołu. Następny temat to „Fallen Angel” – początkowo była to improwizacja grana przez zespół jeszcze w drugiej połowie 1972 roku. Potem Richard Palmer-James dopisał do niej tekst. W tym utworze po raz ostatni Robert Fripp gra na gitarze akustycznej. To w tym utworze dołożyli swoje Mark Charig i Robin Miller. „One More Red Nightmare” – tu mamy kolejną dość intensywnie brzmiącą kompozycję. Zaczyna się dość ostrym riffem, który po chwili przechodzi w dynamiczną partię wokalną. W tym utworze na saksofonie zagrał Mel Collins. Warto podkreślić wysoką formę wokalną Johna Wettona. I tutaj kończy się strona A winylowego longplaya.
Po tych trzech utworach studyjnych, stronę B płyty otwierał nagrany na żywo utwór „Providence”, a raczej jego nieco skrócona wersja live. Oczywiście oklaski zostały wycięte i jest to jedyny utwór na płycie, w którym można usłyszeć Davida Crossa. Utwór ten jest typową dla King Crimson improwizacją, w gruncie rzeczy odstającą swoim stylem od reszty materiału na płycie. Album dopełnia przepiękna kompozycja „Starless”. Była ona wcześniej dość często grywana na koncertach. Nagranie studyjne zawiera mnóstwo zmian w porównaniu do wersji koncertowej. Partię skrzypiec zastąpiono gitarą Roberta Frippa, trochę też zmieniony został tekst. Całość rozpoczyna piękne brzmienie melotronu dopełnione gitarą i saksofonem przywołującymi na myśl „Epitaph” z debiutanckiego krążka. Po ostatniej zwrotce zaczyna się partia dość mocno wyimprowizowana, w której brzmienie basu miesza się z pojedynczymi dźwiękami gitary przypominając nieco „The Talking Drum”. Potem zaczyna się już totalne muzyczne szaleństwo, by na sam koniec nastąpił łagodny powrót do początkowych dźwięków, wśród których, dla odmiany, słyszymy, że znane z koncertowej wersji solo gitarowe zastąpiono saksofonem, a całości dopełnia precyzyjna niczym szwajcarski zegarek, sekcja rytmiczna Bruford – Wetton.
I tym sposobem otrzymaliśmy album, który niespodziewanie stał się podsumowaniem dotychczasowego (1969 – 1974) okresu działalności grupy King Crimson. Płyta ukazała się niejako „pośmiertnie”, gdyż w chwili jej wydania zespół już nie istniał (rozwiązanie zespołu nastąpiła 25 września, płyta ukazała się 6 października). Choć album „Red” wydaje się być zróżnicowany i momentami dość nierówny, to jest on uważany, i słusznie, za jeden z najlepszych albumów w całej historii King Crimson.