Airbag – The Century Of The Self

Maciej Niemczak

Encyklopedia PWN określa melancholię jako apatię, posępny nastrój, przygnębienie, brak chęci do życia. Zazwyczaj stan ten wywoływany jest przez myśli o przeszłości, o wydarzeniach, które miały w naszym życiu negatywny charakter. Czasami wywołuje je głębsza refleksja nad zagadnieniami samego bytu, jego natury. Dobrze znana jest więc poetom oraz wszelkiej maści artystom i myślicielom. Nie inaczej jest z twórczością Airbag. Teksty na wskroś są przesiąknięte ową melancholią, która jednakże odpowiednio owinięta cudownymi atłasowymi dźwiękami wyjątkowo pięknie brzmi i powoduje u słuchaczy poczucie swoistego błogostanu.

Pierwszy raz słuchałem płyty „The Century of the Self” pod koniec gorączkowego i stresującego tygodnia pracy. Czterdzieści siedem minut później byłem w stanie totalnego odprężenia. Będąc zagorzałym miłośnikiem Airbag oraz solowej twórczości Bjørna Riisa, nie wiem czy mogę być obiektywnym recenzentem ich najnowszego albumu, ale jestem naprawdę euforycznie nastawiony do materiału, który nam zaserwowali, bo jest to po prostu znakomite dzieło. Byłem pełen obaw czy po czterech latach przerwy Norwegowie zdołają choć powtórzyć poziom, który prezentowali do tej pory, ale całe szczęście moje rozterki zniknęły wraz z pierwszym utworem.

O historii Airbag nie będę pisać, bo znajduje się ona na stronie MLWZ i wyczerpuje temat dogłębnie, zatem nie pozostaje mi nic innego jak przejść do szczegółowego opisu „The Century of the Self”.

Od czasu  ''A Day At The Beach'' (2020) zespół skurczył się do tria: Asle Tostrup (wokal), Henrik Bergan Fossum (perkusja) i Bjørn Riis (gitara). Na nowym albumie wspiera ich kilku gościnnych muzyków, a mianowicie Kristian Hultgren (Wobbler) na basie, który pojawił się również na poprzednim wydawnictwie, Ole Michael Bjørndal (Caligonaut) na gitarze i Simen Valldal Johannessen (Oak) na klawiszach, czyli mała galeria sław norweskiego rocka progresywnego. Dostarczają słuchaczom głęboko nastrojowego i poruszającego duszę progresu. Z finezją uwalniają błysk geniuszu, który jest dobrze skomponowany, znakomicie zagrany i niesamowicie wciąga. Krążek składa się raptem z pięciu numerów, ale najkrótszy ma prawie 7 minut. To oznacza rasowy prog rock, gdzie wszystko jest złożone, są warstwy, zmiany tempa, emocji, motywów, itd. Jednak słuchając "The Century Of The Self" po raz kolejny w tym tygodniu, nie odczuwam z tego powodu jakiegokolwiek zmęczenia i znużenia. To płyta lekka, elegancka, bez karmazynowej matematyki i niekończących się instrumentalnych popisów. Progrockowe decorum jest jak najbardziej zachowane - to są opowieści, pejzaże, patos i melancholia, a złożoności materiału towarzyszy lekkość brzmienia. Tekstowo "The Century Of The Self" to boleśnie współczesna płyta, komentująca to, co dzieje się na pierwszych stronach gazet, jak i w zakamarkach naszych dusz. Żyjemy w ''stuleciu siebie'', ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jesteśmy przesadnie wrażliwi na własne niepowodzenia i nieludzko obojętni na to, co cudze. Tkwimy w sidłach impulsów medialno-technologicznych, przed którymi nie ukryjemy się już we własnym domu. A opuszczenie go oznacza konieczność obcowania z innymi i paraliżujący strach przed skutkami takich spotkań. To wywołana na nowo depresja i jej koleżanka paranoja. Ten album to namiętnie i pięknie wykonane dzieło, w którym wszystko wspaniale przypływa i odpływa, a każda bogato teksturowana część bez wysiłku przechodzi w następną. Melodie oraz wokal są emocjonalne i przeplatane poczuciem głębokiej tęsknoty, a magia gry Bjørna lśni jasno przez cały czas. To Airbag w najlepszej formie, który skrada serca wszystkim miłośnikom pięknej muzyki.

Zaczynamy od dziesięciominutowego utworu ''Dysphoria''. To doskonały przykład jak Airbag potrafi fantastycznie budować emocje i jednocześnie podpowiada nam, że musimy się skupić i uważnie słuchać każdej sekundy, by wyłowić wszystkie smaczki zawarte w kompozycji, jak również przygotować się, że później może być podobnie. Początek to riff gitarowy składający się z zaledwie 3-4 nut. Wejście perkusji uświadamia nam, że ten riff był w rzeczywistości grany poza rytmem. W miarę rozwoju utworu słyszymy delikatną warstwę klawiszową i niezwykle melancholijny głos Asle, który daje wrażenie kruchości. Całość dopełniają ostre akordy gitary Bjørna Riisa, a pierwsze nuty basowe pojawiają się dopiero po 2'40, nadając utworowi nowy groove. To, co sprawia, że ​​“Dysphoria'' jest fascynującą, wręcz ekscytującą kompozycją, to wszechstronność, jaką zespół tu pokazał. To naprzemienne przeplatanie spokoju i dźwiękowych wybuchów ujawnia kreatywne nastawienie tria do nowego materiału. Atmosfera tego nagrania wręcz hipnotyzuje, a solówka przenosi słuchacza w inny wymiar czasowy. Znakomite otwarcie .

''Tyrants And Kings'' jest bardziej agresywny. Miażdżące akordy i ciągły, wirujący bas tworzą majestatyczną aurę. Ten utwór buduje się i buduje aż do oszałamiającego punktu kulminacyjnego tuż przed nieco podniosłym zakończeniem. Gra na gitarze Riisa, umiejętnie wspomagana przez Ole Michaela Bjørndala, jest tak intensywna i olśniewająca, że dosłownie zatrzymuje słuchacza w miejscu, a przejmujący wokal Tostrupa to po prostu rozkosz. To Airbag w swojej najlepszej formie i z niekłamaną przyjemnością słucha się utworów takiego kalibru.

Lekkość dotyku i kontemplacji otrzymujemy w melancholijnie wyrafinowanym ''Awakening'' - utworze, który po prostu tańczy ponad emocjami i pozostawia błogie uczucie spokoju oraz radości w sercu. To jest taki Airbag, jak w ''Take Me'' czy ''Colours'', Airbag, który uwielbiam i nigdy mi się nie znudzi. Atmosferę nadaje tu głównie gitara akustyczna umiejętnie wpleciona w dźwięki klawiszy i niespieszne bębny oraz bas. Asle śpiewa niczym natchniony bard, a Bjørn, jak to on, zabiera nas w magiczne zakątki marzeń, gdzie czeka na słuchacza cudowne odprężenie po trudach dnia. Wykwintny i podnoszący na duchu to utwór, który naprawdę odciśnie na tobie swoje piętno. ''Obudź się i poczuj ponownie…''.

Grzmiąca linia basowa wprowadza nas do ''Erase''. Norwescy mistrzowie rocka progresywnego stworzyli mroczniejszy utwór, wyposażony w świetny refren, który nie od razu odsłania swoje piękno - musimy go szukać uważnie i być w pełni skoncentrowanym, by nic nam nie umknęło. Oto, co powiedzieli o tym utworze sami muzycy: “''Erase'' jest prawdopodobnie jedną z najcięższych piosenek, jakie kiedykolwiek stworzyliśmy i była to pierwsza kompozycja, którą napisaliśmy na nowy album. Określiła ona nastrój i motywy dla reszty materiału. ''Erase'' to komentarz do całej kultury anulowania i tego, jak wszystko, czego nie lubimy, po prostu zostaje wymazane. To naprawdę przerażająca koncepcja i staraliśmy się uchwycić część tej brutalności i siły tak w muzyce, jak i produkcji".

I dochodzimy do ostatniego numeru na płycie - ''Tear It Down''. To piętnastominutowa esencja piękna i geniuszu w czystej postaci. Uwielbiam długasy ''Disconnected'' i ''Homesick'', bardzo podobne emocje towarzyszą mi przy słuchaniu ''Zniszcz to''. Melancholijny nastrój, w którym można się rozpłynąć, rozpoczyna się wraz z pierwszym uderzeniem pałeczki Henrika, ale na pierwszy plan od razu wysuwają się niesamowite klawisze Simena Valldala Johannessena, które potegują magię tego utworu Po piorunującym pianinie w połowie nagrania słyszymy niesamowity bas, a potem to już popis Bjørna Riisa, który wznosi się na wyżyny maestrii. Godne zakończenie tego wspaniałego albumu.

Podsumowując, „The Century of the Self” to uczta dla uszu i umysłu każdego miłośnika muzyki. Norwescy prog rockerzy po raz kolejny udowadniają, że są gigantami tego nurtu. Czyż  nie wygrywa zawsze jakość? A właśnie jakość jest tym, co ten w tym momencie trzyosobowy zespół ma po swojej stronie. Ten album to hipnotyzująca i wciągająca odyseja, która przenosi cię do muzycznej nirwany, a którą niewielu artystów potrafi stworzyć. Airbag to jeden z tych zespołów, które z upływem lat stają się coraz lepsze, a ta nowa płyta tylko to potwierdza. Zdecydowanie zachęcam wszystkich, aby wyłączyli wiadomości telewizyjne i firmowy smartfon, zapomnieli o problemach świata, zostawili za sobą codzienną pracę i pozwolili, aby ten niezwykły album przeniósł ich w lepsze miejsce.

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku