Maya - Fading Tomorrow

Błażej Obiała

W kontekście muzyki progresywno-rockowej można wielokrotnie usłyszeć, że jej świetliste lata już dawno minęły. Można również spotkać się z opinią, że muzycy uprawiający tę formę sztuki powielają samych siebie i nie próbują eksperymentować, bo dla ortodoksyjnych fanów i tak liczą się wyłącznie kompozycje trwające ponad 10 minut z mnóstwem połamanych i dziwnych dla ucha fraz. Czy zasadniczo ma to jakiekolwiek znaczenie? Muzyka ma przecież pobudzać i intrygować, ma być wyzwalaczem emocji i refleksji, a przede wszystkim, obcując z nią, ma sprawiać przyjemność.

Węgierski zespół Maya swoim albumem wydanym pod tytułem “Fading Tomorrow”, którego premiera odbędzie się 7 czerwca, bezapelacyjnie wzbudzi zainteresowanie nie tylko wiernych fanów gatunku, ale także osób poszukujących niebanalnych dźwięków, rozbudowanych struktur i melodii, które zostają w myślach długo po przesłuchaniu albumu.

Debiut Węgrów to sześć przemyślanych kompozycji będących swoistym wehikułem czasu, dzięki którym słuchacz odbędzie muzyczną podróż do epok, kiedy to szeroko rozumiany prog rock emanował feerią barw. Słuchając materiału “Fading Tomorrow” można natknąć się na akcenty kojarzące się z ELP, by po chwili przeskoczyć do czasów dawnego Genesis czy Marillion, kończąc na mocnej charakterystyce rodem z Dream Theater. I absolutnie nie ma w tym nic złego, że wpływy są łatwe do zidentyfikowania, pod warunkiem, że obraca się je na swoją korzyść, co też muzycy zespołu Maya poczynili, tworząc rozbudowane i opasłe formy, dodając przy tym do nich swój nietuzinkowy styl. Trzy z nich („Tomorrow, „Mirror”, „Earth Sky”) trwają ponad dziewięć minut i niosą ze sobą sporą różnorodność i wrażliwość. Od nastrojowych solówek klawiszowych, przez ostre gitarowe frazy, wzmocnione solidnie rozpędzoną sekcją rytmiczną, kończąc na chórkach wokalnych, mocno nawiązujących do tych znanych z utworów grupy Kansas, dodających całości kolorytu. Bez dwóch zdań, jest w czym zatopić słuch.

Pozostałe trzy piosenki, choć zdecydowanie krótsze, nie odstają absolutnie stylem i poziomem wykonania od wspomnianych wyżej. Co niewątpliwie przykuwa uwagę podczas słuchania “Fading Tomorrow”, to charakterystyczny i mocny głos Zsuzsy Gardy, dzięki któremu z głośników wylewa się masa emocji idealnie dopasowanych do ścieżki instrumentalnej. Kiedy ma być zwiewnie i delikatnie - jest, kiedy pazur ma się wysunąć i drapnąć - czyni to z odpowiednią siłą i precyzją. Czuć, że ów materiał nie powstawał na kolanie, lecz wymagał wielu prób i setek godzin, by ostatecznie zabrzmieć tak kompleksowo.

Płytowy debiut zespołu Maya, którym od strony wydawniczej opiekuje się agencja Oskar Records, jest niewątpliwie ciekawym muzycznym obiektem na progrockowym poletku. Po jego odsłuchaniu można odnieść wrażenie, że pięcioosobowa formacja potrafiła skonsolidować w swoich kompozycjach dorobek wielu dekad i urozmaicić go własnymi pierwiastkami. “Fading Tomorrow” to interesujący album, którego zawartość broni tezy, że prog rock nadal żyje i ma się wyśmienicie, jednocześnie nie odkrywa od razu wszystkich kart, co zachęca do kolejnych odsłuchów.

 

www.oskar-cd.com.pl

MLWZ album na 15-lecie Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia