Bez żadnych zapowiedzi pojawiła się trzecia kompozycja zwiastująca album „=1” grupy Deep Purple. Zaskoczenie nie do końca się powiodło, ponieważ osoba umieszczająca klip na YouTube błędnie ustawiła reguły prywatności i wystarczyła chwila nieuwagi, aby czujni fani zobaczyli to, czego mieli jeszcze przez chwilę nie zobaczyć. Ale od 3 lipca wszystko już formalnie znajduje się w streamingu oraz w postaci wideo na YT.
„Lazy Sod”, bo o nim mowa, to utwór, mocno osadzony w purpurowej tradycji. Nawet tytuł to sugeruje, choć w tym przypadku wcale nie chodzi o nawiązanie do „Lazy”. „Lazy Sod” to zgrabnie odkurzony garnitur, z którego wywodzą się kompozycje „Black Night” czy „Strange Kind Of Woman”. W tym sensie pomysł na niego był trochę analogiczny jak w przypadku „Portable Door”, ale według mnie zespołowi udało się szczęśliwie uniknąć mielizn, które gnębiły pierwszy singiel, i efekt końcowy jest zdecydowanie lepszy. Sam riff niektórym przypominać może „Fool For Your Loving” grupy Whitesnake, choć akurat dla mnie to podobieństwo jest przykryte analogiami do wymienionych wcześniej utworów.
Wszyscy grają tutaj zrelaksowani, ale jednocześnie z dostateczną werwą i energią. Od strony wykonawczej cała układanka pasuje do siebie. Tak, jakbyś założył na rękę ulubioną rękawiczkę, nic nie uwiera, ani nie przeszkadza, a daje poczucie znajomego komfortu. Gillan nie forsuje głosu i śpiewa w wygodnym dla siebie rejestrze. Refren ma wpadającą w ucho melodykę i już po chwili trudno go wyrzucić z głowy. Sekcja trzyma to wszystko w tradycyjnym purpurowym stylu i wszystko jest tu przesiąknięte purpurową tradycją.
Pomimo niecałych 4 minut, zespół znalazł miejsce na ciekawe i pasujące do konwencji utworu solówki. Najpierw Simon dobrze odczytuje rockowe korzenie, a potem Don jeszcze głębiej sięga do tradycji z okolic płyty „In Rock”. Tak więc zespół ponownie porusza nutę nostalgii, jednocześnie robiąc to z klasą i unikając parodystycznych pułapek.
Gdyby cała nowa płyta miała być utrzymana w tym stylu, byłoby to pewnie dla mnie nie do końca strawne danie, ale jako, że już wiem, że tak nie jest, to „Lazy Sod” jest po prostu fajnym czterominutowym przerywnikiem zanurzonym w purpurowej tradycji, będącym jednak wciąż tylko przystawką do dania głównego.
Jeżeli zatem myślicie, że macie już wyrobiony pogląd o płycie na bazie trzech udostępnionych singli, to wciąż może Was czekać spore zaskoczenie.