Pod koniec października br. światło dzienne ujrzy album grupy The Livesays, na czele której stoi amerykański kompozytor, wokalista i gitarzysta Billy Livesay. „Hold On… Life Is Calling” to kolekcja trzynastu rockowych piosenek utrzymanych w duchu klasycznego rocka. Zgrabnych, melodyjnych, mających w sobie coś z ducha muzyki Beatlesów, Rolling Stonesów i innych pokrewnych im grup święcących triumfy na przełomie lat 60. i 70. Zresztą grupa The Livesays wielokrotnie występowała na jednej scenie z The Jefferson Airplane, The Little River Band, Kansas, Foreigner, The Vanilla Fudge, Cheap Trick czy z Brucem Springsteenem, Joan Jett i Toddem Rundgrenem. Te nazwy i nazwiska dobrze obrazują po jakich muzycznych terytoriach porusza się zespół Billy’ego Livesaya, który oprócz niego tworzą jeszcze: perkusista Eddie Zyne, Pianista Victor „Cuqui” Berrios oraz urodzony na Kubie basista Jorge Laplume.
Dobra, przyjemna to płyta z kilkoma potencjalnymi przebojami („I’m Coming Home”, „Pop Star”), z chwytliwymi melodiami, bardzo kompetentną grą muzyków oraz charyzmatyczną postacią za mikrofonem. Pewnie wielkiego sukcesu nie odniesie, ale sympatycy dobrego, nieinwazyjnego rocka znajdą na niej mnóstwo dźwięków, które ucieszą ich uszy.