Izz - Ampersand Volume 2

Artur Chachlowski

Amerykańską grupę Izz znamy doskonale z jej regularnie prezentowanych u nas (zarówno w audycji, jak i na portalu) płyt. Funkcjonuje ona od końca lat 90. ubiegłego wieku i co jakiś czas przypomina się, za każdym razem, jakimś bardzo interesującym albumem. Ostatni, „Everlasting Instant”, ukazał się półtora roku temu i, jak pamiętamy, był on domknięciem płytowej trylogii zespołu, na którą złożyły się jeszcze „The Darkened Room” (2009) i „Crush Of Night” (2012).

Trylogia dobiegła końca, nic więc dziwnego, że nadszedł czas na „wietrzenie magazynów”. Album „Ampersand Volume 2” jest kolekcją powstałych w ostatnim dziesięcioleciu nagrań, które nie zmieściły się na żadnym z oficjalnych wydawnictw grupy Izz. „Są to piosenki, które odzwierciedlają to, co jest największą pasją każdego muzyka – potrzebę tworzenia i pisania nowych utworów. To także oznaka tego, czym jest zespół Izz i tego, co jest dla nas najważniejsze: pisania, grania i nagrywania muzyki rodzącej się z emocji i płynącej prosto z serca. Te piosenki mają już swoje lata i długo czekały na swój moment. Mają go właśnie teraz. I chociaż niektóre z nich mogą nie pasować do jakiejś konkretnej kategorii czy gatunku, to mamy nadzieję, że zgodzicie się z nami, iż idealnie pasują one do kategorii zwanej Izz” – tak w książeczce towarzyszącej płycie „Ampersand Volume 2” pisze zespół.

Podobny zabieg grupa zastosowała już w 2004 roku oddając w ręce fanów „Ampersand Volume 1” – płytę, która zawierała niepublikowane utwory studyjne i koncertowe z najwcześniejszego okresu działalności Izz. Tym razem, „Volume 2” zawiera wyłącznie materiał studyjny. Tu ważna uwaga: jeżeli myślicie, że album „Ampersand Volume 2” to zbiór odrzutów i utworów niższej kategorii zalegających na dnie zakurzonych szuflad, to jesteście w grubym błędzie. Wszystkie dwanaście nagrań zdecydowanie zasługuje na to, by ujrzeć światło dzienne i dać się poznać szerokiej publiczności. To obiektywnie rzecz ujmując, bardzo udane kompozycje, a już najwierniejsi sympatycy twórczości Izz będą po prostu wniebowzięci, gdy usłyszą tak fajne piosenki, jak „Burn (If You Let It)”, „Again And Again” czy „Ascension In Time”, zauroczą ich także muzyczne szkice, jak „The Telephone” czy „Forever”, a także zostaną porwani przez instrumentalne popisy w utworach „Hail Double Knob, Children Of Mars”, „Spellbound In The Vortex”, „84th And Amsterdam” czy „Ready To Go”.

Te wymienione przeze mnie oraz wszystkie inne stosunkowo krótkie utwory (tylko trzy spośród dwunastu przekraczają (i to niewiele) barierę czterech minut), o wyraźnym posmaku ducha muzyki The Beatles, utrzymane w jakże charakterystycznym muzycznym stylu znanym z „regularnych” płyt Izz, są w stanie zachwycić niejednego fana dobrej progrockowej muzyki.

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku