Tej płycie towarzyszy tak lapidarna książeczka, że jak sięgam pamięcią jeszcze takiej nie widziałam. Na czterech stronach dziwne, nieco orientalne bohomazy, żadnych tytułów, nazwisk, ani informacji o zespole. Dobrze, że chociaż na tylnej części pudełeczka znalazł się spis 12 utworów wypełniających ten album. Z powodu tego totalnego niedoinformowania zrobiłem małe internetowe śledztwo i okazuje się, że grupa Imogene pochodzi z Los Angeles i że tworzy ją czterech muzyków. Zadziwia instrumentarium, jakim się oni posługują. W zespole jest aż dwóch basistów: David Melbye (obsługuje bas 8-strunowy) i CJ Cervaillos (gra na klasycznej gitarze basowej), a ponadto Andy Campanella gra na perkusji, a Gabe Cohen na instrumentach klawiszowych.
Imogene na swojej płycie prezentuje się jako zespół łączący cechy rocka alternatywnego, indie rocka oraz muzyki psychodelicznej. Te gatunki stanowią przeważające cechy muzyki Imogene, ale można by w niej doszukać się także i odrobinę pop music, modern rocka, funky, reggae, a także fusion. Do głowy przychodzą mi pewne skojarzenia twórczości Imogene z Davidem Sylvanem, Radiohead, Hawkwind, a nawet Roxy Music. Trudna do jednoznacznego zdefiniowania i niełatwa do „opisania” to muzyka. Brzmi ona dość intrygująco, są długie chwile, że czuje się, że muzyka Imogene wyraźnie wciąga, ale żeby któryś z 12 muzycznych tematów na dłużej zapadł w pamięć… Tego nie mogę powiedzieć.
Brak gitar rekompensowany jest przez intensywne, tętniące brzmienie basu. Wszak, co dwóch basistów, to nie jeden. W dodatku jeden z nich – David Melbye – obdarzony jest naprawdę bardzo ciekawym głosem. Jego wokal brzmi jak skrzyżowanie Johna Lennona z Bryanem Ferry. Wygląda na to, że to właśnie David Melbye jest głównym mózgiem całego zespołu. Z tego co mi wiadomo, udziela się on jeszcze w innych projektach. Z dwoma z nich: Fuzz Beloved i Ludivine nagrał już nawet płyty długogrające, zawierające eksperymentalną, a przy tym surowo brzmiącą muzykę. Najwyraźniej należy on do artystów poszukujących i wyraźnie słychać, że ze swoją najbardziej „progresywną” grupą Imogene bardzo stara się znaleźć złoty środek na zaznaczenie swojego miejsca w prog rockowej społeczności.
Jeżeli ktoś lubi muzyczne eksperymenty, niesztampowe brzmienia oraz trudne do zaszufladkowania kompozycje, niechaj śmiało sięgnie po muzykę grupy Imogene. Z pewnością przy odrobinie cierpliwości znajdzie w jej produkcjach wiele nowatorskich rozwiązań i nowoczesnych brzmień, które przy bliskim poznaniu dają sporo satysfakcji przy słuchaniu.