Akarusa Yami to deathmetalowy zespół, który w 2010 roku utworzyli gitarzysta Tom Clarke oraz wokalista Tom Brumpton. Nieco później dołączyli do nich: perkusista Adam Jones, gitarzysta Damian Lee, basista Jake Bennett i keyboardzista Lee Dowling. Wcześniej panowie grali w takich grupach, jak Insidious, Cacodaemonic czy Kallous.
Supportowali zespoły Textures, The Ocean i Aliases, wystąpili na renomowanym festiwalu Bloodstock Festival 2011 i nagrali serię EP-ek („Life, The Venomous Way”, „Trace Element Rebirth”), by w ubiegłym roku wydać swój pełnowymiarowy debiutancki album zatytułowany „Heavy Climb”.
Pomimo sporych już osiągnięć, wciąż odnoszę wrażenie, że jest to skład, który tworzy w pewnym rozumieniu eksperyment muzyczny. Dla potrzeb płyty do składu dokooptowano dwie panie: gitarzystkę Julie Goatly oraz frontwoman grupy Beaty Marks, Joy Shannon. Produkcja „Heavy Climb” do prostych, łatwych i przyjemnych w odbiorze nie należy. Dziesięć kompozycji wypełniających płytę utrzymanych jest w granicach grindowych, około core’owych czy metalpopowych – naprawdę trudno czasem nadążyć za muzyczną wizją tego brytyjskiego zespołu. W momentach kiedy wokalista stara się wpleść kawałek uczciwej, w miarę czytelnej linii melodycznej, dana kompozycja wydaje się być interesująca, ale wszystko wokół mocno zaburza jakość i możliwości percepcyjne. Grupa Akarusa Yami mocno definiuje się w wąsko znaczącej undergroundowej pozycji, niestety kompozycje są tak mocno połamane, że grono słuchaczy, a już na pewno potencjalnych sympatyków, zmniejsza się zdecydowanie.
Muzyka zespołu miała być połączeniem miłości do prog metalu i muzyki industrialnej i… tak niech pozostanie. Co z tego wyszło? Niestety, album mnie nie powala, brak w nim soczystości, głębi i ciężaru. Ale może znajdzie gdzieś swoich amatorów?...