Kim jest Richard Palmer-James? Tego wytrawnym znawcom tematu wyjaśniać nie muszę. Czytelnikom młodszego pokolenia przypomnę tylko, że swoją działalność rozpoczął on w latach 70. Współpracował z grupą King Crimson dostarczając jej tekstów do utworów, które znalazły się na płytach „Lark’s Tongues In Aspic”, „Starless And Bible Black” i „Red” (tak, to właśnie on jest współautorem słów do Waszego ulubionego „Bezgwiezdnego”), był jednym z założycieli Supertramp (usłyszeć można go na pierwszej płycie tego zespołu), działał w kilku niemieckich formacjach (od lat mieszka w Monachium), od czasu do czasu koncertuje, tworzy, komponuje… Głównie do szuflady. Bo aż trudno w to uwierzyć, ale dopiero teraz, w 2016 roku, ten niemłody już artysta (rocznik 1947) pokusił się o to, by… nagrać swój debiutancki album solowy.
Płyta „Takeaway” jest kolekcją trzynastu kameralnych piosenek, które powstawały powoli przez wiele, wiele lat. Większość z nich to tęskne ballady i piosenki o mocno nostalgicznym wydźwięku. Często kameralne, choć niektóre z nich mają rockowe oblicze, inne z kolei zahaczają o stylistykę bluesa („Dance For Me”, „Guano Blues”), staromodnej ballady („Takeaway”) czy nawet… muzyki country („A Very Bad Girl”, „So We Meet Again”). Wszystkie spokojnie dają się podciągnąć pod stylistykę pop music. Richard obdarzony jest ciepłym, niskim głosem i na płycie „Takeaway” jawi się jako gitarowy bard, który potrafi wytworzyć kameralny, rzewny i niepowtarzalny nastrój. Im dłużej słucham tego albumu, tym bardziej przekonuję się, że idealnie wpasowuje się on w listę piosenkowych „nudziarzy”, tak chętnie lansowanych w autorskich audycjach przez Marka Niedźwieckiego.
I wiecie co jeszcze? Im dłużej słucham „Takeaway”, tym częściej przychodzi mi do głowy myśl, że mimo wszystko Richard Palmer-James jest jednak lepszym autorem tekstów niż kompozytorem. Nie sądzę by jego piosenki miały przetrwać próbę czasu, ale teksty na pewno tak. Nieważne czy śpiewa on o bezlitośnie upływającym czasie („Aerodrome”), humorystycznie o pewnej niesfornej damie („A Very Bad Girl”), z nostalgią o młodzieńczych latach („Halfremembered Summer”), o pierwszych miłościach („Saving You From Drowning”, „Baker’s Dozen”), o odchodzących w niepamięć ludziach i miejscach („Honest Jim”), o zrywaniu z przeszłością („Highway Code”) czy o nużącej i upokarzającej codzienności („Doing Time”), zawsze robi to z wielką klasą.
„Takeaway” to przyjemna płyta do niejednokrotnego przesłuchania. Coś dla słuchaczy może niekoniecznie już najmłodszych, ale na pewno o upodobaniach mocno zakorzenionych w głębokiej tradycji stylu ‘singer/songwriter music’.