Ten album to wielki powrót Marka Healy’ego i Rowana Salta. Historia opowiadana na płycie „The Dark Of The City” znów kręci się wokół dwóch postaci, obu odgrywanych przez osoby, które już wcześniej współpracowały z grupą Hibernal. Scott Gentle grał pierwsze skrzypce na płycie “Replacements”, natomiast Faleenę Hopkins można było usłyszeć zarówno w “Replacements”, jak i na “After the Winter”. Na tamtych płytach Faleena była jakby odrobinę w cieniu, jednak teraz nastąpiły zmiany. Teraz to ona i jej narracje wysuwają się na pierwszy plan. Zmienia to trochę dynamikę, gdyż scenariusz opowieści jest przez Hibernal zawsze pisany w pierwszej osobie. Tak więc to tym razem kobiecie przypada główna rola i nie ukrywam, że było dla mnie sporym zaskoczeniem. Tak jak w przypadku poprzedniego albumu, na “The Dark of the City” mamy dużo muzyki, która momentami jest dość dramatyczna i chociaż zwykle “widzę” historie Marka w pełnej gamie kolorów, to tutaj mam wrażenie, że są one raczej czarno-białe, jak w klasycznych filmach Hitchcocka. A przynajmniej tak by było, gdyby Hitchcock kręcił filmy, które można by zaklasyfikować jako science-fiction. Gdyby osadzić tę historię w uniwersum Hibernal, to miałaby ona dużo wspólnego z “Replacements”, ale wydaje się ona raczej jakby równoległym światem w stosunku do tamtego.
Muzyka wprowadza nas niemal w stan hipnotyczny, jako że przejmuje kontrolę nad naszymi zmysłami i wprowadza słuchacza do nowego świata. Świata, w którym policjantka Moreeno podejmuje niestrudzone poszukiwania istoty, która zabiła jej partnera. Przypadkowo wpada ona na nowego partnera Traska i razem doprowadzają do końca sprawę, która zaczęła się kilka tygodni wcześniej. Wciąż nie mogę się nadziwić, że w tak niewielu słowach Mark jest w stanie odtworzyć obraz Carson City. Mam uczucie, jakbym znał to miasto od podszewki i potrafię sobie wyobrazić dokładnie to, co widzą bohaterowie podczas sceny kulminacyjnej.
Postrockowe riffy przenikają się ze stylistyką Pink Floyd i tworzą muzyczne tło dla opowieści, czasem stają się wręcz ważniejsze niż sama historia, tworzą odpowiednią dramaturgię, kiedy nie padają żadne słowa, ale we właściwych momentach schodzą na drugi plan, tak że to aktorzy mogą zająć centralne miejsce na scenie. „The Dark Of The City” nie jest to ani koncept albumem, ani ‘czytaną książką’, ale czymś zupełnie innym, jakby muzycznym słuchowiskiem.
Jest to już czwarty pełnowymiarowy album Marka Healy’ego wydany pod szyldem Hibernal (poprzednie są także dostępne w wersji zawierającej jedynie muzykę) i jest to czwarty album, któremu czuję się zobligowany dać jak najlepszą rekomendację. Odwiedźcie jego stronę na Bandcamp, wybierzcie dowolny z tych albumów, usiądźcie, zrelaksujcie się i chłońcie tę muzykę. Mogę obiecać, że nie będziecie zawiedzeni.
Tłumaczenie: Katarzyna Chachlowska