King Of Agogik - Morning Star

Artur Chachlowski

Projekt o nazwie King Of Agogik jest muzycznym dzieckiem niemieckiego perkusisty Hansa Jörga Schmitza. „Morning Star” to jego tegoroczny album, na którym, podobnie jak na swoich licznych wcześniejszych, przedstawianych na naszym portalu płytach, otoczył się wianuszkiem artystów grających na rozlicznych instrumentach (oprócz typowo rockowego instrumentarium, na „Morning Star” słyszymy m.in. dudy, flety, skrzypce, melotrony, dęciaki, gitarę hiszpańską, etc.).

Schmitz w swoich nowych utworach wykorzystał też liczne sample, archiwalne nagrania z głosami polityków (jak w utworze „Suprema Lex”), a także żeńskie wokale (Kathrin Daniel, Viktoria Papen), które czytają fragmenty wierszy niemieckiego poety i pisarza Christiana Morgernsterna (1871-1914). Słowa mówionego, nawet w porównaniu z poprzednimi, wyłącznie instrumentalnymi, płytami King Of Agogik, nie jest dużo, a całość brzmi jak muzyka dobrze rozumiejącego się progmetalowego instrumentalnego combo. Wiodący instrument Schmitza, perkusja, poza kilkoma fragmentami, kiedy wysuwa się na plan pierwszy (np. w „The Art Of Make-Up” czy „A Visit To The Mouse Barber”, w którym tworzy frapująco brzmiący duet z basem obsługiwanym przez Pantelisa Petrakakisa) jest zazwyczaj wtopiona w zespołowe brzmienie.

Na płycie mamy kilka monumentalnych, pod względem rozmiarów, kompozycji. Najdłuższa to „The End Of Dithyramb” (20 minut!), której współkompozytorem jest Steve Unruh – człowiek znany z innych progrockowych projektów (m.in. Resistor, The Samurai Of Prog, Willowglass), a także z wcześniejszej współpracy z King Of Agogik na płycie „Exlex Beats” (2015). Unruh wypełnia ten długi utwór szlachetnym brzmieniem skrzypiec i przepięknymi partiami fletów. „The End Of Dithyramb” to najważniejszy i – nie tylko ze względu na gigantyczne rozmiary – najbardziej zbliżający się do progrockowej konwencji utwór. Na uwagę zasługują też dwa połączone ze sobą nagrania o wymownych tytułach (czyżby odpowiedź na emigracyjną politykę berlińskiego rządu?): „The Unavoidable Wayfare…” i „…To The Place Of Origin”. Tworzą one kolejną przykuwająca uwagę ponad 20-minutową całość.

Pomiędzy długasami znajduje się miejsce na krótsze, w niektórych przypadkach trwające zaledwie po 2-3 minuty, instrumentalne tematy, z których zwróciłem uwagę na „Ignes Fatui” (fantastyczna symbioza dźwięków dud i akustycznej gitary – gra na niej Dago Wilms) oraz „Veils Open” z piękną melodią zagraną na oboju (Peter Simon). Szkoda tylko, że ten ostatni temat trwa tylko 95 sekund. Wprawdzie stanowi on zręczne wprowadzenie do muzycznej treści całej płyty, ale żałuje trochę, że wypełniający go motyw, po odpowiednim przetransponowaniu, nie stał się tematem przewodnim dalszych fragmentów albumu.

Na koniec trzeba podkreślić wysoki poziom produkcyjny albumu „Morning Star”. Na wyróżnienie zasługuje nie tylko przestrzenne i wysublimowane brzmienie, ale i wysokiej jakości oprawa graficzna. Całość tworzy płytę klasy premium dla wytrwanych sympatyków instrumentalnej muzyki progrockowo-metalowej i okołojazzowej.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!