Intentions - Foreign Affairs EP

Artur Chachlowski

Intentions to zespół złożony z holenderskich muzyków. Działają składzie: Roelof Beeftink – śpiew, Sanne Temeerman – gitary, Erik Kuipers – bas, Jan Oosterhuis - instrumenty klawiszowe oraz Petrick Glasbergen – perkusja. Funkcjonują już od 2003 roku, ale jak dotąd mogą pochwalić się zaledwie jednym pełnowymiarowym albumem - "Place In Time", który ukazał się w 2009 roku.

"Foreign Affairs" to ich najnowsza produkcja, wydana jako EP-ka poprzedzająca planowaną na drugą połowę roku premierę drugiego albumu pt. "Hitman". Progrockowa muzyka grupy Intentions jest mocno powiązana z popularną, łagodną dla uszu, by nie powiedzieć, mainstreamową muzyką pop-rockową. Zespół nie gra jednak zwykłych ‘piosenek’, a w swoje kompozycje wprowadza wiele zaawansowanych i złożonych elementów, kojarzonych zazwyczaj właśnie z rockiem progresywnym. Na „Foreign Affairs” znajdujemy trzy rozbudowane utwory. Otwierający ten zestaw, „Once The Edge”, osadzony jest w mocnych i klasycznych klimatach progresywnych z delikatną nutką neoprogresu. Drugie (i moim zdaniem najciekawsze w tym zestawie) nagranie, „The Train”, to pozornie prosta piosenka z pogranicza prog rocka i AOR, która w miarę upływu czasu rozwija się w swej złożoności, by w finale kompletnie zaskoczyć słuchacza piorunującym wrażeniem, które po sobie pozostawia. Niewątpliwym szokiem może być tu zaskakujący growling i quasi-rapowanie oraz niesamowicie połamane rytmy. A także nieomal ambientowa atmosfera, która bierze górę w zakończeniu. Trzecia kompozycja, „Changes”, po dość długim instrumentalnym wstępie, rozpoczyna się od łagodnego poprockowego motywu z wyraźnymi balladowymi wpływami, subtelną dźwiękową wrażliwością, a kończy się w znacznie mroczniejszym i zarazem dość pogmatwanym tonie. Z jednej strony jest to dowodem na to, że propozycje Intentions to coś więcej niż zwykłe i proste w swej konstrukcji piosenki, a z drugiej – jest to głęboki ukłon w stronę symfoniczno-progresywnej stylistyki, w której holenderska grupa czuje się jak ryba w wodzie. Wszystko to powoduje, że chyba warto będzie czekać na nowy album „Hitman”, by samemu przekonać się w którym kierunku zespół zdecyduje się pójść.

Warte odnotowania są liczne filmowe i ambientowe sekwencje obecne praktycznie we wszystkich utworach, a także ciekawe wykorzystanie kobiecych wokali (Minke Zaal) oraz recytacji, stojących niejako w przeciwwadze do partii śpiewanych. Ma to wpływ na końcową, wyższą ocenę wartości niniejszej EP-ki. Wydaje się ona idealnym produktem dla tych, którym odpowiada ten rodzaj progrockowej stylistyki, która z jednej strony zawiera liczne, bardzo wyrafinowane, cechy typowe dla tego gatunku, a z drugiej – osadzona jest w prostszych melodyjnych strukturach mogących spodobać się szerszej publiczności. Jednakowoż, podkreślę to raz jeszcze, grupa Intentions nie gra pop rocka. Gra nowocześnie, poszukuje i stara się wpuścić trochę świeżego powietrza w skostniałe neoprogresywne struktury. I chwała jej za to.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!