Millenium - 44 Minutes

Paweł Świrek

Płyty zespołu Millenium ukazują się średnio co półtora roku, góra co dwa lata. Tak jest i tym razem, z tym, że album „44 Minutes” jest inny od wszystkich poprzednich. Jest on pewnego rodzaju osobistym dziełem Ryszarda Kramarskiego – klawiszowca i szefa tej krakowskiej formacji. Osobiste przesłanie pojawia się już na samej okładce płyty – zapalona świeczka oraz wiele mówiąca sentencja: ‘When our parents die, we stop being children’. Pożegnanie z rodzicami, pożegnanie z dzieciństwem, pożegnanie z dotychczasowym wokalistą, pożegnanie i zamknięcie ważnego etapu w działalności zespołu...

Płyta zaczyna się spokojnie od utworu „The Colours of My Life” z tykającym zegarem w pierwszych sekundach utworu. Ale już w drugim numerze, „Liferunner”, mamy mocniejsze uderzenie przy dość posępnym brzmieniu. Dalej mamy przejmującą balladę „Are We Lost?”. Powoli napięcie buduje instrumentalny „Calling!” z ciekawą partią klawiszy imitującą bas i recytowanym tytułem przez Karolinę Leszko, a także interesującą partią saksofonu (gra na nim Dariusz Rybka, wymieniony na okładce jako członek podstawowego składu Millenium). Kolejne dwa utwory z wokalem są bardzo osobiste dla Ryszarda Kramarskiego. Pierwszy z nich, dedykowany nieżyjącemu ojcu lidera Millenium, „My Father Always Said”, to spokojna, opatrzona mądrym tekstem ballada, którą kończy płacz małego dziecka przy akompaniamencie fortepianu. Po nim następuje 6 minut instrumentalnego grania w postaci „Lost Teddy Bear Part 1 & 2”. Utwór ten zachwyca finezyjnym brzmieniem saksofonu oraz wokalizami Karoliny Leszko. Na koniec głównej części mamy kolejny bardzo osobisty utwór – „44 Minutes”. 44 minuty – tyle trwały ostatnie chwile mamy Ryszarda w szpitalu (stąd taki tytuł utworu). Tyle też miała trwać ta jakże osobista płyta. I tyle faktycznie trwa jej winylowa wersja. Utwór ten jest niezwykle przejmujący. Ogromne wrażenie robi przepiękne solo gitarowe Piotra Płonki pod koniec utworu. Zresztą Piotr swą grą na całej płycie po raz kolejny już udowodnił, że jest jednym z najlepszych (i zarazem najbardziej niedocenianych) gitarzystów w polskim rocku. Potem słyszymy już tylko odgłos tykającego zegara. Znak nieuchronnie upływającego czasu… I w tym momencie miała właśnie kończyć się ta płyta. Ale okoliczności, jakie nastąpiły w trakcie przygotowywania płyty (odejście z zespołu wokalisty Łukasza „Galla” Gałęziowskiego) doprowadziły do powstania dodatkowego utworu pt. „Ending Titles”. Tym razem jest to radośniejsza kompozycja, niejako autorskie pożegnanie Łukasza z zespołem. Dodajmy, pożegnanie w dobrym stylu i niezamykające definitywnie drzwi do dalszej współpracy.

Co będzie dalej? Jak potoczą się losy Millenium – czas pokaże. Kto zastąpi Łukasza? Czy będzie kolejna płyta Millenium? Czy Łukasz jednak powróci do zespołu? Na te pytania chyba dzisiaj nikt jeszcze nie zna odpowiedzi.

Jakkolwiek potoczą się dalsze losy tego czołowego polskiego zespołu, trzeba przyznać, że płytą „44 Minutes” godnie zamknęli niezwykle ważny rozdział swojej działalności. I to zarówno w życiu prywatnym, jak i zespołowym. Bo niniejszy album jest bez wątpienia jednym z najważniejszych wydawnictw, jakie na polskiej progrockowej półce pojawiły się w 2017 roku.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!