Mancunian Candidate - Mancunian Candidate

Artur Chachlowski

Mancunian Candidate to nowy amerykański zespół utworzony przez perkusistę Matthew Swindella, którego być może niektórzy pamiętają z formacji Moth Vellum (w 2008 roku wydała ona swoją jedyną płytę, którą recenzowaliśmy na naszym portalu). Kilka tygodni temu ukazał się debiutancki album jego zespołu, który z pewnością spodoba się każdemu kto lubi melodyjny rock progresywny z ambicjami. Utwory (a jest ich w tym zestawie dziewięć, w tym trzy składające się z wielu połączonych ze sobą części) trwają po kilka minut, z tym, że kilka spośród nich to wielotrackowe kompozycje tworzące minisuity, jak np. „Too Much To Lose” i „Operation Bright Star” – obie trwają ponad dziesięć minut. Zresztą cała płyta „Mancunian Candidate” sprawia wrażenie jednej zamkniętej całości, bo poszczególne utwory sprytnie zazębiają się ze sobą i płynnie przechodzą jedne w drugie, więc nie ma pomiędzy nimi praktycznie żadnych przerw. Dodatkowo cały materiał, niczym klamrą, spięty jest dwoma utworami: na początku płyty mamy „Garden Party”, a na samym jej końcu – „Leslie’s Friends”, który jest praktycznie repryzą tego pierwszego.

Matthew Swindellowi, który nie tylko gra na bębnach, ale też i na gitarze akustycznej oraz obsługuje instrumenty klawiszowe (melotrony, moogi, organy, fortepian), także śpiewa i obdarzony jest przyjemnym głosem, który może kojarzyć się ze… Stingiem. Na płycie „Mancunian Candidate” towarzyszą mu utalentowani muzycy na czele z gitarzystą Matthew Charlesem Heulittem (Moetar) oraz kilkoma basistami, spośród których dwa nazwiska robią naprawdę duże wrażenie: Neil Fairclough to muzyk aktualnie regularnie współpracujący z Queen, a Matt Bissonette grał m.in. na płytach Ringo Starra, ELO („Zoom”), Joe Satrianiego, Ricka Springfielda, a obecnie jest członkiem koncertowego zespołu Eltona Johna.

Trudno jest w krótkich słowach precyzyjnie opisać muzykę, jaką słyszymy na tej płycie. Trudno, bo właściwie styl i brzmienie grupy Mancunian Candidate są na tyle niepowtarzalne i oryginalne, że nie sposób wskazać źródło inspiracji, które przyświecało Swindellowi w trakcie komponowania i aranżowania tej muzyki. No, może pokuszę się o jedno porównanie, które często przychodzi mi do głowy, gdy tylko słucham tej płyty. Otóż, Mancunian Candidate brzmi jakby The Police grało… progresywnego rocka. Ale wydaje mi się, że w tej muzyce słychać też echa twórczości Mahavishnu Orchestra (szczególnie w utworze „Circle Lies Unbroken”), a także grupy Yes. I to nie tylko z powodu wokalu utrzymanego w wysokich rejestrach, ale dzięki licznym wirtuozerskim partiom instrumentalnym, które brzmią jakby wykonywali je Chris Squire (posłuchajcie przedziwnie zatytułowanego fragmentu „AnikusDominuscrappedonfactor”) czy Rick Wakeman (fenomenalna partia organów kościelnych w temacie „Fanfare For The Damned”, będącym finałową częścią suity „To Much To Lose”). Pokreślmy jednak, że nie tylko echa dokonań twórców z zamierzchłej przeszłości progresywnego rocka odzywają się w muzyce Mancunian Candidate, bo przy odrobinie dobrej woli można odnaleźć w niej jeszcze pewne pokrewieństwa z bardziej współczesnymi twórcami, jak Steven Wilson, Tim Bowness czy Dave Grohl.

„Mancunian Candidate” to imponująco brzmiący album, którego prawdziwa wartość narasta z każdym kolejnym przesłuchaniem. Początkowo byłem wobec niego sceptyczny, ale każda minuta spędzona z tym materiałem potęgowała uśmiech na mojej twarzy. To bez wątpienia jedno z najciekawszych wydawnictw, jakie trafiły do mnie pod koniec ubiegłego roku i szczerze powiedziawszy już teraz nie mogę doczekać się kolejnych nagrań Matthew Swindella i spółki.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!