Dobbeltgjenger jest kolejnym norweskim odkryciem z najbardziej ukochanego przez progrockowców miasta Bergen, choć styl granej przez ten zespół muzyki nie mieści się w nawet szeroko definiowanym pojęciu ‘rock progresywny’. Zespół opisuje swoje brzmienie jako "futurystyczny retro rock". No cóż… Często cytują Talking Heads, Joy Division i Nirvanę, choć wydaje mi się, że Dobbeltgjenger czerpie też różnorodne wpływy z teraźniejszości, począwszy od Queens of The Stone Age, aż po Jeffa Buckleya, ZZ Top i Red Hot Chilli Peppers.
Zespół Dobbeltgjenger posiada niezwykłą umiejętność komponowania dość prostych utworów z zaraźliwymi wręcz melodiami, które dość szybko zapadają w pamięć. Dzieje się to dzięki chwytliwym postpunkowym riffom, jak w utworze „Swing” czy też bliźniaczo podobnych do „Papryczek” harmonii, co najlepiej słychać w „In Limbo”. Grają pomysłową muzykę. Nic dziwnego, wszak grupę tworzą muzycy, który w przeszłości współpracowali z formacjami Major Parkinson, Ossicles, Depresno i 9 Grader Nord.
Trwająca niewiele więcej niż pół godziny płyta „Limbohead” jest drugim albumem zespołu Przedstawia on kolorowy obraz niespokojnej muzycznej rzeczywistości, w której dominują motywy paranoidalne, które z kolei przedstawiane są za pomocą zróżnicowanego i wszechstronnego rockowego brzmienia i wokalu rozciągającego się od falsetu, poprzez punkowe krzyki, aż po rytmiczne narracje.
Zespół ma tendencję do łączenia w całość różnorodnych stylów, które tworzą łącznie zaskakująco spójną muzykę. Ta różnorodność jest na płycie „Limbohead” prawdziwym znakiem firmowym norweskiej grupy, dlatego z czystym sumieniem polecam to wydawnictwo. Choć zdaję sobie sprawę, że nie spodoba się ono wszystkim bywalcom naszego portalu.