Reformat - The Singularity

Artur Chachlowski

Angielska wytwórnia płytowa Bad Elephant Music wydała debiutancką płytę elektronicznego tria rockowego o nazwie Reformat. Album zatytułowany „The Singularity” zawiera 40-minutową porcję muzyki będącą mieszanką eklektycznego rocka z elektronicznymi eksperymentami przy jednoczesnym czerpaniu różnorodnych inspiracji z tak rozległych źródeł, jak twórczość grup Squarepusher, Faith No More i… A-Ha. Produkcje grupy Reformat śmiało można też porównać do multimedialnej koncepcji, która zawiera interaktywną przygodę inspirowaną muzyką do filmów z gatunku sci-fi z lat 80. Bo to bardzo plastyczna, ilustracyjna i pobudzająca wyobraźnię, muzyka.

Materiał, który słyszymy na „The Singularity” rozpoczął swe życie jako zbiór luźnych kompozycji napisanych przez Luke’a Pajaka. Dema zostały odłożone na półkę i zapomniane na kilka następnych lat, w trakcie których Pajak skupił się na innych projektach. Pewnego dnia powrócił jednak do kompozycji zapisanych na starym twardym dysku i zdecydował, że powinien je wreszcie ukończyć. Nie zrobił tego jednak sam. Założył zespół, który ewoluował z tej nieukończonej kolekcji jego nagrań, którym producenckie szlify nadał jego przyjaciel i wieloletni współpracownik Russ Russell (Napalm Death / The Haunted). Dołączył do nich Jay Russell, który obsługuje instrumenty perkusyjne i elektronikę i we trójkę, już jako grupa Reformat, przystąpili do nagrań, które wypełniły program albumu „The Singularity”.

Proces twórczy przebiegł szybko i wyjątkowo sprawnie. Trzem muzykom udało się bezbłędnie wykorzystać chemię panująca w studiu, szybko opracowali nowe syntezatorowe brzmienia, a na ścieżki perkusyjne nałożyli dźwięki basu i padów. Ostatnim elementem były partie gitarowe. Luke Pajak dołożył do swoich kompozycji kilka w sumie dość oszczędnych partii, które bardzo dobrze dopasowały się do charakterystycznej syntezatorowej ściany dźwięków, które zdecydowanie dominują na płycie „The Singularity”. Bo trzeba wiedzieć, że to bardzo syntezatorowy album. Wszechobecne instrumenty klawiszowe dominują w każdej z 12 kompozycji wypełniających program tego wydawnictwa. To one zdecydowanie wysunęły się tu na pierwszy plan i całkiem nieźle kompensują całkowity brak wokalu. Bo warto też wiedzieć, że Reformat to instrumentalne trio. Jedynie w otwierających płytę utworach „Kosmos” i „System Terror” oraz w umieszczonych gdzieś dalej „Astrograms”, „Down/Strata” i „Zeldan Skies” usłyszeć można śpiewające chórem lub szepczące łosy, ale nie są to regularne linie wokalne, a raczej harmonie pełniące rolę dodatkowego instrumentu.

W ubiegłym roku Reformat podpisał kontrakt z coraz prężniej działającą wytwórnią płytową Bad Elephant i lider zespołu, Luke Pajak, tak skomentował ten fakt: "Jesteśmy naprawdę wdzięczni, że tak renomowana wytwórnia nam zaufała i w pełni poparła wizję naszej muzyki. Czujemy, że na naszej płycie udało się nam stworzyć naprawdę charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny dźwięk i dla naszych potencjalnych słuchaczy zostawiliśmy w naszych utworach mnóstwo mniej lub bardziej zakamuflowanych elementów, które warte są odkrycia”.

No cóż… Faktycznie tak jest. Pewnie tych różnych kruczków i smaczków jest na płycie „The Singularity” o wiele więcej, ale ja odkryłem jeden i trzymam się go mocno, gdyż w trakcie każdorazowego słuchania płyty uwidacznia mi się on coraz bardziej. Otóż, syntezatorowe dźwięki grupy Reformat jako żywo przypominają mi brzmienie Genesis z utworu „Abacab”. Myślę, że zafascynowany wszechobecną na początku lat 80. elektroniką Tony Banks byłby dumny ze swoich młodszych kolegów. Ale nie tylko on. Kevin Moore także.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!