Nie wiem który już raz w przypadku nowego skandynawskiego zespołu użyję tego samego określenia: Szwedzi potrafią! Muzycy z grupy Liquid Shadow pochodzą z północnej części swojego kraju i wyraźnie to słychać w ich muzyce. Natchnione, mroczne partie melotronu, długie gitarowe popisy, doskonała sekcja rytmiczna i rewelacyjny wokal (czapki z głów przed Markusem Fagervallem!). Dodajmy do tego kompletu autentycznie piękne melodie, wielowątkowe kompozycje, techniczną perfekcję produkcji i wykonania, polot, fantazję, klimaty przyprawiające o miłe ciarki na plecach, nastroje pełne zadumy, magię… Listę komplementów można by ciągnąć w nieskończoność. Jedno jest pewne: mamy do czynienia z zupełnie nowym, ale już dojrzałym i muzycznie ukształtowanym zespołem, który plasuje się na równi z tak wielkimi tuzami prog rocka ze Skandynawii, jak Sinkadus, Landberk, Galleon, Anglagard i Anekdoten. No właśnie, Anekdoten… Muzyka Liquid Scarlet chyba najbardziej spokrewniona jest z dokonaniami Anekdoten. Ta sama stylistyka, podobna atmosfera, zbliżona konstrukcja poszczególnych utworów. I w dodatku, podobnie jak Anekdoten, w swoim składzie mają panią obsługującą instrumenty klawiszowe (Frida Lundstrom, która nie tylko świetnie gra, ale i ślicznie wygląda). Jeśli już mówimy o inspiracjach, to w muzyce Liquid Scarlet doszukać się też można odniesień do King Crimson. Karmazynowy duch cały czas unosi się nad grą młodych Szwedów. W ich muzyce słychać też ducha wczesnych produkcji Genesis. Ale dość tych porównań. Uważam, że debiutancki album grupy Liquid Scarlet ma szanse stać się sporym wydarzeniem 2004r. 53 minuty muzyki i 8 niezwykle urokliwych kompozycji, które gwarantują przeżycia na najwyższym art rockowym poziomie.
Liquid Scarlet - Liquid Scarlet
, Artur Chachlowski