Saul Blease ma 23 lata i pochodzi z angielskiego Bristolu. Od najmłodszych lat uczył się grać na fortepianie i na gitarze, a także był członkiem chłopięcego chóru katedralnego w rodzinnym mieście, w którym był nawet solistą, lecz po kilku latach, ze względu na wiek, zmuszony był przejść na „emeryturę”. Większa ilość wolnego czasu umożliwiła mu wtedy, wprawdzie krótkotrwałą, ale zawsze współpracę, z legendarną grupą Twelfth Night w charakterze wokalisty po zluzowaniu miejsca za mikrofonem przez Andy Searsa.
W grudniu 2014 r. Saul wydał swój pierwszy solowy album „Daybreak”, a trzy lata później przypomniał się EP-ką „Black Hole”. Na obu płytach dał się poznać jako twórca muzyki łączącej elementy alternatywne i rockowe, z wyraźnymi plamami industrialu i elektroniki. Oprócz solowej muzyki rockowej, Saul nagrywa też muzykę elektroniczną (robi to pod szyldem Northwoods), a także poświęca swoją energię na rozwijanie kariery muzycznej, zarówno w ramach rozlicznych zespołów, jak i projektów solowych.
„The Great War” to najnowsze dzieło Saula. A właściwie jest to koncept album opowiadający o pierwszej wojnie światowej. Stulecie jej zakończenia, które przypada w dniu premiery albumu stało się pretekstem do sięgnięcia po ten ważny temat, mówiący o początku nowych porządków w Europie. Jak wyjaśnia Saul: "ta okrągła rocznica stała się dla mnie naprawdę ekscytującą okazją pozwalającą mi na sięgnięcie do muzyki, którą napisałem już jakiś czas temu. Teraz dopisałem słowa, skomponowałem kilka nowych utworów, w których zagospodarowałem stare i nowe pomysły, i powiązałem je z tragicznymi i dramatycznymi wydarzeniami sprzed lat”.
Całość albumu „The Great War” składa się z 10 utworów. Tylko niektórym z nich Saul nadał charakter rockowych piosenek (chyba najbliżej takiemu określeniu tematom „Listen To The Man” oraz „The End”), jednakowoż większość z nich to nowatorskie przenikanie się rocka, elektroniki i industrialu z mocno wyeksponowanym rytmem i przejmującymi, czasem ocierającymi się o kakofonię dysonansami. Niełatwo się tego słucha. Ale już nawet same tytuły poszczególnych fragmentów tej koncepcyjnej całości – weźmy kilka pierwszych z brzegu przykładów, jak „War Machine”, „Hellfighter”, „Shoot To Kill” – świadczą o tym, że mamy do czynienia z dziełem tyleż ambitnym, co bardzo trudnym w odbiorze. Tak miało być. I jest. Nie sposób było opowiedzieć o jednej z dwóch najtragiczniejszych wojen w dziejach ludzkości przy pomocy muzyki „lekkiej, łatwej i przyjemnej”…