Druga połowa ubiegłego roku to udany czas dla fanów zespołu Queensrÿche. Muzycy z Seattle postanowili bowiem porozpieszczać swoich fanów, publikując w ciągu zaledwie pięciu miesięcy trzy ciekawe wydawnictwa. Pierwsze to wydane latem koncertowe DVD oraz podwójna płyta koncertowa „Mindcrime at the Moore”, zawierające zapis wykonania obydwu części metalowej opery „Operation: Mindcrime”. Możliwość wysłuchania ujednoliconych brzmieniowo obu części opus magnum grupy Queensrÿche pozwala w pełni docenić to dzieło oraz jego koncertową moc. Kilka tygodni później zespół wydał płytę zatytułowaną „Sign of the Times” stanowiącą zbiór sztandarowych utworów zespołu. W wersji dwupłytowej zespół zamieścił też kilka rarytasów dla swoich najbardziej zagorzałych fanów. I wreszcie w listopadzie ujrzała światło dzienne płyta „Take Cover”, na której zespół zaprezentował swoje wersje utworów innych wykonawców. Utworów, które z przytoczonych na wkładce powodów, były ważne dla muzyków zespołu.
Nie wszystkie covery zamieszczone na „Take Cover”, to kompozycje, które można umieścić w kategorii „rock progresywny”. Muzycy nie ograniczyli swojego wyboru do utworów mieszczących się w ramach określonego gatunku. Znajdziemy tu przeróbki klasycznych kompozycji rockowych, heavy metalowych, musicalowych, a nawet operowych. Do tego ostatniego gatunku należy zaśpiewany przez Geoffa Tate’a po włosku utwór „Odissea”.
Dla wielbicieli rocka progresywnego zespół przygotował dwie perełki. Pierwsza to otwierająca płytę, porywająca wersja „Welcome to the Machine” – klasycznej kompozycji zespołu Pink Floyd. Słyszałem wiele coverów tego utworu, jednak żaden nie zrobił na mnie dotychczas takiego wrażenia, jak ten z „Take Cover”. Brzmienie, jakie muzycy Queensrÿche nadali kompozycji z „Wish You Were Here” jest dużo cięższe, niż to znane z oryginalnej wersji. Głos Tate’a uzyskuje niezwykłą siłę na tle znakomicie funkcjonującej maszynerii uruchomionej przez instrumentalistów zespołu. Słuchając tego utworu można, rzeczywiście odnieść wrażenie bycia wciąganym w tryby maszyny, która doprowadzi jednostkę do zniszczenia. Queensrÿche’owi udała się rzecz chyba niemożliwa, a mianowicie ich interpretacja lepiej realizuje zamysł utworu niż jego oryginalne wykonanie.
Drugim progresywnym utworem na „Take Cover” jest „Red Rain” Petera Gabriela. Utwór ten w wykonaniu Queensrÿche brzmi ciekawie, jednak nie dostarcza takich wrażeń jak „Welcome to the Machine”. Podobnie sytuacja wygląda z przeróbką klasycznego utworu z repertuaru Black Sabbath „Neon Knights”. Utwór ten sporo zyskuje dzięki nowoczesnemu brzmieniu, jakie nadali mu muzycy zespołu, jednak nie traci przy tym nic ze swojej oryginalnej siły.
Pozostałe covery zawarte na „Take Cover” to spora dawka ciekawej muzyki, jednak członkom zespołu nie udało się osiągnąć w żadnym z nich takiego efektu, jakim popisali się w „Welcome to the Machine”. Znakomicie wypadają zwłaszcza „Synchronicity II” z repertuaru The Police oraz „Heaven on Their Minds” - utwór pochodzący z muscialu Andrew Lloyd Webbera „Jesus Christ Superstar”. Ponadto muzycy Queensrÿche podjęli się na „Take Cover” niezwykle karkołomnego zadania, mianowicie wykonania utworu z repertuaru grupy Queen. Dotychczas podobne przedsięwzięcia kończyły się klęska. Wybór muzyków padł na tytułową kompozycję z ostatniego albumu angielskiego zespołu zatytułowaną „Innuendo”. Queensrÿche wyszedł z tej próby obronną ręką, choć można mieć do tego coveru pewne zastrzeżenia. Tate zaśpiewał ten utwór znakomicie, jednak nie udało mus się przywołać w pełni emocji wyczuwalnych w głosie wokalisty Queen.
Podsumowując, „Take Cover” to udana płyta, która pokazuje kunszt, wyczucie oraz szacunek, z jakim muzycy Queensrÿche podchodzą do klasycznych rockowych kompozycji. Płyta ta zdecydowanie umili czas oczekiwania na kolejny pełnoprawny album amerykańskiego zespołu.