Przed napisaniem tego tekstu zerknąłem na nasze małoleksykonowe recenzje poprzednich płyt grupy Red Sand. Najczęściej przewija się w nich stwierdzenie, że muzyka tego zespołu praktycznie nie zmienia się na przestrzeni ostatnich 15 lat, bo tyle mniej więcej minęło od czasu debiutu Kanadyjczyków w postaci płyty „Mirror Of Insanity”.
W przypadku najnowszej jest podobnie, choć jest na „Crush The Seed” kilka rzeczy, które z pewnością zaskoczą nawet najbardziej oddanych fanów zespołu. Najważniejszym nowym elementem jest subtelne przesunięcie muzycznych inspiracji od wczesnego Marillion do późnego Pink Floyd. No, może nie do późnego, bo chociażby w zaprezentowanym na kilka tygodni przed premierą albumu „Crush The Seed” utworze „Were They Born Like That?” aż roi się od nawiązań do kultowej kompozycji „Shine On You Crazy Diamond”. Nawiasem mówiąc, ten trwający ponad 10 minut wspaniały epik wydaje się być, obok suity „Woman”, najmocniejszym punktem programu nowej płyty Red Sand. Ale o tym za chwilę.
Premiera płyty „Crush The Seed” miała zbiec się z pierwszymi koncertami tej kanadyjskiej grupy w Europie. W ramach wiosennej trasy zespół Simona Carona miał przyjechać także i do nas, by zagrać w Piekarach Śląskich i Poznaniu, lecz nieszczęsna pandemia COVID-19 pokrzyżowała te plany. Z tego co wiem, mówi się o planowanym przyjeździe Red Sand do Polski we wrześniu br., ale kto z nas wie co będzie się działo za pół roku, skoro aktualna sytuacja jest nie tylko dynamiczna, ale z dnia na dzień wydaje się coraz bardziej dramatyczna…
Wracając do muzyki, to przyznam że nowy album Red Sand wywarł na mnie pozytywne wrażenie. I to z kilku powodów. Raz, że Simon Caron i spółka odrobinę inaczej rozłożyli na nim stylistyczne akcenty, dwa - że jest trochę dłuższy od poprzedników (płyta „Crush The Seed” trwa blisko godzinę!), trzy – że to płyta z mocnym, wizjonerskim wręcz, przekazem, a cztery – że materiał muzyczny wypełniający ten krążek jest po prostu najmocniejszy od wielu, wielu lat.
Tak więc od razu zaznaczę, że odbieram tę płytę zdecydowanie in plus. Zachwycił mnie nie tylko wspomniany już utwór „Were They Born Like That?” mocno osadzony w stylistyce Pink Floyd. Podobać mogą się też inne kompozycje. Zresztą i w kolejnej, „Human Claim”, też wyraźnie pobrzmiewają pinkfloydowskie odnośniki (tak z okolicy albumu „Animals”). Z kolei w trwającej ponad 17 minut wielowątkowej kompozycji „Woman” Red Sand ewidentnie powraca do swoich marillionowskich fascynacji. Szczególnie gitara brzmi tu tak, jakby grał na niej sam Steve Rothery. Bardzo udana to kompozycja i cieszę się, że słyszę tę grupę w aż tak wysokie formie. Dwie kolejne, z tym że nieco już krótsze nagrania, „Fight For Us” i nie wiedzieć czemu oznaczony jako bonus „Dust And Hope”, to także udane, choć może nieco ciut mniej wyraziste, utwory, które dobrze pasują do logicznie poukładanego programu płyty. Pomiędzy nie wszystkie powplatane są trzy, stosunkowo krótkie, części nagrania tytułowego: dwie instrumentalne i tylko pierwsza, która pełni rolę muzycznego wstępu do zawartości płyty, jest z tekstem:
Crush the seed and swear
Laugh, from the flesh
Trapped and you’ll see,
bleed Cause you ride,
empty heart…
„Crush The Seed” to album koncepcyjny, który opowiada historię gatunku ludzkiego, który sam niszczy świat. Mówi o równości, opowiada o ludziach niszczących naturę, zabijających zwierzęta, z wielu głupich powodów nieliczących się z tym, co nas otacza. A natura idzie własnym krokiem i zawsze, jak gdyby nigdy nic, sięga po swoje… Zważywszy na to, co akurat teraz dzieje się na całym świecie, można powiedzieć, że to temat zgoła apokaliptyczny. I wizjonerski… Z tego wszystkiego rodzi się przesłanie, które grupa Red Sand kieruje do odbiorców swojej muzyki: dbaj o każdy najmniejszy gatunek zamieszkujący razem z Tobą naszą planetę. Ponieważ wszystkie są tego warte. Zatrzymaj bezużyteczną rywalizację i walkę o dominację. Posiadanie nie może być najważniejszym celem Twojego życia. To, czego potrzebujesz, jest na wyciągnięcie ręki. Uważnie rozejrzyj się wokoło, a zamiast uśmiechów na twarzach zobaczysz wiele ran i blizn. Dlaczego ból czy strach ma być czynnikiem kontroli? Nie potrzebujesz tego. Po prostu kochaj. Patrz sercem, bo najważniejsze sprawy są dla oczu niewidoczne...
Teksty napisała Barbara Caron, muzykę skomponował Simon Caron (w „Crush The Seed Part 2” jako współkompozytorka wymieniona jest Pennsylia Caron), który zagrał na gitarach, basie, fortepianie i innych instrumentach klawiszowych. Jak widać, Red Sand stało się rodzinnym przedsięwzięciem klanu Caronów, gdyż na płycie „Crush The Seed” wstępuje zaledwie dwóch innych muzyków: na perkusji Perry Angelillo, a śpiewa Steff Dorval.
„Crush The Seed” to dobra płyta. To cieszy. A co cieszy jeszcze bardziej, to to że wyraźnie widać (słychać!) na niej tendencję zwyżkową… Red Sand powrócił w dobrej formie. Szkoda, że tylko z płytą, a nie także z koncertami. Ale pozostaje wierzyć, że co się odwlecze…