Cytując słowa piosenki „Powróćmy jak za dawnych lat” postanowiłem napisać kilka zdań o Zbigniewie Wodeckim i jego płytowym debiucie z 1976 roku. Okazja jest ku temu szczególna – maj to miesiąc, w którym się urodził, jak również i ta smutna, w którym odszedł do Niebiańskiej Orkiestry. Dokładnie trzy lata temu... Także w połowie maja tego roku ukazała się specjalna, limitowana, kolorowa reedycja fonograficznego debiutu Zbigniewa Wodeckiego z 1976 roku. Ten pięknie wydany winyl w żółtym kolorze już znalazł się na mojej półce w stosownym miejscu obok innych płyt artysty.
Zbigniew Stanisław Wodecki (ur. 6 maja 1950r. w Krakowie, zm. 22 maja 2017r. w Warszawie) – polski piosenkarz, muzyk, multiinstrumentalista. Pod koniec lat 60. związany był z kabaretem Piwnica pod Baranami, zespołem Anawa oraz Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia i Krakowską Orkiestrą Kameralną. Jako piosenkarz zadebiutował w 1972 roku na X Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Wystąpił wówczas z piosenką "Znajdziesz mnie znowu”, za którą otrzymał nagrodę za najlepszy debiut. Rok później ukazał się maksisingiel „Tak To Ty”, a na nim, poza tytułowym nagraniem, można było usłyszeć „Nasze Love Story”, „Znajdziesz Mnie Znowu” i „Zanim Nas W Ramiona Weźmie Jesień”. Po trzech latach nagrał swój debiutancki album zatytułowany „Zbigniew Wodecki” - może trochę zapomniany, a młodszemu pokoleniu w ogóle nieznany. Potem rozwinęła się jego piękna kariera sceniczna, szczegółów której nie muszę tutaj opisywać. Przypomnę tylko, że w 2015 roku utwory z debiutanckiej płyty można było usłyszeć w nowej wersji na albumie „1976: A Space Odyssey” nagranej wspólnie przez Zbyszka Wodeckiego i zespół Mitch & Mitch. Wydawnictwo to uzyskało status platynowej płyty.
Warner Music Poland przygotował niedawno limitowaną edycję 12 kultowych polskich winyli. A wśród nich znalazł się album „Zbigniew Wodecki”. Jak brzmiał głos piosenkarza ponad 40 lat temu przekonamy się słuchając kompozycji, do których słowa napisali miedzy innymi Leszek Długosz, Paweł Howil, Janusz Terkowski, Marian Sokalski i Andrzej Kuryło. Muzykę zaś skomponowali Zbigniew Wodecki, Wojciech Trzciński, Jarosław Kukulski i Marian Zimiński. Pierwsza długogrająca płyta w dyskografii tego muzyka i wokalisty dziś odtwarzana w całkiem innej rzeczywistości odkrywa przed nami wspaniały muzyczny świat lat 70. W tamtym okresie, gdy do głosu dochodziła muzyka młodej generacji prezentowana przez takie kapele, jak Krzak, Exodus, Kombi, Perfect, Maanam i Kasa Chorych, trudno było się przebić muzyce prezentowanej przez Zbyszka Wodeckiego. Jednak po latach trzeba przyznać, że melodie grane przy użyciu instrumentów symfonicznych i ten jego głos o szlachetniej barwie mają swoją czarującą i przyciągającą moc. Talent i muzyczne wykształcenie z czasem pozwoliły mu zaprezentować się w różnych odcieniach muzyki rozrywkowej. Jak tu nie ulec urokowi tak pięknie skrojonych melodii jak „Rzuć to wszystko, co złe” czy melancholijnej „Pieśni ciszy”? Nieodzowne trąbki, chórki, organy, skrzypce i bogata aranżacja dodają niezwykłego uroku poszczególnym kompozycjom.
Na zakończenie strony „A” omawianego longplaya usłyszymy utwór „Panny Mego Dziadka” i jeśli te muzyczne „smaczki” sprzed lat rozbudziły w nas apetyt, to czas na stronę „B”, którą rozpoczyna nagranie „Dziewczyna z konwaliami”. Muzyka, która jest lekka i nastrojowa oraz słowa piosenki rozbudzające w nas pozytywną wyobraźnię dają wytchnienie przez te parę chwil spędzonych z twórczością Wodeckiego i pięknymi solówkami w jego wykonaniu. Bo jak tu nie pokłonić się tak pięknie wpadającemu w ucho nagraniu „Przedmieścia”?... Po latach z sentymentem doceniamy twórczość naszych rodzimych artystów. Piosenki naszych rodziców nie zawsze nam się podobały. Ale są tacy wykonawcy, którzy potrafili łączyć pokolenia i do nich można zaliczyć Zbigniewa Wodeckiego.
Wspomnienia i przyjaźnie, również te muzyczne, kierują nas czasami do lat młodzieńczych, gdy nasze sercowe emocje miały swe muzyczne odzwierciedlenie. Przyznaję, że znałem kilka przebojów mistrza Wodeckiego, ale ten debiutancki album poznałem dopiero niedawno i cieszę się, że ukazał się on w tej specjalnej wersji. W podziękowaniu za te i późniejsze jego nagrania, które umilają nie tylko moje życie, zrodziła się w mojej głowie myśl, by napisać ten tekst. Gdy po latach na nowo dane jest nam poznać twórczość dziś już nieżyjącego artysty zastanawiamy się, dlaczego dopiero teraz?... Wszystko ma swój czas, wystarczy tylko dać szansę tym melodiom trafić do naszego serca, by tam zagościły na zawsze.
Debiutancki album „Zbigniew Wodecki” to dziś klasyka szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej pełnej licznych wspaniałych muzycznych niuansów skwapliwie przemyconych przez Zbyszka i jego muzycznych inspiracji. Również wielkie uznanie należy się orkiestrze pod dyrekcją Wojciecha Trzcińskiego i grupie wokalnej Alibabki, bo w znaczący sposób nadali tym kompozycjom nieprzemijającego uroku i wdzięku, który po latach brzmi intrygująco i potrafi wzbudzić łezkę w naszych oczach.
Myślę, że pośród słuchaczy MLWZ są również tacy, którym twórczość tego krakowskiego muzyka jest znana i lubiana, mimo zmieniających się muzycznych trendów. Na koniec dodam, że każdy utwór z debiutanckiego wydawnictwa Wodeckiego sporo by mógł dziś zamieszać na różnych listach przebojów.
Obecnie pamięć o tym wirtuozie instrumentów i głosu, jakim niewątpliwie był Zbigniew Wodecki, powraca i wzmacnia się poprzez liczne koncerty. „Wodecki Twist Festival”, w których miałem przyjemność uczestniczyć w ubiegłym roku, był prawdziwym świętem. Zaproszeni artyści zaśpiewali piosenki Wodeckiego dając wiele radości licznie zgromadzonej publiczności. Mam cichą nadzieję, że w tym roku, pomimo wciąż trwających obiektywnych trudności, spotkamy się w Krakowie na „Wodecki Twist Festival 2020”. Bilet mam już kupiony i tylko czekam na potwierdzenie odpowiedniego, dogodnego dla obecnych czasów, terminu koncertu.