Moaning Silence to grecka formacja założona w 2014 roku przez gitarzystę i wokalistę Christosa Ntounisa. Już w następnym roku ukazał się pierwszy album tego zespołu zatytułowany „A World Afraid Of Light”. Dwa lata później Moaning Silence nagrał kilka piosenek z nową wokalistką Eleni Kapsimali, co zaowocowało wydaniem EP-ki pt. „Fragrances From Yesterdays”. Panowała na niej melancholijna atmosfera, chwytliwe melodie (m.in. cover „Yesterday” grupy The Beatles) i oczywiście spokojnie rozwijające się medytacyjne kompozycje o nieśpiesznym tempie. Dualizm ostrego męskiego i delikatnego kobiecego wokalu stworzył niezwykły harmoniczny teatralny akcent, który w połączeniu z duchem atmosferycznego doom/gothic metalu z pewnymi elementami progrockowymi stał się znakiem firmowym grupy. Takiej stylistyce grupa Moaning Silence pozostała wierna do dziś.
A dziś cieszymy się nowym pełnowymiarowym wydawnictwem tej greckiej formacji. Styl się nie zmienił, ale zmieniła się wokalistka. Rolę muzy Christosa Ntounisa przejęła teraz Eleftheria Aggeloudi. Nowa wokalistka swoim kuszącym śpiewem, niczym morska nimfa, zaprasza w muzyczną podróż i pomaga słuchaczowi stać się ważną częścią tej podróży. Z kolei nieco chropowaty, nieraz zahaczający o growl, wokal Christosa raz stanowi przeciwwagę dla jej jedwabistego głosu, a raz staje się jego doskonałym uzupełnieniem. Piękna i bestia... To właśnie oni, we dwójkę (choć skład grupy uzupełniają jeszcze: Harry - instrumenty klawiszowe, Antonis – bas oraz Vangelis X – perkusja), stanowią dwa koła napędowe nowej płyty, która pod tytułem „A Waltz Into Darkness” ukazała się połowie br.
Na płycie znajdujemy całe spektrum żywych muzycznych emocji. Balansując między jasnymi promieniami letniego słońca a przenikliwym zimowym chłodem, Moaning Silence zabiera odbiorcę do swojego mrocznego i nawiedzonego świata. Majestatyczne dźwięki, które przez cały czas panują na tym krążku prowadzą słuchacza od jednego do drugiego punktu kulminacyjnego. Moaning Silence umiejętnie łączy na swojej nowej płycie gotycki smutek spod znaku My Dying Bride z elementami uduchowionego brzmienia Anathemy i bardziej rockowego stylu Candlemass.
Album „A Waltz Into Darkness” jest hołdem dla emocjonalnej i bardzo ekspresyjnej strony mrocznego metalu. Większość piosenek wydaje się swoistymi krótkimi opowieściami, bo w rzeczy samej, zespół wydaje się raczej opowiadać historie niż grać zwykłe piosenki w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Pośród ośmiu wypełniających ten album tematów wyróżnia się otwierające tę płytę nagranie „Rite Of Decay”, które wprowadza słuchacza w mroczną krainę starego dobrego gotyku/doom/death metalu i muzyki spod znaku zespołów Septicflesh i Theatre Of Tragedy. Zaskakujące jest to, w jaki sposób instrumenty klawiszowe kreują atmosferę smutku i rozpaczy. Proszę posłuchać samego początku „Towards The Sun” i zobaczyć jak intensywnie ten utwór ewoluuje. Podkłady gitarowe w tle brzmią tak, że gdyby nie śpiew Eleftherii, można byłoby powiedzieć, że to The Black Noodle Project. Magicznym momentem jest niespełna trzyminutowe instrumentalne nagranie tytułowe, które stanowi nieformalny wstęp do rozpoczynającego się zaraz po nim najdłuższego na tym krążku nagrania „Songs For Winter”. A w nim słyszymy najpierw przepuszczony przez vocoder męski głos przeradzający się po chwili w zachrypnięty growl, który zsynchronizowany jest pięknie z żeńskim wokalem i soczystą linią basu. Pod sam koniec tego utworu klawisze zachowują się jak naturalny łącznik pomiędzy smutnym śpiewem Eleftherii, a niemalże metalową instrumentacją. Z kolei utwór „I Am the Sorrow” trzeba wyróżnić za mroczny klimat, w którym jest zawieszony. Piosence tej towarzyszy wideoklip (polecam poszperać na YouTube), który w miarodajnym stopniu reprezentuje estetykę, po której obraca się zespół. No i jest wreszcie zamykająca płytę kompozycja „The Lights of Alexandria”: to kolejne wyróżniające się nagranie, które zadziwia lirycznym tonem fortepianu, będącym podkładem do narracji wiersza Konstantinosa Kavafisa recytowanego w języku greckim. Ta finałowa chwila jest najmocniejszym punktem programu tej płyty i jest zarazem najlepszym przykładem doskonałej równowagi pomiędzy jasną i ciemną stroną muzyki grupy Moaning Silence.
Podsumowując, to ciekawy, choć bardzo mroczny muzyczny zestaw, który ładnie oddaje charakter i styl, jaki upodobał sobie ten zespół. Zapewniam, że na „Waltz Into Darkness” jest czego słuchać. I choć całość twa niespełna trzy kwadranse, a poszczególne utwory nie są zbyt długie, to razem tworzą spójną całość, której słucha się znakomicie. Fani gotyckiego doom metalu zrobiliby duży błąd, gdyby nie sięgnęli po to wydawnictwo i nie docenili klasy, jaką reprezentuje firmujący go grecki zespół.