Nasz rodzimy zespół The White Kites zadebiutował w 2013 roku przedstawianym na naszych łamach albumem „Missing”. Po kilku latach przerwy spowodowanej problemami zdrowotnymi członków zespołu (część tekstów nowych utworów odnosi się do tego) oraz działalnością w innych zespołach (m.in. w Signal To Noise Ratio, Traces To Nowhere, William’s Thing), muzycy grupy The White Kites przypominają się nowym albumem zatytułowanym „Devillusion”.
Podstawą unikalnego stylu zespołu są zróżnicowane doświadczenia muzyczne jego członków: - od art rocka (Przemysław Piłaciński) poprzez folk (Paweł Betley), post rock (Jakub Tolak), aż do aktorskich inklinacji wokalisty (Sean Palmer). Zespół aktualnie działa w składzie: Sean Palmer – śpiew, Przemek Piłaciński – gitary, Jakub Lenarczyk – instrumenty klawiszowe, Paweł Betley – flet, Jakub Tolak – perkusja oraz nowa twarz w zespole: basistka Marysia Białota, grająca na Fender Rhodes Piano Bass. Na „Devillusion” nie brakuje też gości. M.in. Ola Bilińska śpiewa w utworach „Warsaw Summer”, „Mysteries In The Sky” oraz „Mother Mars”, Katarzyna Gaweł gra na saksofonie w „Fallen Star”, a w kilku utworach pojawia się też dodatkowy gitarzysta Bartek Woźniak.
Debiutancki album "Missing" zebrał pochlebne recenzje w krajowej prasie (Teraz Rock, Lizard, Shindig Magazine, Koid'9), jak i serwisach muzycznych na całym świecie. Po wydaniu płyty zespół koncertował w Polsce i Wielkiej Brytanii. Po kilku latach przerwy grupa The White Kites powraca z nowym materiałem, albumem “Devillusion”, którego premiera miała miejsce 1 września tego roku. Podobnie jak na debiutanckim albumie, słyszymy na nim mieszankę psychodelii, barokowego popu, dźwięków Canterbury i soczystego rocka. Zespół czerpie głównie z tradycji brytyjskiego rocka z przełomu lat 60. i 70. (Genesis, Pink Floyd, Robert Wyatt, The Zombies), lecz w autorskich piosenkach zespołu można odnaleźć również wpływy folku, musicalu czy muzyki dawnej.
Od strony muzycznej album "Devillusion" jest prawdziwym kalejdoskopem różnych stylów opartym na rdzeniu rocka i blues rocka (utwory „Spinning Lizzie”, „Blurred”) z mocnymi wpływami psychodelii („Not a Brownie”, „QRMA”) i art rocka („Fallen Star”). Dużo jest na tym krążku niezwykle ciekawej muzyki, a do najciekawszych fragmentów płyty zaliczyłbym kompozycje „Rather Odd”, „Frozen Heartland” oraz zamykające program albumu nagranie „Fallen Star”.
Ponieważ zespół jest aktualnie w rozjazdach oraz w związku z panującymi aktualnie covidowymi restrykcjami tym razem nie jest planowa tak rozbudowana działalność koncertowa, jaką grupa The White Kites zademonstrowała przy pierwszej płycie. Dlatego tym bardziej warto koniecznie sięgnąć po nowy album i dokładnie zapoznać się z jego zawartością. Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał być zawiedziony.