Zespół Whitewater powstał w 2013 roku i został założony przez dwóch brytyjskich muzyków: Stuarta Stephensa i Paula Powella. Obaj to niezwykle utalentowani ludzie: Stuart jest wszechstronnym wokalistą, gitarzystą, klawiszowcem, podczas gdy Paul zajmuje się grą na perkusji i programmingiem. Stuart od zawsze był zagorzałym fanem rocka progresywnego i założył Whitewater, aby połączyć brzmienie klasycznych zespołów progresywnych, takich jak Pink Floyd i Supertramp z bardziej współczesną estetyką ambient zbliżoną do twórczości grup Orbital czy The Future Sound of London.
Pierwszy album grupy Whitewater „The Sound of a Galaxy Smashing” był dość eksperymentalnym przedsięwzięciem, ale posłużył do utrwalenia pomysłów i dźwięków, nad którymi od początku swojej znajomości pracowali Stuart i Paul, i przekucia ich w coś bardziej spójnego. Panowie dość szybko rozpoczęli pracę nad drugim albumem studyjnym „Obscured By The Sun” oraz EP-ką „Slipstream”.
„Obscured by the Sun” ukazał się na początku 2015 roku wraz z drugą EP-ką „Raison d'être”. Po ich wydaniu Paul i Stuart zdali sobie sprawę, że dopracowali się własnego, wyjątkowego brzmienia. Dość szybko przekuli je w bardzo dobrze przyjęty trzeci album zatytułowany „Universal Medium”, który w 2017 roku ukazał się nakładem wytwórni Bad Elephant Music. Dobrze wypromowane wydawnictwo przyniosło zespołowi spore uznanie, zarówno pośród fanów, jak i krytyków.
Dziś mamy w ręku najnowszy krążek grupy Whitewater zatytułowany „Dark Planet”. W jego nagraniu, jako zaproszeni goście, wzięli udział: Mike Kershaw, który zaśpiewał w trzech utworach, oraz gitarzysta Gareth Cole. Na „Dark Planet” zespół w perfekcyjny sposób łączy tradycyjne wpływy progresywnego rocka z ambientową atmosferą. Album stwarza wrażenie spokojnego, niemal wręcz relaksacyjnego, a wypełnia go 10 średniej długości muzycznych tematów (w tym dwa utwory instrumentalne). Większość z nich kręci się wokół delikatnych, powolnych i rezonujących ze sobą motywów fortepianowych z subtelnym wsparciem gitar oraz gitarowych solówek. Czasami odzywają się też mocniejsze konstrukcje gitarowe napędzane zapadającymi w pamięć riffami i nastrojowe, kinowe sekwencje. To one w głównej mierze budują klimat utworów „Again”, „Time To Move Along” „Stand In Line”, „Everything (Up Till Now) i kompozycji tytułowej, które uważam za najmocniejsze punkty programu tego albumu. Wymieniłem 5 spośród 10 utworów? Pozostałe wcale nie są gorsze. Muzyczny przekaz Whitewater jest rzeczywiście bardzo mocny, a dodatkowym elementem go potęgującym jest fakt, iż bardzo często jako dodatkowy instrument zespół wykorzystuje prawdziwe poczucie przestrzeni i ciszy.
Przy pierwszym, drugim przesłuchaniu odnosi się wrażenie, że słucha się dość prostych i spokojnych piosenek, ale to tylko pierwsze skojarzenie, a zarazem część większego planu polegającego na tym, by zahipnotyzować i wciągnąć słuchacza w świat surowo brzmiących elektronicznych klawiszy, ciepłego basu, okazjonalnych gitarowych solówek oraz napędzających brzmienie Whitewater nostalgicznie brzmiących dźwięków fortepianu. Pod wieloma względami „Dark Planet” to album spokojny i refleksyjny, pogrążony w klimacie jesiennej nostalgii, nadający się w sam raz do relaksu po ciężkim dniu i do słuchania z lampką ulubionego trunku pod ręką.
Życzę wielu miłych wrażeń podczas wieczornego słuchania…