Chris Wicked to doświadczony norweski muzyk pochodzący z miasta Bergen, najbardziej znany chyba jako wokalista grupy Malice In Wonderland. Zespół nie istnieje już od ponad 5 lat, a Chris skupił się teraz nad rozwinięciem swojej kariery solowej.
W 2018 roku wydał swój pierwszy singiel "Bare Deg og Meg og Natten", którego norweski tytuł („Tylko ty, ja i noc”) sugerował, że skoncentrował się na śpiewaniu w swoim ojczystym języku. I tak w istocie jest na wydanym przez Apollon Records albumie „Aleine”. Chris spędził sporo czasu w Polyfon Studio, a jego debiutancki album został nagrany przy współudziale elity skandynawskiego black metalu – w nagraniach udział wzięli m.in. Gaahl (z grupy Gaahls Wyrd), Hoest (Taake, Gorgoroth), V'gandr (Helheim, Taake) i Niklas Kvarforth (Shining SE). Jednak ta ostatnia informacja może się okazać o tyle myląca, że „Aleine” w żadnym wypadku nie zawiera muzyki ekstremalnej, głośnej, niestrawnej czy męczącej* (*niepotrzebne skreślić).
To album niezwykłej urody. Zawiera melancholijne, bardzo melodyjne i chwytliwe, w większości stonowane utwory z mroczną, ale piękną i niezwykle miłą dla ucha ekspresją. Inspirowane są one twórczością takich artystów, jak Nick Cave, David Bowie, The Cure czy Depeche Mode. Piosenek na „Aleine” jest siedem i trwają one niespełna pół godziny, ale nawet jeżeli jest to tak krótki album, to warto podjąć wysiłek i wejść w jego posiadanie, bo naprawdę jest on pełen niezwykle urokliwej muzyki oraz ciepłego śpiewu Chrisa. Do wyróżniających się utworów należą: kompozycja tytułowa, „Engler”, „Når Allting Svartner”, „Natten”, finałowy „Sørgebånd” (to najspokojniejsza i najbardziej nastrojowa piosenka na tym albumie, prawdziwa melancholijna perełka, która wręcz rozdziera duszę) oraz… „Bergen, Bergen”. Ten ostatni powinien zostać uznany przez władze tego deszczowego norweskiego miasta za oficjalny hymn sławiący dobre progrockowe imię tego niezwykłego miejsca na ziemi.