Mission Jupiter - Talk To Me

Tomasz Dudkowski

Po raz pierwszy zetknąłem się z nazwą Mission Jupiter, gdy ujrzałem ją na plakatach promujących polską trasę Riverside, która miała się odbyć w ubiegłym roku, a na której w charakterze gości specjalnych miał wystąpić tenże zespół. Szybkie przeszukanie przepastnych zasobów internetu i okazało się jest to bardzo ciekawe zjawisko na rockowej scenie. Piątka muzyków, grający na gitarze Vladimir Shvakel, basista Artsiom Gulyakevich, saksofonista i klawiszowiec Dzmitry Saldatsenka, perkusista Eugene Zuyeu oraz wokalistka Nastya Shevtsova, proponują słuchaczom miks muzyki rockowej z elektronicznymi oraz jazzującymi smaczkami okraszonej bardzo interesującym śpiewem.

Zespół powstał w roku 2015 w Mińsku na Białorusi. Początkowo był to typowy projekt studyjny, ale z czasem muzycy zauważyli, że dogadują się ze sobą na tyle dobrze, że może warto poświęcić temu przedsięwzięciu więcej czasu i tak Mission Jupiter stał się pełnoprawnym zespołem. Swój pełnowymiarowy debiut („Architecture”) wydali w roku 2018 za sprawą wydawnictwa Epictronic. W 2019 roku został on wznowiony (na płycie kompaktowej i winylu w dwóch wersjach kolorystycznych) przez polską wytwórnię Audio Anatomy. W ubiegłym roku rozpoczęli nagrywanie nowego materiału, a pierwszym zwiastunem był dołączony do magazynu Lizard singiel „Confession”. To oparta na brzmieniu gitary akustycznej i niemalże onirycznym śpiewie, ballada, która w końcowym fragmencie zyskuje moc, za sprawą elektronicznie przetworzonych bębnów. Krótki, niespełna trzyminutowy utwór, zilustrowany bardzo ciekawym teledyskiem udanie zaostrzył apetyt na cały album.

Ci, którzy po wysłuchaniu singla spodziewali się takiej właśnie, nastrojowej, płyty mogą być nieźle zaskoczeni słuchając otwierającego album utworu „Billion Miles Away”. Zaczyna się on bowiem, niczym pozbawiony spokojnego intro „Untethered Angel” z ostaniej płyty Dream Theater. Potem podkład robi się bardziej transowy, a Shevtsova może pochwalić się zdolnościami wokalnymi przechodząc od szeptu, do emocjonalnego śpiewu w refrenie, w którym swoje dopowiada też Shvakel niczym Marko Hietala wspierający Tarję Turunen (lub Anette Olzon czy też Floor Jansen) w nagraniach Nightwish. Po tym „kosmicznym kopie” (tekst dotyczy opuszczenia Ziemi) otrzymujemy nieco ukojenia w postaci utworu „Amen”. Początkowo spokojny z syntezatorowym basem fajnie rozwija się, by w refrenie nabrać siły. W drugiej części możemy usłyszeć gitarę akustyczną oraz wokalizę, po której ze zdwojoną siłą powraca refren:

“And you say Amen

Pray for everything in your life

Tiny laydown, simple obstacle

won't change your smile”.

Ścieżka nr 3, „Blizzard”, zaczyna się bardzo nastrojowo. Delikatna perkusja, subtelna elektronika i zwiewny śpiew usypiają czujność słuchacza, by w drugiej części niczym tytułowa zamieć przyspieszyć i porwać nas ze sobą. Na uwagę, oprócz zmian nastroju, zasługuje tu bardzo interesujące solo na gitarze Vladimira Shvakela. „On My Own” to song o samotności, który ponownie możemy podzielić na spokojne zwrotki, choć z emocjonalnym śpiewem, i podniosłe refreny. Nastya Shevtsova po raz kolejny prezentuje swoje niebanalne możliwości głosowe, raz niemalże szepcąc, by po chwili zachwycić pełnym emocji śpiewem. Nietrudno jest mi wyobrazić sobie, że gdyby wystartowała w jednym z licznych talent show, w cuglach by wygrała i zawojowała popowe sceny. Na szczęście dla nas, tworzy zgrany zespół z czwórką instrumentalistów i zachwyca swym głosem na rockowej płycie. Kolejny popis tej drobnej wokalistki o głosie odwrotnie proporcjonalnym do jej fizycznej wielkości, to zaśpiewany, jako jedyny na płycie, w ojczystym języku „Адзіны шлях” („Jedyny sposób”). Ta podniosła ballada to kolejny bardzo mocny punkt albumu, który bez trudu mógłby zwojować listy przebojów.

„Агню для нас

Святла і штодня

Спытай сябе

Хто мы і дзе

Наш час, наш шлях”.

Mieliśmy balladę, więc pora na zmianę nastroju. Tą przynosi, rozpoczynająca drugą stronę winylowego wydania, utwór „My Hipocrisy” z wykrzyczanym w refrenie dwuwersem:

„No, get off me

Please get off me”.

Tu wreszcie możemy usłyszeć jeden z charakterystycznych elementów pierwszej płyty Białorusinów, jaką były dźwięki saksofonu. Co prawda Dzmitry Saldatsenka jeszcze oszczędnie raczy nas swoimi umiejętnościami, ale klimat „Architecture” powraca. Czas teraz na singlową „Spowiedź”, czyli balladę „Confession”, o której pisałem we wstępie. Po niej następuje kolejna radykalna zmiana nastroju za sprawą industrialnego „Perfect Reaction”, w której wokalnie udziela się Vladimir Shvakel. Głos Shevtsovej i tu wybrzmiewa w postaci interesującej wokalizy. Kolejna ścieżka, „Waterfall”, to kolejna ballada z wykorzystaniem gitary akustycznej. Poniekąd powraca klimat z „Confession”, z tą różnicą, że utwór ten jest bardziej rozbudowany. Jest tu miejsce na cudowną partię saksofonu oraz mniej „mechaniczny” podkład perkusyjny. Całość kończy dynamiczny, najdłuższy w zestawie, ośmiominutowy instrumental „Jupiter’s Master”. Ten bardzo energetyczny fragment z popisami w grze na saksofonie, gitarze (proszę zwrócić uwagę na wirtuozerskie solo, którego nie powstydziłby się Petrucci) oraz klawiszach, a także zawierający kolejną wysmakowaną wokalizę, idealnie sprawdziłby się jako koncertowe intro. Póki co zamyka on album „Talk To Me”. A właściwie kończą go nuty zagrane na fortepianie przez gościnnie występującego w tym fragmencie albumu Vitaliya Bisiukova.

Okładkę „Talk To Me” zdobi zdjęcie umorusanej wokalistki próbującej się uwolnić z krępujących ją kolorowych lin. Może to symbolizować potrzebę wyrwania się z przytłaczającej codzienności i potrzebę kontaktu, rozmowy z drugim człowiekiem. Czy interpretacja jest właściwa? O to należałoby zapytać autorkę zdjęcia, którą jest Veronika Malyavka, czy też sam zespół. Jak wspomniałem, album ukazuje się dzięki wytwórni Audio Anatomy, która wydała go w formie płyty kompaktowej umieszczonej w twardym, składanym, kartonikowym opakowaniu oraz w postaci kolorowego (biało-czerwony splatter) winyla w okładce typu gatefold. Jedynym zastrzeżeniem, co do wersji kompaktowej, jest brak choćby cienkiej książeczki z tekstami. Te wydrukowane są jedynie wewnątrz okładki edycji winylowej.

45 minut obcowania z drugim albumem Białorusinów mija niepostrzeżenie, ani przez chwilę nie pozwalając słuchaczowi na znudzenie. Na pewno jest to zasługa licznych zmian nastroju oraz wspaniałej produkcji i nowoczesnego miksu. Za oba te aspekty odpowiada perkusista grupy, Eugene Zuyeu. „Talk To Me” to pozycja, w której odnajdą coś dla siebie miłośnicy takich artystów, jak Massive Attack, The Gathering, Within Temptation, Dream Theater, Muse, Him, Nightwish, ale też Depeche Mode, czy…Ella Fitzgerald. To trzy kwadranse energetycznej podróży z muzyką przez duże M.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!