To płyta dla mnie zupełnie niespodziewana, gdyż nieoczekiwanie dotarła do MLWZ z dalekiej Florydy, a przysłał mi ją nieznany mi wcześniej amerykański muzyk Dough Bowers. Cieszę sie ogromnie, że sława MLWZ.PL dociera aż za ocean, a w dodatku, gdy w naszej redakcyjnej skrzynce pocztowej ląduje tak udana płyta, to radość staje się jeszcze większa.
KDB3 to muzyczne alter ego Dougha Bowersa, a „When It All Comes to Pass” to wydany w styczniu, czwarty już album w jego dorobku. Składa się z dwóch długich utworów: 10-minutowej instrumentalnej kompozycji „Sequenced Fairy Tales” oraz półgodzinnej ośmioczęściowej tytułowej suity.
Większość muzyki została skomponowana i nagrana przez Bowersa podczas trudnych czasów pandemii. To jego osobista reakcja na nagłą zmianę obowiązujących norm społecznych. Skomponowanie trzydziestominutowego eposu okazało się oczyszczającym uwolnieniem tłumionych frustracji. Album mocno wpisuje się w podgatunek: rock symfoniczny, zdominowany jest przez potężne, epickie wręcz, brzmienia instrumentów klawiszowych (syntezatory to główny instrument Bowersa, który gra jeszcze na gitarach, basie i zajął się programowaniem perkusji) i bardzo mocne solowe partie gitar. Wykonali je zaproszeni goście: Frank Williams i Brian Workman, którzy w kilku miejscach utworu „Sequenced Fairy Tales” popisali się wspaniałymi solówkami na akustycznych i elektrycznych gitarach, oraz John Eargle i Chuck Tidwell kapitalnie wpisujący się w długie instrumentalne sekwencje kompozycji „When It All Comes To Pass”. Wszyscy oni dorzucili coś od siebie i zapewnili liczne charakterystyczne akcenty, zdecydowanie podnoszące poziom atrakcyjności tego wydawnictwa.
Jak już wspomniałem we wstępie, mamy do czynienia z albumem nie tyle przyzwoitym, co po prostu bardzo udanym. Rzekłbym, że pozytywnie wyróżniającym się na tle innych, pojawiających się szeroką ławą nowych wydawnictw spod znaku progresywnego rocka. Pośród efektownych partii gitar dominującą rolę w muzyce KDB3 pełnią monumentalnie brzmiące dźwięki klawiatur. Wspaniałe są syntezatorowe tła, czasem utrzymane w staromodnym, a czasem w nowoczesnym, wręcz neoprogresywnym stylu (jak na przykład porywająca syntezatorowa solówka w „The Veil”, która jest jedną z kilku finałowych sekwencji tytułowej suity). Niezłe są też partie wokalne. Dough Bowers obdarzony jest ciepłym głosem, a jego ciekawe pomysły na zróżnicowanie wokalne półgodzinnej suity, jak sekwencer i swego rodzaju wodewilowo-musicalowa formuła w „It Seemed Like A Good Idea At The Time” czy stylizacja na Petera Hammilla w „If Not For Grace” zdecydowanie urozmaicają tę bardzo długą kompozycję.
Jedynym mankamentem wydaje się automat perkusyjny. Tak to już jest z wydawnictwami niskobudżetowymi. Ale Dough Bowers to zdolna bestia. Zaprogramował to urządzenie w tak zmyślny sposób, że chwilami nie sposób rozróżnić czy gra maszyna, czy też żywy perkusista.
Podsumowując krótko: to bardzo ciekawy, utrzymany na więcej niż przyzwoitym poziomie, album. Z pewnością spodoba się sympatykom współczesnych progrockowych brzmień. Dodam jeszcze, że „When It All Comes To Pass” nie trafił do szerokiej dystrybucji i jeżeli ktoś chciałby (a powinien, bo tak dobrze zagrana muzyka nie powinna ominąć żadnego prawdziwego fana) zaprzyjaźnić się z muzyką z tego albumu, proponuję bezpośredni kontakt z artystą – za pośrednictwem jego strony internetowej www.kdb3.com, Facebooka www.facebook.com/KDB3rocks lub też na profilu Bandcamp https://kdb3.bandcamp.com/album/when-it-all-comes-to-pass, gdzie można znaleźć wszelkie informacje i szczegóły dotyczące tego bardzo udanego wydawnictwa. Gorąco polecam!