Jane Getter to artystka pochodząca z Nowego Jorku, prywatnie partnerka życiowa znanego z zespołu Stevena Wilsona keyboardzisty Adama Holzmana. Ale jej zaletą nie jest to, że jest żoną słynnego męża, a to, że potrafi z gitary wyczarowywać naprawdę magiczne dźwięki. W swojej grze i w swoich kompozycjach Jane chętnie sięga po muzyczne wpływy Mahavishnu Orchestra, King Crimson, Porcupine Tree oraz pełną garścią czerpie gitarowe inspiracje z muzyki Jeffa Becka, Allana Holdswortha i Wesa Montgomery'ego.
Jane to również uznana artystka koncertowa. Występowała razem z legendarnym jazzowo-bluesowym pianistą Jackiem McDuffem, Lennym White'em, Jaimoe (współpracował z Allman Brothers), Kenny Garrettem, grała w Saturday Night Live Band, a także koncertowała wspólnie z… Michałem Urbaniakiem i Urszulą Dudziak!
Ma w dorobku kilka solowych płyt („Jane” (Lipstick Records, 1999), „See Jane Run” i „Three” (Alternity Records, 2005, 2012)), a niedawno przygotowała nowy materiał, będący mieszanką starych, dobrych jazzrockowych brzmień z rockowymi piosenkami, przez co jej muzyka osiągnęła wszechstronniejsze i bogatsze brzmienie niż cokolwiek, co nagrała do tej pory. Nowy album nosi tytuł „Anomalia” i do jego nagrania zaprosiła następujące grono znamienitych muzyków:
Adama Holzmana (Steven Wilson Band, Miles Davis), Alexa Skolnicka (Testament), Chada Wackermana (Frank Zappa), a także Bryana Bellera, Marka Egana, Gene’a Lake’a, Stu Hamma oraz specjalnych gości w osobach Vernona Reida, Corey Glover, Theo Travisa i wokalistów Randy McStine’a i Chandy Rule.
Pierwsze co rzuca się w oczy to okładka. Prawda, że wygląda znajomo? Tak, to Lasse Hoile – nadworny grafik i autor okładek płyt Stevena Wilsona. I wydaje mi się, że jego praca zdobiąca okładkę albumu „Anomalia” jest dobrym stylistycznym drogowskazem co do stylu muzyki, z jakim mamy do czynienia na tym krążku.
A rozpoczyna się on od dynamicznego instrumentalnego utworu „Kryptone”, w którym mocne struktury akordowe wprowadzają ostry klimat podkreślony przez rozszalałe klawiatury Holzmana. Klimat jakby z późnych Jeżozwierzy. „Lessons Learned” kontynuuje ten nastrój, pojawia się też wokal Jane (najpierw przetworzony, a potem już normalny), który w powiazaniu z jej licznymi efektownymi partiami gitarowymi, potężnymi pociągnięciami perkusji Chada Wackermana oraz świetną osnową basu Stu Hamma daje ciekawy efekt wspaniale spuentowany przez organowe solo Holzmana. To dopiero początek płyty, a już wiemy, że mamy do czynienia z nieszablonową i nietuzinkową produkcją. Kolejny utwór, „Dissembler”, wrzuca jeszcze wyższy bieg głównie za sprawą „rzeźbiącej” gitary i jej „dialogów” z syntezatorami oraz bardzo przyjemnie wykonanej przez Randy'ego McStine'a partii wokalnej (Randy brzmi tutaj nieomal ja kopia Jakko Jakszyka). Jest tu jeszcze smakowity gitarowy riff w wydaniu gościnnie pojawiającego się w tym jednym nagraniu Vernona Reida. McStine wspólnie z Jane Getter tworzą fajny duet wokalny w następnym numerze - balladzie „Alien Refugee”, która szybko stała się jednym moich ulubionych fragmentów tego wydawnictwa. Głównie za sprawą wysmakowanych dźwięków fortepianu i gitary akustycznej wlewających do tego utworu pokaźną dawkę melancholii.
Kompozycja „Still Here” to powrót do atmosfery niepokoju, a Jane Getter po raz kolejny demonstruje w niej, że jest naprawdę świetną wokalistką i gitarzystką. W części instrumentalnej możemy podziwiać jej gitarowy pojedynek z Alexem Skolnickiem osadzony w kontrapunkcie do partii Holzmana zagranej na pianinie elektrycznym, przechodzącej w epickie organowe solo. W utworze „Answers” główną rolę wokalną przejmuje murzyńska wokalistka Chanda Rule. Jej fenomenalny głos czyni z tego obdarzonego świetnym refrenem nagrania prawdziwy rockowy hymn z fortepianem jako głównym podkładem melodycznym oraz delikatnymi liniami zagranymi na akustycznej gitarze.
Kolejny instrumental, „Queen Of Spies”, ze swoimi soczystymi dźwiękowymi „dialogami” na linii gitara - instrumenty klawiszowe prowadzi nas do kulminacji w postaci „Dissapear” – bardzo mocnej kompozycji, której rozległa konstrukcja opiera się na orkiestrowych instrumentach klawiszowych z syntezatorową interpunkcją i krótką, ale dobrze wpasowaną tu gitarową solówką opartą o tryskającą energią sekcję rytmiczną, w tym utworze tworzoną przez panów Marka Egana i Gene Lake'a. Podkreślić też trzeba, po raz kolejny zresztą, fantastycznie prezentującą się tutaj pod względem wokalnym główną bohaterkę tego całego muzycznego przedsięwzięcia.
Jest jeszcze na tej płycie króciutki epilog w postaci wykonanego na akustycznej gitarze nagrania „Safe House”. Przynosi ono dźwiękowe ukojenie po trzech kwadransach intensywnego, ale jakże dobrze prezentującego się, karmazynowo-jeżozwierzowego grania.
Nie znam wcześniejszych płyt firmowanych przez Jane Getter, ale wydaje mi się, że albumem „Anomalia” znalazła dla siebie odpowiednią niszę na pograniczu jazzu, metalu, rocka i dobrej rockowej piosenki, po mistrzowsku prezentując światu swoje złożone, wyrafinowane i dynamiczne kompozycje.
Tej płyty słucha się z ciekawością, z prawdziwą przyjemnością chłonie się rozliczne ukryte w niej dźwiękowe smaczki, a większość spośród dziewięciu omówionych wyżej kompozycji to utwory potrafiące fascynować swoją strukturą, melodyką oraz bezkompromisowym brzmieniem. Dlatego nie pozostaje mi nic innego jak postawić przy tym tytule duży plus, o którym z pewnością będę pamiętać przy muzycznych podsumowaniach 2021 roku.