Metamorphosis - I'm Not A Hero

Artur Chachlowski

Po pięciu latach milczenia szwajcarski zespół Metamorphosis powraca ze swoim szóstym albumem pt. „I’m Not A Hero”. Zadebiutowali w 2001 roku, więc  w środowisku progresywnego rocka już dawno zyskali sobie uznaną markę. A że nie są już nowicjuszami w tym muzycznym biznesie, to słychać to wyraźnie po dojrzałej produkcji nowego wydawnictwa.

W porównaniu z ostatnim albumem skład Metamorphosis uszczuplił się o dwóch muzyków, ale - co ciekawe - były klawiszowiec Gabrielle Maeder nadal był pośrednio zaangażowany w proces twórczy jako autor tekstów. Głównym motorem zespołu od lat niezmiennie pozostaje Jean-Pierre Schenk. Jego charakterystyczny wokal nadal jest znakiem rozpoznawalnym brzmienia Metamorphosis. Obok niego na nowej płycie grają jeszcze: perkusista Alain Widmer  oraz gitarzysta (teraz także w roli basisty) Olivier Guenat. Gdy uważnie wsłuchamy się w materiał wypełniający album „I’m Not A Hero”, to zauważymy, że roszady personalne praktycznie nie wpłynęły na jakiekolwiek zmiany stylistyczne. Jeśli już szukamy różnic, to co najwyżej można je dostrzec w nieco większym dystansie do twórczości Pink Floyd (Guenat stara się już nie naśladować Davida Gilmoura, gra trochę bardziej rockowo, ale oczywiście wciąż w duchu starszych nagrań Metamorphosis). Tak więc, nowe wydawnictwo nie przynosi raczej rewolucyjnych zmian, lecz przedstawia materiał utrzymany w spokojnym nastroju, pełen miękkich brzmień i ładnych melodii oraz przyjemnych harmonii. Grupa docelowa nie zmieniła się: „I’m Not A Hero” prawdopodobnie spodoba się tym wszystkim, którzy lubią melodyjny i niezbyt nachalny, taki, rzekłbym, nieprzesadny prog rock. Zaś ci, którzy liczą na innowacyjność, jakąś szczególną megakreatywność lub bardziej złożone muzyczne momenty, będą mogli się poczuć rozczarowani.

Ale to nie dla nich Jean-Pierre Schenk przygotował ten nowy album. Być może płycie „I’m Not A Hero” można przykleić łatkę przewidywalnej i zachowawczej, ale jestem pewien, że liderowi Metamorphosis dokładnie o to przecież chodziło. Zarówno od strony instrumentalnej, jak i wokalnej tej szwajcarski muzyk jest konsekwentnym konserwatystą. Większość z 9 nowych kompozycji wydaje się ciekawych i wszystkie brzmią dość przystępnie, ale chyba też żadnej z nich nie nazwałbym wybitną. Najbliżej do takiego miana mają utwory otwierające płytę –„Dark World” i tytułowy „I’m Not A Hero”. Lecz im dalej w las, tym coraz ciemniej. Muzyka brzęczy sobie w tle, nie przeszkadza, a wręcz łaskocze uszy swoją delikatną melodyjnością, lecz kolejne utwory jakoś nie chcą zapadać w pamięć. Niemniej jednak po kilkukrotnym przesłuchaniu zawsze przychodzi chwila, kiedy odkrywa się coś nowego…

Tak więc, po dokładnym zapoznaniu się z tym materiałem mogę o „I’m Not A Hero” powiedzieć, że to album, podczas słuchania którego towarzyszą raczej mieszane uczucia. Ładny, ale nie piękny, ciekawy, ale nie wybitny, przyjemny, ale raczej do szybkiego zapomnienia. Jak już wspomniałem wcześniej, produkcja jest bardzo profesjonalna, ale cały czas brakuje mi tutaj jakiegoś kompozycyjnego efektu zaskoczenia, czegoś nieprzewidywalnego i innego niż w poprzedniej/następnej kompozycji. Zamiast tego wskaźnik opisujący stan emocji podczas słuchania tej płyty zawsze zatrzymuje się co najwyżej przy słowie „poprawność”.

Przeciwnicy takiego grania powiedzą pewnie, że to album z „zaciągniętym hamulcem ręcznym”, ale ja myślę sobie, że chyba każdy kto gustuje w melodyjnych i łagodnych neoprogresywnych klimatach może na „I’m Not A Hero” znaleźć coś, co z pewnością stanie się powodem do zadowolenia.

www.progressive-promotion.de

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!