Ten pochodzący z Chicago zespół powstał zaledwie pięć lat temu, a już wypracował całkiem imponujący dorobek wydawniczy – album studyjny, dwudziestominutowa EP-ka z premierowym materiałem oraz dwa koncerty opublikowane jako płyta audio oraz pamiątka video. Wygląda to nieco tak, jakby tworzący grupę muzycy pod szyldem The Cyberiam próbowali nadgonić czas – jest to bowiem kolektyw postaci o bogatych doświadczeniach, od lat funkcjonujących w branży muzycznej, przewijających się przez amerykańskie sceny i studia, jak również telewizje i rozgłośnie radiowe. Kwartet właśnie daje kolejny dowód swojej imponującej energii twórczej w postaci płyty zatytułowanej „Connected”.
Nie sposób już w trakcie pierwszych odsłuchów materiału wypełniającego album oprzeć się wrażeniu, że pomysł na muzykę The Cyberiam wywodzi się z pewnych konkretnych, łatwych do wskazania rockowych tradycji. Najbardziej oczywistym skojarzeniem wydaje się być Rush, którego echa mniej lub bardziej dosłownie wybrzmiewają tu i ówdzie. Jednak od klasyków zdaje się być „zapożyczona” przede wszystkim pewna metoda układania muzycznych schematów, inspiracje te bowiem wyraźnie przefiltrowane są przez doświadczenia trzech dekad rozwoju gatunku progmetalowego, stąd najcelniejszymi hasłami-kluczami do zdefiniowania naprędce muzyki Amerykanów będą nazwy takich zespołów, jak Tiles, Enchant czy choćby Coheed And Cambria.
Solidni kompozycyjnie, biegli technicznie, ale i uzdolnieni melodycznie - członkowie The Cyberiam zdają się posiadać przyzwoity pakiet zalet, który na starcie w pękatym progmetalowym uniwersum stanowić może zupełne minimum. Niestety, choć ten „gatunkowo” niekrótki album skonstruowano na tyle sprawnie, aby dał się swobodnie okiełznać za jednym podejściem, to jednak niewiele więcej da się o nim napisać, aniżeli to, że jest solidny, poprawny oraz – co mogłoby być bliskie opinii krzywdzącej – schematyczny. Tym silniejsze i bardziej zaskakujące jest to wrażenie jeśliby sięgnąć po debiutancki krążek, który poza ową solidnością cechuje się całą masą ciekawych pomysłów, swoistą charakternością i żywiołowością twórczą, pozbawioną jednak właściwej wielu debiutom naiwności, wszak, jak już nadmieniono wyżej, muzycy zespołu z niejednego pieca chleb jedli.
Być może w przypadku The Cyberiam zadziałał „syndrom drugiej płyty”, być może przez niedługi czas od wydania pierwszego krążka, poświęcony dodatkowo na przygotowanie wspomnianej EP-ki, nie udało się zgromadzić wystarczająco wiele ponadprzeciętnych pomysłów. Jak by nie było, album „Connected” wpisany w kontekst wcześniejszych dokonań i przez ich pryzmat oceniany, traci dobrych parę punktów, ale sam w sobie jest całkiem niezłą wizytówką i z całą pewnością optymistycznym prognostykiem dla tego kwartetu.