Żółtko, Tomasz - Klarowanie wina

Piotr Lemański

Muzyka to nie tylko sztuka organizacji struktur dźwiękowych. Muzyka to również treść i przesłanie. Potrafi koić, łagodzić obyczaje, a także drażnić i pobudzać do myślenia. Bywa niezależna, bywa też zaangażowana. Jest taka jak jej twórca. Muzyka nigdy nie jest obiektywna, zawsze niesie idee, które autor pragnie przekazać.

Tomek Żółtko ponad pięć lat kazał czekać na nową płytę. Sporo… Długo też powstawało samo nagranie, od lutego do sierpnia 2021 r. Jego twórczość towarzyszy nam od lat. Od swego debiutu w 1990 r. to jego czternasty album. Tomek to artysta niepokorny, prowokujący, niezależny, wywoływał skandale (Bóg kocha chorych na AIDS). Pomimo tego, jest zawsze bardzo szczery i autentyczny. Warto się wsłuchać w jego przemyślenia, nie tylko muzyczne - Tomek jest również poetą. Jak sam zachęca – słuchajcie wędrownych grajków i poetów.

Muzyka na najnowszym albumie wydanym przez DEOrecordings jest przepiękna, zjawiskowa, a bogaty digibook jest estetyczną ucztą. Użytkownik Spotify czy Apple Music może tego nie zrozumieć. Trzymanie w ręku tego albumu, przeglądanie zdjęć i tekstów to prawdziwa rozkosz dla intelektu i zmysłów. Płyta jest doskonale nagrana, bardzo przestrzenna i dynamiczna, każdy szczegół słychać bardzo wyraźnie, zwłaszcza wszystkie dodatkowe muzyczne „cuda wianki”. Głos Tomka brzmi głęboko, sterylnie i przejmująco. Za całokształt nagrania odpowiadają – Tomek Żółto oraz Mirosław Stępień - basista, kompozytor, producent znany ze współpracy z takimi zespołami, jak: Budka Suflera, TGD, Grupa Mojego Brata.

„Klarowanie wina” - co autor miał na myśli? Otóż jak sam mówi: „Przychodzi taki czas w życiu mężczyzny, kiedy powinien on, choćby dla siebie samego, pewne najważniejsze rzeczy nazwać i zdefiniować. Szczególnie w czasach niepewności...”. I o tym właśnie jest ta płyta, jest ona osobistym, niełatwym wyznaniem, w trudnych, niespokojnych czasach.

Płytę otwiera nieco przewrotny utwór „Proszę pluć”, przewrotny, gdyż delikatne dźwięki nie zapowiadają słów, które usłyszymy. A te są bardzo mocne, okrutnie polskie. Jest to bardzo sugestywny opis skłóconej i podzielonej Polski AD 2021; autor niepokoi się o kolejne pokolenia – „czy nasze dzieci będą gnić?” Następna, nieco oldskulowa (ach, co za saksofon!) piosenka „Boski stan”, jest odpowiedzią na problemy, z którymi mierzy się autor. Odpowiedzią jest – miłość, ludzka a przede wszystkim Boska. „Jeszcze spadnie na nas Auschwitz” to bardzo ponura, profetyczna wizja. Wydaje się, że bezpośrednią inspiracją była przemowa więźnia obozu koncentracyjnego, Mariana Turskiego, którą wygłosił w 75. rocznicę wyzwolenia obozu. Utwór znany był jeszcze przed premierą, mocny, zdecydowany, trochę niepodobny do tego, do czego Tomek wcześniej nas przyzwyczaił. Znakomite, rockowe brzmienia wywołują na słuchaczu duże wrażenie, w tym też dobra solówka gitarzysty, syna Mirka, Jonasza Stępnia. „Moje mroczne tajemnice” to delikatna, spokojna, intymna modlitwa, w której autor, na tle malowniczych basowych pejzaży, dzieli się ze Stwórcą swym bólem, niezrozumieniem. Utwór „Wolność jest przekorna”, jest kontynuacją kolejnych, trudnych rozmów z Bogiem. Akordeon wprowadza nas w taneczny, lekki nastrój… Nic bardziej mylnego - żydowski klimat utworu jest tylko tłem dla bardzo oskarżycielskich słów, nad którymi warto się pochylić. „Przyboczny” to w gruncie rzeczy gorzka satyra. „Jakiś międzyczas” to znów polemika ze smutną polską rzeczywistością. „Jeśli” to bardzo delikatna, nastrojowa modlitwa, która przynosi ucieczkę i ulgę od walk i zmagań. „Katharsis ojca” to kompozycja, którą Tomek napisał dla swoich dzieci. Szczera i bolesna próba rozliczenia się ze swymi rodzicielskimi błędami. Muzycznie utwór nawiązuje do artrockowych klimatów dawnych czasów. Płytę kończy „Modlitwa na koniec wieku”, długa, rozbudowana kompozycja industrialno-progresywna. Pierwsza część, spokojna i nastrojowa, pełna zadumy, nagle zostaje zakłócona ostrymi dysonansowymi dźwiękami i pełnym bólu krzykiem. W ostatniej części utwór przechodzi w niezwykle piękną balladę. Szczególne wrażenie wywołuje nietuzinkowy głos Zuzanny Bukowskiej. Słuchając jej śpiewu trudno opanować emocje, łzy same cisną się do oczu (czy nie słyszymy tu echa dawnej Budki Suflera?).

Płyta, jak na dzisiejsze standardy, jest długa (52:10 min). Zawiera sporo rozbudowanych, ciekawie zaaranżowanych kompozycji; słychać, że nikomu się nie śpieszy, instrumenty mają szansę wybrzmieć do końca. Na stronie CCM podana jest informacja o rodzaju muzyki – Pop/Rock. Przeważają spokojniejsze rytmy, jednak kilka razy napięcie rośnie.

Pomimo nowych brzmień, to dalej jest ten sam Tomek, jakiego znamy od lat. Chrześcijański artysta, bardzo zaangażowany i bezkompromisowy. Nasuwają się czasem pytania, czy to aby nie czas, aby już zmienić styl, porzucić obraz Tomka „Walczącego”? Te pytania towarzyszą twórczości muzyka od początku, jednak po trzydziestu latach od jego debiutu, świat wcale nie jest lepszy, więcej, jest coraz gorszy. Dlatego dobrze, że jest taki głos, że jest ktoś, komu jeszcze chce się walczyć.

To płyta trudna, bolesna, melancholijna, ale i piękna, zapewne nie dla każdego. W trudnych, niespokojnych czasach jest niejako remedium na nie. Nie sposób obok tego albumu przejść obojętnie. Polecam.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!