To kolejny po “The Lord Of The Rings” niespodziewany album grupy Mostly Autumn. Lider zespołu Bryan Josh postanowił zamknąć pierwszy rozdział działalności swojej grupy albumem przekrojowym. Ale w jego zamyśle nie miała to być zwykła kompilacja zawierająca utwory powybierane z poprzednich płyt. Dlatego specjalnie dla potrzeb tego wydawnictwa zespół wszedł do studia i nagrał na nowo 12 sztandarowych utworów ze swojego dotychczasowego repertuaru. Josh postanowił dokonać pewnych zmian w oryginalnych nagraniach, coś do nich dodać, nadać im nowy, świeży wymiar. „Lepsze jest wrogiem dobrego” – na samym początku to powiedzenie cisnęło mi się na myśl o tej próbie. Przecież poprzednie wersje brzmiały tak dobrze, tak cudownie, tak perfekcyjnie. Na szczęście zespół nie poszedł na zbyt głębokie zmiany. Większość utworów brzmi znajomo, od czasu do czasu do naszych uszu dociera jakiś nowy dźwięk, jakaś nowa solóweczka, jakaś drobna zmiana aranżacyjna. Chociaż są też i takie piosenki, jak np. „We Come And We Go”, w których nastąpiła radykalna zmiana. Śpiewającego w oryginalnej wersji Josha zastąpiła tu Heather Findlay. Ale ich wspaniale uzupełniający się duet wokalny nie od dziś jest przecież wyróżnikiem charakterystycznego stylu zespołu. Tak więc, w efekcie otrzymaliśmy album, który dla słuchaczy jakimś cudem jeszcze nie znających muzyki grupy Mostly Autumn jest doskonałym wprowadzeniem w jej dotychczasowe dokonania, a dla tych, którzy od dawna nie mogą oprzeć się prawdziwej magii tej muzyki – ciekawym zbiorem ulepszonych wersji ukochanych nagrań. A w dodatku wszyscy otrzymujemy premię w postaci niepublikowanego wcześniej utworu „Noise From My Head”. To naprawdę niezwykle ciekawe podsumowanie pierwszych 6 lat działalności zespołu. Pierwszy rozdział traktujemy za zamknięty. Czekamy na nowe wspaniałe płyty...
Mostly Autumn - Heroes Never Die (The Anthology)
, Artur Chachlowski