Oj, obrodziło nam ostatnio polskimi zespołami metalowymi. Praktycznie nie ma miesiąca, by na rynku nie ukazała się jakaś ciekawa płyta nieznanego wcześniej debiutanta. W odkrywaniu metalowych talentów znad Wisły prym wiedzie wytwórnia Insanity Records, która niedawno wypuściła na rynek krążek „Crime Theories” grupy, która nazywa się Reload.
Na wstępie podkreślmy, że to bardzo udany, utrzymany na równym poziomie, album. Jestem pewien, że nie przemknie on niezauważony w środowisku polskiego prog metalu. No właśnie…, ale czy tylko prog metalu? Ostatnio ten modny kierunek staje się nad wyraz pojemny i przeróżni krytycy bezmyślnie wrzucają doń, niczym do opasłego worka, płyty z metalową muzyką, które mogą poszczycić się pewnymi ambitniejszymi rozwiązaniami. Wystarczy, że ktoś w ciężkie struktury swojej muzyki wplecie ciekawie rozwiązania melodyczne, popisze się instrumentalną maestrią, od czasu do czasu zastosuje jakiś akustyczny, bądź jeszcze lepiej, orkiestralny wątek, na dodatek nie będzie nadużywać growlingu, a z głośników nie będą dobywać się ostre trashowe dźwięki, wtedy wszyscy wkoło pieją: „progresywny metal!”. Jak się to wszystko ma do albumu „Crime Theories” grupy Reload? Odpowiem w sposób przewrotny: czy Deep Purple gra prog metal? Albo Whitesnake? Albo Iron Maiden? Jeżeli tak, to proszę bardzo: nazwijcie muzykę Reload progresywnym metalem. Dla mnie to bardzo dobry heavy metal z fajnymi rozwiązaniami melodyjnymi, z często dość mocno wyeksponowanymi klawiszami, z soczystymi partiami gitar, z tętniącą sekcją rytmiczną i świetnym wokalem. Z licznymi zmianami tempa, z dużą różnorodnością aranżacyjną, ciekawymi, rzekłbym nieoczywistymi motywami, z muzyką zagraną z prawdziwą finezją i do tego wykonaną na wysokim poziomie technicznym. Poszczególne utwory to dość skomplikowane, ale w każdym przypadku melodyjne utwory z licznymi momentami akustycznymi (jak wstępy do „Sorrow Time” i „Reload Project”), z fajnymi orkiestracjami (jak w „History of Tom C.”), czy delikatnymi orientalizmami (jak w „Hell Doom”, czy „Hard Cure”).
Zespół Reload za pomocą swoich heavy metalowych opowieści snuje historię pewnego młodzieńca, który stara się uciec ze świata przestępczego, w którym jakiś czas temu utknął po uszy. Stara się on na nowo odkryć w sobie uczucia człowieka, którego kiedyś charakteryzowało wielkie serce i wola życia. Teraz walczy ze swoją gorszą stroną, pod wpływem której upływa jego aktualne życia. Źle mu z tym, chce znowu uwierzyć w miłość i wartości, jakimi kiedyś się kierował. Spisuje on na kartce swe przemyślenia, by w końcu rozwikłać swą własną „teorię zbrodni”... Autorem angielskich tekstów jest wokalista Michał Żaczek. Obdarzony jest on wielkim, czysto metalowym głosem, którego barwa przywodzi na myśl Geoffa Tate’a i Bruce’a Dickinsona. Tak, wokale są bardzo mocną stroną muzyki grupy Reload. Dział instrumentalny także spisuje się znakomicie. Podoba mi się sposób, w jaki zespół wysuwa na pierwszy plan klawisze (Dawid Gancarz) oraz w jaki eksponuje mocne riffy i solówki grane na gitarach (bracia Łukasz i Jakub Cetnarscy). Bardzo dobrze spisuje się też sekcja (Marek Marchewicz – bg, Tomasz Kacprzak – dr). Podoba mi się sposób, w jaki chłopcy z Reload snują swe historie, jak skonstruowali swoją płytę (z klasycznymi intro i outro oraz 7 umieszczonymi pomiędzy nimi utworami). Grają mocno, agresywnie, bezkompromisowo, ale nie zapominają w swojej muzyce o czymś tak ważnym jak melodie, przestrzeń, lekkość i logika. A to nieczęsta cecha u metalowych debiutantów.