Mice On Stilts - I Am Proud Of You

Kev Rowland

Około dziesięć lat temu wszedłem w skład Prog Archives Crossover Team i pamiętam jak poproszono nas, abyśmy zwrócili nasze krytyczne oczy i uszy na nieco dziwnie nazywający się zespół Mice On Stilts (‘Myszy na szczudłach’ – przyp. tłum.). Byłem zaskoczony, wręcz zdumiony, gdy odkryłem, że pochodzą z Auckland. Nastąpił okres prywatnych odkryć, który wkrótce doprowadził mnie do TeMatera Smitha i wytwórni AAA Records, pojawiłem się w Red Room Studios, oczywiście nadrobiłem też zaległości z dorobku zespołu Mice On Stilts i aktywnie pomagałem mu w promocji debiutanckiej płyty „An Ocean Held Me” (2013). Miałem potem to szczęście, że mogłem często oglądać ich na koncertach i byłem z nimi tamtego wieczoru, kiedy supportowali Yes w Aotea Centre w Auckland. W tamtym czasie skład zespołu był bardzo niestabilny. Nie wszyscy muzycy, którzy grali na debiucie, występowali potem na żywo, a tuż po nagraniu drugiego krążka, „Hope For A Mourning” (2016), znowu doszło do personalnych przetasowań, w efekcie czego zespół się rozpadł. Byłem głęboko zasmucony tym stanem rzeczy, ponieważ lider, Ben Morley (wokal, gitara), ma prawdziwy dar do tworzenia wspaniałych piosenek, które zapadają w pamięć w wielce sugestywny i niezwykły sposób (polecam wywiad z Bobem opublikowany na naszym portalu – można go znaleźć w tym miejscu – przyp. tłum.). Teraz, kiedy piszę te słowa w 2023 roku, ich debiut wciąż zajmuje 2. miejsce na liście najlepiej ocenianych wydawnictw płytowych w Nowej Zelandii, podczas gdy „Hope For A Mourning” plasuje się na wysokim 4. miejscu.

Niedawno zobaczyłem post na Facebooku, który anonsował premierę nowego albumu, co natychmiast skłoniło mnie do skontaktowania się z Benem, aby dowiedzieć się jak przebiegają prace, a teraz słucham już nowej płyty „I Am Proud Of You”, na której muzyka Mice On Stilts wydaje się tyleż wzniosła, co majestatyczna.

Siedem lat minęło od ostatniego albumu i jest to na tyle długi szmat czasu, że chyba nikt nie jest zaskoczony, iż znów nastąpiły duże zmiany w składzie, ale Benjamin Morley (wokal, gitary) i Robert Sanders (instrumenty perkusyjne) wciąż tam są, podczas gdy Tim Burrows (syntezator) pojawia się na albumie, chociaż nie jest już częścią koncertowego składu, w którym do Bena i Tima dołączają zazwyczaj Andrew Isdale (gitara, fortepian), Tim Shacklock (bas, wiolonczela), Charlie Isdale (saksofon, skrzypce) i Sam Loveridge (skrzypce, gitary).

Przed laty Ben określił muzykę Mice On Stilts jako ‘akustyczną zagładę’ i chociaż pod wieloma względami rozumiałem co miał na myśli, to taki opis jakoś nigdy mi nie pasował. Jednak w przypadku nowego albumu to określenie akurat ma sens, ponieważ mieści się w wielu kategoriach i gatunkach, w których utrzymana jest ta muzyka i w miarę dokładnie oddaje to, z czym mamy do czynienia na płycie „I Am Proud Of You”. Omawiając swego czasu album „An Ocean Held Me” napisałem: „pod pewnymi względami brzmi tak jak wczesny Pink Floyd, Muse, Radiohead, VDGG, Peter Hammill, Roy Harper i inni, ale głównie to poprostu Mice On Stilts” i wszystko to nadal obowiązuje, z tym, że teraz w muzyce grupy jest więcej uduchowionego majestatu. Na nowym albumie umiejętnie wykorzystano przestrzeń, poprawiono aranżacje, które wydają się delikatne i zwiewne, choć, sądząc po wybitnie multiinstrumentalistycznym podejściu (oprócz rockowego instrumentarium mamy tu dęciaki, smyczki, etc.), można byłoby oczekiwać, że będą one znacznie cięższe i bardziej rozbudowane. A jednak w jakiś przedziwny sposób cała płyta brzmi zadziwiająco efemerycznie, choć poszczególne utwory wydają się tak mocne jak stal.

Ten album to mocna rzecz, niezwykle głęboka, zarówno pod względem muzycznym, jak i tekstowo, co Ben określa jako „doświadczanie narastających bólów uzależnienia, trzeźwości i powrotu do zdrowia. Od sądów, przez łóżka szpitalne i cele więzienne po odwyk, album jest introspektywnym opisem ludzkiego odkupienia”. Są chwile, kiedy „I Am Proud Of You” brzmi jak rasowy album rockowy, ale są też takie, gdy wydaje się, że to folk lub zbiór łagodnych piosenek, lecz najtrafniejszym opisem jest chyba takie oto zdanie podsumowania: na „I Am Proud Of You” mamy do czynienia z kameralną muzyką rockową przechodzącą w awangardę w stylu Art Zoyd, a wszystko to najlepiej można usłyszeć w siedmiominutowej pigułce w postaci utworu „National Radio”, który jest prawdziwą rozkoszą dla uszu.

Myszy na szczudłach wróciły. O rany, naprawdę wróciły!

 

Tłumaczenie: Artur Chachlowski

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok