Mystery - Redemption

Olga Walkiewicz

Był rok 1986. Szalony młodością i muzyczną pasją - kanadyjski gitarzysta i kompozytor Michel St - Pere poczuł, że nadszedł czas, aby realizować swoje pragnienia. Powstanie zespołu Mystery było punktem zwrotnym na jego artystycznej ścieżce. Było eksplozją marzeń. Trzeba śnić głęboko, zatrzymując gwiazdy pod powiekami, aby stworzyć muzykę, która jest piękna jak mgła unosząca woń świerku i miękki pyłek ze skrzydeł błękitnych motyli.

Kanada ma zapach lasów układających do snu żywiczne boginki zmierzchu na magicznych łożach z mchów i paproci. Tam wiatr snuje się jak bard o roztrzepanej czuprynie, a barwne kobierce liści szeleszczą zapomnianą kołysankę.

Każdy z albumów zespołu Mystery jest niepowtarzalny. Każdy ma myśl przewodnią i aurę otulającą słuchacza kokonem subtelności. Pomimo zmian personalnych, jakie miały miejsce na przestrzeni tych trzydziestu siedmiu lat, Mystery przemierzało muzyczne szlaki, nie zważając na trendy i modę. Niestety, nie wszystko jest od nas zależne. Okres pandemii poddał muzyków ciężkiej próbie. Przerwane trasy koncertowe, zmiany w codziennym życiu, twórcze odosobnienie, brak możliwości podróżowania i świadomość piętrzących się zagrożeń rodziły frustrację i niepewność. Na szczęście czas chaosu i zmagania się z rzeczywistością jest już za nami i życie toczy się dalej swoim rytmem.

Nie ukrywam, że obecny skład zespołu jest moim ulubionym. Mystery zawsze przyciągało niesamowite osobowości, wszystkie albumy są perfekcyjne, niemniej grupa podąża cały czas w górę, wspinając się na coraz wyższe poziomy artystycznego emploi. A poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko po tak doskonałym albumie, jakim był wydany w 2018 roku „Lies And Butterflies”.

„Redemption”, czyli odkupienie. Album pełen symboliki kierującej słuchacza do miejsc, gdzie poetyka tekstu łączy się w perfekcyjną całość z muzyką. Wystarczy na chwilę stać się małą „Alicją - Ogrodniczką” z okładki płyty, która podlewa eliksirem marzeń „schody do nieba”. Wyobraźnia to młyńskie koło napędzane wartką strugą naszych przeżyć i emocji. To stało się natchnieniem do komponowania i poezji ukrytej w tekstach. Stało się też źródłem inspiracji w trakcie tworzenia barwnego obrazu zdobiącego album, którego autorem jest amerykański artysta fotograf Kevin Carden. Urzeczywistnił pomysł, jaki zrodził się w głowie Michele St-Pere i Roberta Dansereau, a potem przyodział w bajkowe szaty.

Wnętrze książeczki zawiera teksty utworów i zdjęcie członków zespołu Mystery. Są to: Michel St- Pere (elektryczna i akustyczna gitara, instrumenty klawiszowe), Jean Pageau (śpiew, instrumenty klawiszowe, flet), Francois Fournier (bas, instrumenty klwiszowe, tamburyn), Sylvain Moineau (elektryczna i akustyczna gitara), Jean–Sebastien Goyette (perkusja) i Antoine Michaud (instrumenty klawiszowe, elektryczna i akustyczna gitara, growl). Prawdę mówiąc, do każdego wydawnictwa grupy mam podejście jak do twórczości Mozarta czy Beethovena. Wszystko jest zawsze doskonałe, od pierwszej do ostatniej nuty. Nie może być inaczej i nie jest. „Redemption” jest kolejnym, żywym dowodem potwierdzającym ten fakt.

Album rozpoczyna opowieść o poszukiwaniu wolności i nadziei na lepsze jutro. W „Behind The Mirror” pojawia się pytanie: co kryje się po drugiej stronie lustra - czy to obietnica nowego życia, szansa na odzyskanie domu? Jak wielka jest cena wolności, ile trzeba stracić, by powstać, wyleczyć rany i dumnie unieść czoło? Jak wielkie towarzyszy temu zmęczenie i bezdenny smutek?...

„Run, before the spirit is locked away. Hold your freedom and walk behind the mirror. Rise, and build the home of brave. We are all together breaking down the mirrors...”.

Początek ma symfoniczny rozmach, patetyczne i przestrzenne brzmienie klawiszy zaszyfrowane w gitarowych riffach i podniosłej pracy perkusji. Jean jest mistrzem wokalnych wojaży po wysokich rejestrach. Jego cudowny tenor osiąga apogeum w refrenie. Gitarowe solo toruje ścieżkę w labiryncie zdarzeń. Zwierciadło to wrota do nowego wymiaru, do następnego etapu podróży po upragnioną wolność. Każda fraza tej kompozycji wbija się w serce jak sztylet nasączony nadzieją.

Tytułowe „Redemption” jest esencją relacji pomiędzy dwoma bliskimi osobami. Więź pomiędzy kobietą i mężczyzną bywa czasem bardzo skomplikowana, twórcza, dziwna. Zawsze pełna emocji i niepewności. Świadomość, że jest ktoś, nawet bardzo daleko, że myśli i czuje - może być rodzajem odkupienia. Symetria nie zawsze towarzyszy uczuciom. Czasem po jednej stronie przeważa samotność i smutek.

„When I saw her, she was there standing in the rain. Silver moon shined through her hair. Then she gently reached her hand sowing seeds deep my heart and washed away my pain. This is my Redemption...”.

Gitara i wokal, niczym dwie jaskółki krzyżujące swój lot, rozwijają muzyczną narrację tej osobistej historii. Refren płynie, tętni niepokojem, ujarzmia samotność i nostalgię. To bardzo refleksyjna kompozycja. Emanuje głębią wszystkich odcieni błękitu i szarości.

„The Beauty And The Least” to kolejny przystanek na drodze „odkupienia”. Życie jest brutalne i takie układa scenariusze. Wędrówka z uczuciowej próżni do kolejnej, oznaczonej tym samym kodem kreskowym. Czy takie życie daje szczęście, poczucie wartości? Odpowiedź jest tylko jedna:  

„She locks the door behind him. In her hand she holds the pay. That ends another day. She puts her hands in water as if to wash the blame away. She does that everday. Then she closes her eyes and she tries to pray before the guilt comes her way...”.

Soczyste gitarowe frazy, wyciszenie i wokal, który Jean subtelnie osadza na instrumentalnym firmamencie. Piękne i eteryczne są te dźwięki, wykraczają za granice snu. Gitara swoją miękkością wtłacza nas w aksamitne fotele i przywiązuje srebrzystą wstęgą księżycowego blasku.

Kolejny utwór buduje romantyczną atmosferę, hipnotyzuje i nastraja. „Every Note” to wyznanie miłości. Klimat zbudowany jest na fundamencie gitary klasycznej. Temat rozwija się, ewoluuje w soczyste brzmienia, z pojedynczych nut wyłaniają się strofy, wersy i mozaika będąca kombinacją wokalnych harmonii i subtelnego dotyku strun.

„Mesmerized by the light from your wondrous eyes, holding on and fly high. We’ll never be apart. Even when the words won’t come, I hear your heartfelt prayer. I know your heart, your soul,your mind. I give you every breath...”.

„Pearls And Fire” to niesamowita opowieść o Leo - chłopcu, który nigdy nie czuł się kochany i rozumiany jako dziecko. W dorosłym życiu usiłuje udowodnić swoją wartość, pokazać całemu światu, że istnieje. To krzyk rozpaczy - głos, który odzywa się w jego głowie każdego dnia i nocy. Czarne piętno wypalone w duszy na zawsze. W każdej minucie swojej „ziemskiej egzystencji” usiłuje potwierdzić swoją własną tożsamość zabraną w chwili, gdy odtrącił go ojciec, zniszczoną przez matkę, która w niego nigdy nie wierzyła, że stanie się silny.

„When Leo’s coming back from school with a tear in his eye, he always ran straight to his room rejected by a very cruel, estranged father. He never played by the rules. His mother always told him, stand strong cause Boys don’t cry...”.

Szelest talerzy, miękkie bębny i gitara są tłem do narracji w formie pięknej linii wokalnej. Każdy nowy epizod historii bohatera jest zaznaczony soczystym rytmem, zgrabnym crescendo, wzmocnieniem siły uderzeń pałeczek dzierżonych przez Jeana Sebastiena Goyette. Instrumenty budują nastrój, w zgrabny sposób balansują pomiędzy piano a forte. W miarę narastania dramatyzmu opowieści muzyka staje się coraz bardziej dynamiczna i sugestywna. Szalone dźwięki są jak odgłosy wystrzałów, jak obraz wojny, której chciał posmakować na misji. Ta historia ma bolesny koniec. Zabłąkana kula, symboliczna perła pełna ognia odnajduje Leo i kończy jego życie.

„There’s field where angels dance - he whispered before he died. A tear fell as he reached his hand, holding a pearl of fire...”.

Ile tu emocji kołyszących się na kartach przeszłości, jak wiele barwnych środków wyrazu....

„My Inspiration” to diament świecący cudownym blaskiem, niczym latarnia prowadząca żeglarza do domu. Utwór zaczarowany i magiczny w każdym szczególe. Kompozycja płynąca wprost z głębiny serca, z laguny tętniącej żywym uczuciem.

„Storms may rage in our lives. Still you hold my hand the dreams we made to keep us alive, seem so far away on a distant land. After all that we’ve been through, after all the things we do. Here I am longing to see you. Every day, in every way you must be my inspiration...”.

Zwrotka zbudowana jest w zadziwiająco prosty sposób - wokal i akompaniament gitary klasycznej. Refren wybucha kwiecistością brzmień, morzem barw i światła. Doskonałe klawiszowe wstawki, żarliwa perkusja, chórki i czarowne linie basu.

„Homecoming” jest utworem, w którym królują efektowne, zaaranżowane z polifonicznym rozmachem linie wokalne i jedna z najpiękniejszych solówek gitarowych na płycie. Warstwa liryczna jest równie bogata w środki artystyczne. Dom jest początkiem i końcem, jest ostoją bezpieczeństwa i powrót do niego to prawdziwe „odkupienie”. Trzeba to jednak zrozumieć.

„Mesmerized by the starlit sky above, you finally wake up from your slumber. Purified… Your body merges with the earth. Your spirit is now free to go back home...”.

„Is This How The Story Ends?” to kompozycja zamykająca album - najdłuższa, trwająca ponad dziewiętnaście minut. Prawdę mówiąc, dopiero słuchając tego utworu zdałam sobie sprawę, jak niewiarygodnie mało jest na tej płycie sekwencji fletu. Nawet w tym kawałku, jest to zaledwie kilka taktów, muśnięcie dźwiękiem czarownego instrumentu, dotknięcie wargami cichego snu. Jean Pageau potrafi budzić swoją grą ptaki śpiące wśród kwitnących jaśminów. Ale za to jest tu pełnia życia, są podróże przez wszystkie pory dnia i nocy, stylistyczne układanki i prześliczna symbioza muzycznych elementów układających się w jedną doskonałą całość.

Jak skończy się ta historia o spotkaniach i samotności, o nadziei i spełnieniu marzeń? Pusty peron, spóźnieni podróżni, deszcz wymieszany ze łzami, pożegnania, których nigdy nie było. Czas ukradziony zmienia się w wieczną wędrówkę, a zakazana miłość jest najpiękniejsza…

„Wandering souls never die. Travellers from different time. This train is heading straight to the other side. Into the mist tracing the railway lines… Do not insist, you’ll know before your time. This train is just passing through this dream of mine and this is how the story ends...”.

To prawda, wędrujące dusze nigdy nie umierają...

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!