Co łączy meksykańską grupę Electro Compulsive Therapy z włoską Alcàntarą, fińskimi Burntfield i Naryan czy brytyjskim zespołem Catalyst*R? Po pierwsze, ich płyty zrobiły na mnie duże wrażenie, a po drugie, wszystkie ukazały się dzięki wytwórni Progressive Gears. Już same te rekomendacje wystarczają bym baczniej przyglądał się propozycjom wydawnictwa dowodzonego do niedawna przez Eugene’a Rogersa. Gdy zatem w drugiej połowie kwietnia dostałem informację o tym, że logo wytwórni pojawiło się na debiutanckiej płycie formacji Ruby Dawn postanowiłem niezwłocznie zapoznać się z zawartym na niej materiałem.
Główną postacią w zespole jest wokalistka, grająca także na instrumentach klawiszowych, Carola Baer. Pochodząca z Londynu artystka w latach 80. wyemigrowała do San Francisco, aby pracować tam z artrockową grupą Process. Równocześnie komponowała utwory, które później wydane zostały na jej solowej płycie „Story Of Valerie”. W latach 90. stanęła na czele zespołu Flowers For Delia, a po przeprowadzce do Seattle wydała wraz z Davidem Rispolim płytę „Land Of Blue”. Po ponad 20 latach w Stanach wróciła w rodzinne strony i w roku 2015 założyła zespół Quiet Wish, który podpisał kontrakt z wytwórnią Progressive Gears. Grupa rozpadła się w 2019 roku, a Carola oraz gitarzysta grupy Dave Salsbury założyli formację Ruby Dawn. Skład uzupełnili grający na basie Ian Turner oraz perkusista Adam Perry i ten kwartet wydał 20 kwietnia swoją debiutancką płytę „Beyond Tomorrow”.
Przynosi ona 12 utworów trwających w sumie 72 minuty. Na wstępie dodam, że nie są one specjalnie zróżnicowane. Większość opiera się na patencie ‘spokojny wstęp z delikatnym śpiewem, który potem staje się mocniejszy (podobnie jak warstwa muzyczna), z obowiązkowym solem na gitarze’. Właśnie partie Dave’a Salsbury’ego, pełne finezji, polotu, poparte odpowiednimi umiejętnościami, to zdecydowanie jeden z dwóch największych atutów wydawnictwa. Drugim jest śpiew Caroli Baer, z charakterystyczną chrypką przywołującą skojarzenia z Janis Joplin. Przy okazji, to właśnie ona jest główną kompozytorką oraz autorką tekstów. Ten brak zróżnicowania nie do końca jest wadą opisywanego materiału, bo zespół zamiast postawić na prezentację pełnej palety progresywnych dźwięków skupił się na zbudowaniu atmosfery tworząc niezwykle klimatyczne dzieło. Już od rozpoczynającego całość nagrania „Save The Day” przenosimy się w mroczne rejony, budowane przy pomocy duetu pianino – gitara, delikatnej elektroniki i całego spektrum ekspresji wokalnej Caroli, od mówionego fragmentu, przez szept, aż po pełen emocji wokal w końcowej części. „Star On You” przynosi zapadającą w pamięć zagrywkę Dave’a wprowadzająca transowy klimat, a także pojawiające się na przemian fragmenty spokojne z mocniejszymi, z fajną pracą sekcji rytmicznej. Za podobne walory można wyróżnić także utwory „Mirror Of Your Life” z bardzo nastrojowym śpiewem we wstępie i niemal krzykiem pod koniec, czy „Stonewall” z kolejnym popisem Salsbury’ego, szczególnie w drugiej części kompozycji, gdzie oprócz porywającego sola buduje, wraz z klawiszami Baer, nastrój przywołujący (raczej przypadkowo) „I Turned You Down” Riverside. To jedna z moich ulubionych odsłon tego wydawnictwa. Niezwykle wciągający jest też duet pianino – gitara w „Save Me”, szczególnie w zwrotkach, gdzie stanowi tło do bardzo nastrojowego śpiewu wokalistki. Podczas refrenu przenosimy się w ostrzejsze rejony, z pełną pasji partią wokalną Baer i świetną pracą sekcji rytmicznej. Z pewnością wartymi poświęcenia uwagi są też dwie bardziej stonowane piosenki – „Heavens Angel” oraz „Other Side”, która przywołuje klimat twórczości U2, z gitarą w stylu The Edge’a łagodzoną dźwiękami pianina. Na finał zaś dostajemy kompozycję „Dust And Fire”, z kolejnymi porywającymi śladami gitary (solo palce lizać!) będącymi podstawą do prezentacji umiejętności wokalnych Caroli Baer. Na deser zostawiłem sobie to co fani progresywnego rocka lubią najbardziej, czyli rozbudowane formy. Taką jest tu, umieszczone na ścieżce numer 10 i tyleż minut trwające, nagranie „Into The Sun”. Wrażenie robi już ponad dwuminutowe intro przenoszące nas w orientalne rejony, głównie za sprawą gitary oraz wokalizy Caroli. W dalszej części króluje duet Salsbury (niezwykle nastrojowa gitara oraz kolejne fantastyczne solo) – Baer (zarówno jako wokalistka jak i pianistka), a całość oparta jest na grającej z dużym wyczuciem sekcji rytmicznej. Utwór ma w sobie coś hipnotyzującego, wciągającego słuchacza w niezwykłą podróż w (głównie) lata 70. To zdecydowanie największa perła umieszczona na tym albumie, który jako całość jest niezwykle równy, trzymający całkiem wysoki poziom. Jeśli musiałbym się do czegoś przyczepić, to do jego długości. Skrócenie go o dwie – trzy pozycje z pewnością nie zaszkodziłyby w odbiorze wydawnictwa. Inna sprawa, że nie potrafiłbym powiedzieć, o które ścieżki można byłoby go ewentualnie „odchudzić”, bo brak tu ewidentnie słabych nagrań.
„Beyond Tomorrow” to zdecydowanie udany debiut, w którym hipnotyczne i potężne dźwięki mieszają się tworząc zbiór interesujących kompozycji wyprodukowanych przez basistę Iana Turnera, osadzonych w klimatach rodem sprzed 50 lat, którym nieobce są też bardziej współczesne brzmienia. Całość spaja swoim charakterystycznym głosem Carola Baer, która wyśpiewuje teksty poruszające, ogólnie mówiąc, społeczne i środowiskowe tematy. Album można zamówić na profilu grupy na bandcampie (https://rubydawnband.bandcamp.com/album/beyond-tomorrow) zarówno w wersji cyfrowej, jak i na płycie kompaktowej ozdobionej nieco psychodeliczną okładką.
PS. Progressive Gears to niezwykle zasłużona wytwórnia, z wielkim więc żalem przeczytałem, że ze względów zdrowotnych Eugene Rogers musiał przekazać stery w inne ręce. Sam label zostaje, ale niektóre zespoły zdecydowały się już go opuścić (wspomniany na wstępie Naryan, czy nasz Let See Thin). I choćby z tego powodu należy cieszyć się, że wciąż pojawiają się nowe zespoły, które pozwalają kontynuować działalność wydawnictwa.