Hex A.D. - Delightful Sharp Edges

Artur Chachlowski

Bardzo wysoko oceniam poziom wydawniczy norweskiej wytwórni Apollon Records i ogromnie cenię sobie naszą współpracę. Dzięki staraniom tej prężnie działającej oficyny wydawniczej z Bergen poznałem dorobek mnóstwa wywodzących się z tego miasta, oraz w ogóle z Norwegii, wspaniałych artystów, o których prawdopodobnie nigdy bym nie usłyszał. A byłaby to przeogromna strata.

Tak właśnie jest z grupą Hex A.D. W połowie maja nakładem Apollon ukazał się już jej szósty, podobno najbardziej epicki do tej pory, album zatytułowany „Delightful Sharp Edges”. Przyznaję, nie słyszałem żadnego z poprzednich wydawnictw tego zespołu, ale to najnowsze zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. I to zarówno pod względem muzycznym, jak i literackim.

„Delightful Sharp Edges” to album koncepcyjny, który opowiada o… ludobójstwie. Płyta zabiera słuchacza w muzyczną wyprawę śladami tragedii związanych ze zbrodniami ludzkiego gatunku na masową skalę. Słuchając poszczególnych utworów czujemy się jakby nasze emocje jechały górską kolejką - od klimatów nawiedzonych, uduchowionych i epickich aż po mroczne, ciężkie i mrożące krew w żyłach nastroje... Wszystko napędzane jest przez mocne i wyraziste brzmienia z lawiną gitarowych dźwięków (na gitarze gra Rick Hagan, który jest też głównym wokalistą w zespole), mocarne akordy organów Hammonda (Mags Johnasen) i rozpędzoną sekcję rytmiczną (Are With Gogstad – gitara basowa / Matt Hagan - perkusja)

Muzycznie zespół Hex A.D. porusza się po melodyjnych terytoriach zagospodarowanych przed laty przez zespoły Thin Lizzy, Black Sabbath, Iron Maiden, ale też Queensryche i Wishbone Ash, a także często zagłębia się w swoje doomowe i progresywne korzenie. Smutne i trudne historie opowiedziane w tekstach miały zapewne niebagatelny wpływ na brzmienie muzyki oraz w ogóle na całą ekspresję tego materiału i śmiało - za materiałami promocyjnymi towarzyszącymi tej płycie - można powiedzieć, że na albumie tym zespół Hex A.D. pokazuje swoje najambitniejsze oblicze.

To trwające nieco ponad godzinę dzieło rozpoczyna się od epickiej kompozycji „The Memory Division”. Ze swoim nieomal sielankowym początkiem (delikatny kobiecy śpiew rozlegający się na tle potężnej burzy) oraz ze spektakularnym rozwojem akcji jest prawdziwym kamieniem milowym nowego albumu. Jest też jego prawdziwą muzyczną wizytówką. Opowiada ona o tym jak norweski handlowiec żydowskiego pochodzenia, Herman Sachnowitz, został schwytany i wywieziony wraz z rodziną do obozu w Auschwitz jesienią 1942 roku. Połączenie klasycznych ciężkich riffów oraz wybitnie progresywnego podejścia do aranżacji dobrze pasuje do tej historii, czyniąc z tego utworu prawdziwą muzyczną perłę w hardrockowej oprawie.

Płytę na singlu pilotuje nagranie „Throwing Down The Gauntlet”. To najbardziej klasycznie doomowo brzmiący utwór spośród wszystkich tematów wypełniających program nowego albumu. To utwór ciężki i surowy. Ale niepozwalający przejść wobec siebie obojętnie. Tekst został napisany z punktu widzenia członka muzułmańskiej grupy etnicznej Rohingja zamieszkującej północną część birmańskiego stanu Arakan. Buddyjska część społeczeństwa Birmy uważa członków tej wspólnoty za nielegalnych imigrantów z sąsiedniego Bangladeszu, stąd rodzą się niesnaski prowadzące do takich tragedii, jak ta z lat 2016-2017, kiedy to w Arakanie doszło do ludobójstwa Rohingja dokonanego przez birmańskich nacjonalistów buddyjskich.

Takich dramatycznych historii jest na tej płycie wiele. Każda opowiada o wstydliwych i żałosnych epizodach w dziejach ludzkiego gatunku, budząc zarazem refleksję nad tym dokąd my, ludzie, zmierzamy? Dlaczego gdy niewinna iskra wznieci pożar historii niszczymy i krwawo rozprawiamy się z tymi, obok których żyjemy i żyliśmy przez długie wieki? Czemu w naszych sąsiadach widzimy wrogów, a nie braci? Wszystkie te mroczne i trudne tematy przewijają się w kolejnych utworach wypełniających program albumu „Delightful Sharp Edges”.

Abstrahując już od samej tematyki, to wszystkie je możemy podzielić na trzy grupy: soczyste i dynamiczne, niesamowicie nośne (hard)rockowe utwory mające w sobie ogromny potencjał (jak na przykład „Murder In Slow Motion”, „Radio Terror”, „The Burmese Python”), zagrane na spokojniejszą nutę piosenki („… By A Thread”, pierwsza część „Radio Terror”) czy też instrumentalne kompozycje, od słuchania których aż ciarki przechodzą po ciele (dobrym przykładem wydaje się niezwykle efektownie prezentujący się temat „Ghostmachine”, króciutkie interludium „St. Francis” czy liryczny gitarowy łącznik „Beyond The Venom Trail” będący kontrastującym wstępem do następującego tuż po nim, prawdziwie thrashmetalowego, ekstremalnego killera w postaci utworu „Hell Today”).

Wszystkie kompozycje są powiązane ze sobą, łagodnie wypływają jedne z drugich, łączą się ze sobą za pomocą różnych dźwiękowych efektów, w tym także pozamuzycznych, jak odgłosy pracujących agregatów, ruszający pociąg, głosy z interkomu, zniekształcone wokale, etc. Wachlarz artystycznych środków, po które sięgnęła grupa Hex A.D. jest naprawdę szeroki.

Bardzo udana, dająca do myślenia, ale i przynosząca mnóstwo satysfakcji podczas słuchania, to płyta. To dla mnie jedno z przyjemniejszych muzycznych „odkryć” ostatnich miesięcy, które sprowokowało mnie, a właściwie to zachęciło, do podjęcia decyzji o obowiązkowym poznaniu wcześniejszego dorobku grupy Hex A.D.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!