Arjen Lucassen zawsze zadziwiał mnie swoimi pomysłami i szaloną witalnością. Ma dar gromadzenia w sobie pozytywnej energii w takich ilościach, że mógłby obdarować nią pół kontynentu. Może dlatego inni muzycy ciągną do niego jak pszczoły do miodu. Jego dorobek obejmuje znakomite albumy wydane zarówno pod szyldem Ayreon, Star One, Guilt Machine czy też projekty solowe. Cudowne koncepty, rock opery, dzieła o kosmicznym rozmachu i potencjale - to wizytówka tego holenderskiego artysty. Tym razem Arjen złożył głęboki ukłon w stronę klasyków muzyki rockowej, powołując do życia swój nowy projekt o nazwie Arjen Lucassen’s Supersonic Revolution.
Album „Golden Age of Music” nie tworzy opowieści, nie ma tu konceptualnej historii zamkniętej w jedną, programową całość. Jest za to hołd złożony rockowym legendom przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, są zabójcze melodie i aura pulsująca optymizmem. Warto jednak wspomnieć, jak doszło do powstania pomysłu na tę płytę.
Swego czasu niemiecki magazyn muzyczny „Eclipsed” zwrócił się z prośbą do Arjena o dostarczenie utworu na album kompilacyjny. Piosenką tą stał się przebój ZZ Top „Heard It on the X” z albumu „Fandango” z 1975 roku. Na dodatek wersja Arjena miała być nagrana w ciągu tygodnia. Zważywszy na siedmiodniowy termin realizacji nagrania, zestaw muzyków biorących udział w tym przedsięwzięciu nie mógł obejmować tym razem kilkudziesięciu nazwisk. Ograniczył się do czterech znakomitych artystów, którymi byli: Timo Sommers (gitary), Joost van den Broek (instrumenty klawiszowe, organy Hammonda), Koen Herfst (perkusja) i Jaycee Cuijpers (wokal). To zadziwiająco mała grupa, jak na gwardię muzycznych przyjaciół Lucassena, lecz wybór był przemyślany i w stu procentach trafił w przysłowiową „dziesiątkę”. Arjen połączył się z nimi przez WhatsAppa i w trzydzieści minut skompletował zespół. Całe to zdarzenie skwitował tak: „Chciałem stworzyć zespół i po prostu dobrze się bawić...”. Kawałek ZZ Top stał się zalążkiem nowego projektu. Znalazł się też na omawianej dzisiaj płycie zatytułowanej „Golden Age of Music”.
Album zawiera piętnaście utworów – jedenaście nowych kompozycji i cztery covery. Lucassen jednoznacznie nawiązuje w nowych piosenkach do stylistyki rocka lat 70. i 80. Do muzyki, która miała wpływ na jego życiowe wybory, fascynacje i okres jego muzycznego dojrzewania.
„SR Prelude” jest krótkim, instrumentalnym wprowadzeniem, budującym nastrój całej produkcji. Pokazuje potęgę tego, co porywało fanów w tamtych magicznych latach. A były to czasy, gdy sztuka potrafiła stanowić oręż o dużej sile rażenia. Klawiszowy, patetyczny początek może sugerować pojawienie się progresywnych rytmów, lecz to tylko minutowe intro, które wprowadza nas w świat starego rocka w kolorze purpury.
Soczyste gitarowe riffy, pikantne solówki, powermetalowe wibracje oraz Hammondy na pierwszej linii nadają muzyce specyficznego smaczku i ciepła. „The Glamattack” nawiązuje do rozkwitu glamrockowej ideologii i stylistyki ozdobionej natapirowanymi włosami i błyszczącymi, obcisłymi „dzwonami”. Ta żywiołowa mieszanka gorącego tempa, rzutkiego humoru i dużej dawki ekspresji to doskonały obraz epoki „hair rockowej” awangardy na wysokich koturnach.
Tytułowy utwór „Golden Age of Music” flirtuje z brzmieniem pełnym muzycznej egzaltacji. Panowie nie zwalniają swoich superszybkich cadillaców nawet na moment. To historia oglądana przez różowe okulary.
„The Rise of the Starman” łączy w sobie świetną melodię z doskonałą aranżacją. Instrumenty uzupełniają się nawzajem, a pełen polotu temat zgrabnie przenika pomiędzy klawiszami, gitarą a wokalem.
„Burn It Down” to hołd, jaki składa Arjen Lucassen zespołowi Deep Purple. Joycee Cuijpers nie ma w prawdzie głosu podobnego do Iana Gillana, ale aura, jaka się unosi nad tą kompozycją mówi sama za siebie. Utwór aż tętni purpurowymi barwami „Smoke On The Water”.
„Odyssey” jest chwilą zwolnienia, zastanowieniem nad relacją pomiędzy twórcą i kompozycjami jego idoli. Lucassen nawiązuje do młodzieńczych fascynacji, ludzi którzy inspirowali i prowadzili go ku kolejnym artystycznym odkryciom.
Każdy z utworów na tej płycie jest rodzajem muzycznej układanki z zagadką w tle i pytaniem „powiedz, kogo miałem na myśli?”. Wszystko to podane jest ze szczyptą humoru i przymrużeniem oka. Nawet kompozycja „Fight of the Century” aż iskrzy od przebojowości pachnącej gorącą Kalifornią.
Covery mają szczególne miejsce na albumie „Golden Age of Music”. Zostały skrupulatnie wybrane spośród wielu, jakie mogły na zawsze pozostać w głowie młodocianego idola i umieszczono je na samym końcu płyty. Najpierw pod młotek poszedł legendarny hicior T. Rex „Children Of The Revolution”, a następnie wspomniany już wcześniej utwór ZZ Top „Heard It On The X”. Ogromnym zaskoczeniem wydaje się wybór przeboju Earth Wind And Fire - „Fantasy”. Cóż, zapewne nie dostrzegłam, jak szeroki jest rozrzut muzycznych zainteresowań Mistrza Lucassena. Na zakończenie mamy jeszcze smakowitą wersję „Love Is All” Rogera Glovera.
Czas na napisy końcowe. Zanim jednak one nastąpią, pozwolę sobie włączyć po raz kolejny tę nieco zwariowaną płytę i jeszcze raz dobrze się bawić wraz z piątką szalonych i jakże cudownych muzyków. I to by było na tyle, czyli jak to powiedział idol mojego dzieciństwa: „That’s all Folks!”.