Retreat From Moscow - Dreams, Myths And Machines

Artur Chachlowski

Zespół Retreat From Moscow powraca ze swoim drugim albumem „Dreams, Myths And Machines”, który jest następcą wydanego w styczniu 2021 roku debiutanckiego krążka zatytułowanego „The World As We Knew It”.

„Dreams, Myths And Machines” został nagrany przez czteroosobowy skład muzyków: Johna Harrisa (gitara, wokal, instrumenty klawiszowe i flet), Andrew Raymonda (instrumenty klawiszowe), Tony’ego Lewisa (bas) i Grega Havera (perkusja) z wydatną pomocą gości specjalnych: Robina Armstronga z grupy Cosmograf, Andy Tillisona z The Tangent, Pete’a Kirby’ego ze Skylines oraz amerykańskiej wokalistki Jillian Slade.

Muzycznie album jest nawiązaniem do złotej ery rocka neoprogresywnego. A więc czasów, kiedy na listach przebojów pojawiały się nagrania grupy Marillion. Ten album jest dla słuchaczy pamiętających tamte czas powiewem nostalgii i miłym wspomnieniem młodości. A przy okazji zawiera muzykę zagraną na wyjątkowo pozytywną nutę. I nawet jeżeli nie jest się fanem neoprogresywnego gatunku, trudno odmówić muzykom tworzącym ten zespół kompetencji, świetnych pomysłów i znakomitego ich realizowania.

Już od pierwszych, bardzo optymistycznych, soczystych tonów otwierającego płytę utworu „Saving California” i oznaczonego indeksem 2 pełnego wyjątkowej energii nagrania „Flowerbride”, poprzeczka wędruje wysoko i zastanawiamy się: skoro już jest tak dobrze, co też może wydarzyć się jeszcze na reszcie albumu? Tymczasem zespół podkręca tempo i prezentuje krótką i dynamiczną piosenkę „Running Man” z doskonałymi klawiszami, elegancką gitarą i solidną, jak skała, sekcją rytmiczną. Sprawy stają się jeszcze ciekawsze w przypadku kolejnej, tym razem pierwszej z długich i rozbudowanych kompozycji - „I Can Hear You Calling”. To blisko 12 minut niezwykłych emocji, które znajdują swoje ujście w odlotowej solówce zagranej na syntezatorze oraz niesamowicie udanych harmonii wokalnych (Jillian Slade tworzy świetne chórki do melodii śpiewanej przez Johna Harrisa). Duży plus za tę kompozycję. Czyżby miał być to przyszły neoprogresywny klasyk? W nagraniu „Windchill” pojawia się Robin Armstrong, którego cudownie zagrane gitarowe partie dodają ciepła tej przejmującej piosence. I to także jest jeden z najciekawszych fragmentów tej płyty.

Jako szósty w programie albumu pojawia się utwór „Time Traveler” – znów mocno zakotwiczony w progrockowym brzmieniu lat 80. I bez wątpienia jest to jeden z najbardziej wyróżniających się momentów tego wydawnictwa. Ale to „The Machine Stops” może dla wielu stać się prawdziwym faworytem. Dlaczego? Po pierwsze, to najdłuższa kompozycja w tym zestawie (13 i pół minuty!), po drugie, pełna jest nieoczywistych pomysłów, a po trzecie mocno podkreśla w nim swój udział Andy Tillison. Dostarcza on tu jedną ze swoich charakterystycznych solówek, a także liczne organowe ozdobniki. Sama kompozycja rozwija się stopniowo, jakby warstwa po warstwie, odsłaniając swoje głęboko ukryte piękno, by w finale osiągnąć crescendo i eksplodować wszystkimi możliwymi muzycznymi fajerwerkami. Tak dobrych kompozycji można by słuchać całymi dniami. Ale to jeszcze nie koniec. Bo na sam koniec grupa Retreat From Moscow zostawiła to, co najlepsze. Płytę zamyka mój prywatny faworyt – kompozycja zatytułowana „DNA” (poprzedzona jest ona jeszcze jednym zgrabnym, dynamicznym utworem pt. „Assassin's Cloak”). „DNA” to przemyślany, wyważony, oparty na regularnym rytmie (czy tylko mi kojarzy się on z marillionowskim „Grendelem”?) utwór – prawdziwy killer i rewelacyjne zamknięcie tej bardzo udanej płyty. To rock progresywny, który kochamy najbardziej. Wspaniałe podsumowanie tej niezwykle wciągającej muzyki wypełniającej jeden z najbardziej pozytywnie wyróżniających się, na wskroś neoprogresywnych, albumów ostatnich lat. Bardzo przyjemne zaskoczenie. Lubię takie niespodzianki.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok