Nie wiem czy w ogóle jest sens szczegółowo opisywać ten ośmiopłytowy box, gdyż jeżeli ktoś nie wie kim był John Wetton, z pewnością uzna, że nie ma sensu wydawać pieniędzy na to wydawnictwo. Natomiast jeśli jesteś zagorzałym fanem tego artysty, to i tak będziesz po prostu musiał zdobyć ten zestaw. Znajdujemy na nim 115 utworów, ponad osiem godzin muzyki, wszystkie sześć albumów studyjnych artysty („Caught In The Crossfire”, „Battle Lines”, „Arkangel”, „Sinister”, „Rock of Faith” i „Raised In Captivity”) oraz dwie dodatkowe płyty CD z wcześniej niepublikowanym materiałem. Zestaw ten umieszczony jest w pudełku o wymiarach 12 na 12 cali i zawiera 64-stronicową książkę ze wstępem Rogera Deana, a także obszerne notatki na okładce autorstwa Nicka Shiltona, autora opublikowanej na początku tego roku biografii Wettona „An Extraordinary Life”. Książka zawiera także szereg zdjęć wybranych z archiwum rodziny Wettonów i została opracowana przez wieloletniego przyjaciela Johna, Michaela Innsa.
Co do tego, że John Wetton był niezwykle ważną postacią w historii brytyjskiego rocka progresywnego, nigdy nie będzie żadnych wątpliwości, ponieważ nie można nie docenić jego wkładu w rozwój wielu zespołów i w powstanie licznych kultowych albumów. Ale jak u każdego artysty, były lepsze i gorsze momenty i choć jest tu trochę rzeczy średnio udanych, to nie ma też takich, które wzbudzają trwogę i niechęć, a większość materiału stanowi dobre podsumowanie jego solowej twórczości. Po raz pierwszy kupiłem solowy album Wettona w latach osiemdziesiątych, kiedy zbierałem wszystko, gdzie mogłem spotkać członków grupy Jethro Tull. Tą płytą był jego debiutancki album „Caught in the Crossfire” (gra na nim Martin Barre) wydany w 1980 roku i choć uznałem wtedy, że jest on po prostu wspaniały (wokal Wettona to czysty aksamit), to nie znalazłem na nim nic, co mogłoby się równać z albumem „Asia”, który miał nadejść dopiero za dwa lata.
Kolejną solową płytę John wydał dopiero w 1994 roku i choć ani „Battle Lines”, ani „Arkangel” nie wydają się pozycjami ponadczasowymi, to na obu jest kilka naprawdę świetnych utworów. Jeśli miałbym wskazać tylko jeden jego album z tamtego okresu, to byłoby to doskonałe, akustyczne koncertowe wydawnictwo „Sub Rosa”, które jest po prostu genialne. Dzięki ówczesnej obecności Martina Orforda w zespole John Wetton zaczął być kojarzony ze sceną niezależną, a jego kolejne dwa wydawnictwa, „Sinister” i „Rock of Faith”, są ogromnym krokiem naprzód i to pod wieloma względami. Przyznam, że potem straciłem trochę kontrolę nad tym, co robił on z Icon i reaktywowaną Asią, więc nawet nie zdawałem sobie sprawy, że w 2011 roku ukazał się kolejny solowy album i dopiero dzięki temu boxowi po raz pierwszy usłyszałem materiał z „Raised In Captivity”, który w moich uszach zabrzmiał jednak jak już nie ta sama liga. Jeśli zaś chodzi o dwie dodatkowe płyty CD z niewydanym (i miejscami niekompletnym) materiałem, to ich zawartość zainteresuje z pewnością najbardziej oddanych fanów, ponieważ choć ogólnie obie są w porządku, to nie ma na nich nic, co naprawdę w jakikolwiek sposób by się wyróżniało czy rzucało nowe światło na twórczość Wettona.
Osobiście uważam, że obie dodatkowe płyty powinny zostać udostępnione osobno, aby fani mogli sami zdecydować czy ponownie inwestować w muzykę, którą już mają na wcześniejszych płytach, bo biorąc pod uwagę, że większość z nich posiada studyjne albumy Wettona w swojej kolekcji, to te dwa bonusowe krążki mogą okazać się niewystarczającą zachętą do kupna całego boxu. Z przyjemnością wysłuchałem ich wszystkich jeszcze raz, ale 8 godzin to dużo muzyki w wykonaniu jednego piosenkarza. Zbyt wiele razy traciłem orientację czego dokładnie słucham i nie mogłem stwierdzić, czy już czegoś słuchałem, czy nie, taki ogrom muzyki po prostu zlewał się ze sobą. Nie ulega wątpliwości, że jest to wspaniały zestaw i świetny sposób na upamiętnienie jednego z najważniejszych muzyków w historii rocka, ale myślę, że pierwszym wyborem wciąż pozostanie dla mnie album „Sub Rosa”.
Tłumaczenie: Artur Chachlowski