Unifony. Pod tą nazwą kryje się projekt zapoczątkowany w 2016 roku przez dwóch holenderskich muzyków - Minco Eggersmana i Theodoora Borgera. Współpracę zaczynali z typowego poziomu: autor tekstów i kompozytor (Minco) - inżynier dźwięku/producent (Theodoor). Takie były ich pierwotne role, ale ich współpraca przebiegała tak dobrze, że zaprzyjaźnili się ze sobą, a następnie przez lata pracowali razem nad kilkoma albumami i ścieżkami dźwiękowymi komponowanymi przez Minco. Podczas nagrywania soundtracku do filmu „Drone” w reżyserii Jaapa van Heusdena Minco wychwycił intrygującą grę Theodoora na fortepianie. Skłoniło go to do zachęcenia Theodoora do włączenia tej partii do skomponowanej przez siebie ścieżki dźwiękowej. W efekcie zaowocowało to pierwszym albumem, który wydali dwa lata później, bo w 2018 roku, już jako Unifony. Nazwa ich zespołu nie ma wprawdzie dosłownego znaczenia, ale pokazuje, że jest wynikiem czegoś wspólnego (‘universal’) i że nie opiera się na nutach, a na dźwiękach (‘phonic’).
Panowie Eggersman i Borger tworzą wspólnie, co otwiera drogę do nowej formy kreatywności. Głównym instrumentem dla Minco jest perkusja, ale razem z Theodoorem chętnie sięgają po unikatowe instrumenty, m.in. fortepian Bechstein 8, vintage’owy zestaw perkusyjny Premier z lat 60., wibrafonetę, kilka wzmacniaczy Fendera, gitary Gibsona, bas Fendera, a także gitarę sitarową, syntezatory Moog i Yamaha, opóźniacze taśmowe i kilka azjatyckich instrumentów smyczkowych. Każdy instrument inspiruje ich falą nowych dźwięków. W ramach swojego projektu zapraszają do współpracy różnych muzyków – grali m.in. z Mathiasem Eickiem, Oskarem Gudjonssonem i Aaronem Parksem. Dwa dotychczasowe albumy zostały zmasterowane przez Boba Ludwiga (Nirvana, Daft Punk, Radiohead), a ich okładki zostały zaprojektowane przez Jamesa Marsha (współpracował wcześniej m.in. z artystami pokroju Talk Talk, Jamiroquai i Gerry Rafferty).
Ten sam zestaw współpracowników zaangażowany został do pracy przy nowej płycie „III”, z tym że w gronie gościnnie występujących muzyków znajdujemy dwa niezwykle elektryzujące nazwiska.
Pierwsze z nich to Nils Petter Molvaer – norweski trębacz, którego mistrzowski sposób grania wyraźnie podszyty nutką jazzu postawił kompozycje duetu Eggersman – Borger w nowym świetle, a jego interpretacje i niezwykłe harmonie zaraziły entuzjazmem wszystkich zaangażowanych w powstawanie płyty „III”.
Drugą, bardziej znaną w (pop)rockowych kręgach, jest Moya Brennan – wokalistka znana z grupy Clannad. Śpiewa na tej płycie bez użycia słów, co czyni jej udział w tym przedsięwzięciu odrobinę podobnym do tego, co znana ze swojej unikalnej techniki śpiewania w wymyślonym języku Gerrard robiła w Dead Can Dance. Moya jest osobą bardzo uduchowioną i potrafi swoim śpiewem oddać poezję muzyki jak nikt inny. Mimo, że wszyscy spotkali się tylko raz, proces twórczy przebiegł w bardzo naturalny sposób i w ciągu zaledwie kilku dni szkice stworzone przez Eggermana i Borgera ożyły i powstały z nich pełnowymiarowe utwory. Moya zasiliła trzecią płytę Unifony nie tylko swoim głosem, ale też dyskretną i subtelną grą na harfie.
Dzięki jej udziałowi album „III”, który pełen jest ambientowych, elektronicznych i alternatywnych (oraz wskutek mocno wyeksponowanej trąbki, także jazzowych) pierwiastków, potrafi głęboko poruszyć i pozwolić odbiorcy na kontemplowanie absolutnie pięknych i spokojnych krajobrazów brzmieniowych. Malowane są one przy pomocy naturalnych dźwięków, krystalicznie czystej produkcji oraz nastrojowej, relaksującej wciągającej jak nie wiem co, gry panów Mino Eggersmana i Theodoora Borgera. Dominuje w niej minimalizm, prostota, trudna do jednoznacznego zdefiniowania melodyjność i chirurgiczna precyzja w realizacji każdego dźwięku.