Niekiedy bywa tak, że nie masz jakichś szczególnych oczekiwań wobec płyty, którą wsadzasz akurat do szuflady kompaktowego odtwarzacza. Zwłaszcza, gdy jest to minialbum zawierający zaledwie cztery utwory. W dodatku nagrany po długim okresie milczenia danego wykonawcy. A tu nagle, słuchając po raz pierwszy nowej muzyki, czujesz, że masz do czynienia z czymś wyjątkowym, z czymś, co błyskawicznie trafia ci do serca, ba, podbija je i za chwilę nie możesz uwolnić się od muzyki zamieszczonej na tym krążku.
Tak właśnie jest z minialbumem „Revival” rodzimej grupy Soundscape. Długo zastanawiałem się dlaczego po dziesięcioletniej nieobecności zdecydowali się na wydanie krążka z tak niewielką ilością muzyki (całość trwa 24 minuty). Spojrzałem na okładkę, na tytuł tego wydawnictwa i stało się jasne, że zespół Soundscape chciał zapewne jak najszybciej pokazać nowe oblicze, jak najprędzej zademonstrować swoje muzyczne (a także personalne) odrodzenie („revival”) i nie czekać z tym wszystkim aż uzbiera się materiał na pełnowymiarowy album. Na taki na pewno przyjdzie czas. I to niebawem. Jestem o to spokojny, sadząc po entuzjazmie przebijającym z muzyki, z jaką na „Revival” mamy do czynienia.
Dziesięć lat temu grupa Soundscape wydała swój debiutancki album zatytułowany „Synæsthesia Deluxe”. Minęło sporo czasu i teraz, wraz ze zmianą części składu, a przede wszystkim z nowym wokalistą i współautorem tekstów, Przemysławem Zubowiczem na pokładzie, Soundscape prezentuje muzykę, która może spodobać się sympatykom twórczości grup Anathema, Leprous czy melodyjnego Porcupine Tree. Nowy materiał brzmi bardzo spójnie, stylistycznie utrzymany jest w duchu nowoczesnego progresywnego rocka, co stanowi o tyle novum, że ci, którzy pamiętają początki Soundscape będą totalnie zaskoczeni całkowitym odejściem od growli, dynamicznych międzygatunkowych przeskoków i, generalnie, metalowych pierwiastków.
Zestaw rozpoczyna się od przebojowego utworu „Shooting Stars”, który pojawił się w sieci już kilka miesięcy temu, ale przemknął właściwie bez większego echa. Niezasłużenie. Zastanawiam się jak poradziłby sobie dzisiaj w tak przychylnym dla polskich wykonawców rockserwisowym Czwartkowym Czarcie? „Scattered” to nagranie mocno nawiązujące do stylu grupy Leprous i to nie tylko z powodu wokalu Zubowicza upodabniającego się tu do Einara Solberga. Jako trzecia pojawia się dziesięciominutowa, najbardziej złożona, wielowątkowa i kto wie czy nie najwspanialsza w tym gronie kompozycja „Kill You Thousand Times”, a całość uzupełnia kolejny, bardzo przekonywujący utwór „The Diary” z fantastyczną solówką w wykonaniu Krzysztofa Siryka.
Cztery nowe utwory zostały nagrane, zmiksowane i zmasterowane w ImpressiveArt Studio przez Przemyslawa Nowaka. Za muzykę odpowiedzialny jest gitarzysta Krzysztof Siryk, który wraz z Przemysławem Zubowiczem zadbał o anglojęzyczne teksty. Minialbum „Revival” nie jest wprawdzie propozycją konceptualną, ale poruszane w tekstach tematy dotyczą walki w różnych trudnych sytuacjach życiowych, w których człowiek próbuje panować nad swoim życiem i nie dać się zwariować w tym zwariowanym świecie. Oprócz Krzyśka i Przemysława w zespole są jeszcze Mariusz Bieniasz (perkusja) oraz Tomasz Marmol (gitara basowa).
Trochę szkoda, że to tak krótka płyta, ale w sytuacji, gdy w ogóle nie liczyło się już na nowy materiał tego zespołu i gdy wydawało się, że Soundscape to już zamknięta karta historii, te 24 minuty nowej muzyki potrafią cieszyć jak nie wiem co. W takich warunkach te cztery utwory to prawdziwa radość. Czekam na więcej…