Pineapple Thief, The - It Leads To This

Przemysław Stochmal

The Pineapple Thief to na polu współczesnego artrocka siła tyleż regularna co hermetyczna i ekskluzywna. Zespół Bruce’a Soorda latami publikowanych wydawnictw udowodnił, że oczekiwanie na nowy materiał nie wiąże się z ryzykiem, nutą niepewności czy możliwością niespodzianek. W zasadzie można obstawiać w ciemno - bo tu rozstrzygnięcie bywa praktycznie zawsze bezpieczne i racjonalne – tak też jest i w przypadku najświeższej, tegorocznej produkcji zatytułowanej „It Leads To This”.

Choć kwartet nie zwykł stąpać po niepewnych gruntach, to jednak z płyty na płytę podejmuje się nie lada wyzwania – operując w szczelnym środowisku własnej, dawno zdefiniowanej estetyki próbuje stworzyć kawałek muzyki mającej w założeniu zjednać odbiorcę co najmniej tak mocno jak przy prezentowaniu dzieł wcześniejszych. Przeglądając katalog zespołu nietrudno o wnioski, że sztuka ta nie zawsze się udawała. Tym razem grupa, według własnych zapewnień, na tworzeniu nowego materiału spędziła najbardziej pracowity czas w swojej karierze. W konsekwencji powstał album wyraźnie cechujący się bardzo równym poziomem. To charakterystyka o tyle znamienna, że spośród ośmiu kompozycji wypełniających płytę niezmiernie trudno wyodrębnić punkty wyróżniające się ponad ustaloną średnią, trudno wskazać i nazwać piosenki mogące stanowić potencjalny gwóźdź programu czy zwyczajnie mające potencjał „przeboju” w skali estetyki The Pineapple Thief.

W okolicznościach pewnych oczekiwań to z pewnością mógłby być zarzut. Nie jest to płyta, którą dałoby się postrzegać przez pryzmat najbardziej zapamiętywalnych części składowych, najbardziej wymownych kompozycji, bo takowych tu w zasadzie brakuje. Owszem, w tym muzycznym strumieniu świadomości gdzieniegdzie znajdzie się subtelne wyróżniki - tu brzmienie jest nieco surowsze („Rubicon”), gdzie indziej wręcz ciepłe i nastrojowe („All That’s Yours”), da się nawet wyodrębnić pewną próbę stworzenia utworu-wizytówki (łatwo wpadający w ucho, jednak oparty na dość pospolitym riffie „The Frost”). Są to jednak niuanse, które wciąż wydają się raczej definiować całość aniżeli eksponować pojedyncze nagrania.

Pewna monolityczność, zwartość tego materiału może być również efektem dotarcia się funkcjonującego już od jakiegoś czasu duetu kompozytorskiego Bruce Soord/Gavin Harrison. Wydaje się, że balans pomiędzy twórczymi inklinacjami obydwu panów udało się tu wypracować pełniej niż kiedykolwiek dotąd. Niedający się pomylić z niczyim styl bębnienia Harrisona napędza kompozycje w sposób naturalny, jego charakterystyczne matryce nie są nachalne, nie próbują na siłę przebić się powyżej ogólnego instrumentalnego założenia. Nadal jest to muzyka zbudowana na solidnej i pewnej konstrukcji rytmicznej, ale całość zdaje się brzmieć bardziej koherentnie, może nawet bardziej pierwotnie rockowo.

„It Leads To This” to płyta, której równy poziom stanowi ogromny atut; warto jednak zadać pytanie, czy aby nie jest to materiał skierowany w zasadzie wyłącznie do oddanych fanów formacji. Wydaje się, że jedynie wierny odbiorca muzyki The Pineapple Thief będzie w stanie poświęcić przyswajaniu tego albumu więcej czasu i serca, bo z pewnością płyta tego wymaga; w przypadku pozostałych brak wyraźnej przynęty może skazać ten solidny album na banicję.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!