Pierwsze, co rzuca się w oczy, to efektowny i bardzo stylowy digipak: twarda, lakierowana oprawa, 20-stronicowa książeczka, kredowy papier, bajecznie kolorowe ilustracje oraz fantastycznie prezentująca się okładka. Zdobi ją obraz artysty Jarosława Jaśnikowskiego "Czas przełamany". Obraz ten, wraz z oprawą graficzną przygotowaną przez Łukasza Pacha, przenosi nas wprost do muzycznego świata rodzimej grupy Sic Mundus zatytułowanego "Illusions".
Jak nieznany i praktycznie debiutujący zespół zdołał szarpnąć się na tak efektowne wydanie albumu i do tego pozyskać do współpracy pojawiającego się w jednym utworze w charakterze gościa gitarzystę grupy Riverside? To zasługa wydawcy Marka Biegasiewicza, który prowadzi fan club Riverside. Maciej Meller bardzo długo się opierał, nie był pewien czy się dobrze wpasuje w brzmienie debiutantów, ale w końcu przekonał się i jego solowa partia w nagraniu „This Is An Illusion” wypadła naprawdę znakomicie. To także dzięki Markowi Biegasiewiczowi udało się pozyskać dzieła Jarosława Jaśnikowskiego. Panowie współpracują ze sobą, Marek wysłał utwory Jarosławowi i okazało się, że muzyka Sic Mundus przypadła mu do gustu. Zespół poprosił o jeden obraz na okładkę, a artysta wysłał im całą paczkę swoich dzieł do wykorzystania…
Kim zatem są ci muzycy z grupy Sic Mundus, którzy tak skutecznie dbają o oprawę swojej, niezwykle ciekawej skądinąd, muzyki? Sic Mundus to nowy projekt na polskiej scenie progrockowej. Powołany został do życia przez Andrzeja Sesiuka (instrumenty klawiszowe, muzyka) i Artura Placzyńskiego (gitara basowa, teksty) i jest wyrazem ich wieloletniej fascynacji muzyką z kręgów szeroko rozumianego rocka progresywnego. Do nagrań udało im się pozyskać kilku świetnych, choć stosunkowo mało znanych muzyków: na perkusji zagrał Lucas Emidio z Brazylii, a na gitarach Scott Wright z Australii, Greg Davies z Wielkiej Brytanii, Adrian Weiss z Niemiec (świetnie jego solowe, jak i rytmiczne partie, prezentują się w utworze „Night And Day”) oraz Polak, Adam Cisowski. W to międzynarodowe towarzystwo wpisał się jeszcze Mikołaj Krzaczek, który odpowiedzialny jest za główne partie wokalne oraz Iga Kałuża, której gło pojawia się na chwilę w utworze „Night And Day”.
Jak doszło do sformowania tego międzynarodowego składu? Oddajmy głos Arturowi Placzyńskiemu: „Powstanie tej płyty było bez wątpienia efektem szczęśliwego zbiegu okoliczności. Początkowo album "Illusions" został nagrany przez Andrzeja z wykorzystaniem wyłącznie wirtualnych instrumentów, w wersji czysto instrumentalnej - i według pierwotnego zamysłu - takim miał pozostać. Przez pewien czas ta pierwotna wersja albumu była dostępna w jednym z serwisów streamingowych, ale - jak wiele innych płyt - przepadła wśród masy nagrań wrzucanych co dzień do sieci. Tak się jednak złożyło, że jedną z nielicznych osób które odkryły piękno tego albumu byłem ja.
Trafiłem na tę muzykę kiedy szukałem ciekawych muzyków, którzy mogliby nagrać partie na moją solową płytę. Andrzej świetnie mi przypasował, zagrał w kilku utworach i od tego zaczęła się nasza regularna współpraca. Nadajemy na tych samych falach i mamy podobne podejście do kompozycji i miksu.
Wydało nam się oczywiste, że należy nadać temu dziełu właściwy kształt, zapraszając do nagrań "żywych" muzyków. Minęło sporo czasu zanim udało nam się dotrzeć do właściwych ludzi, na szczęście dzięki internetowi granice i odległości nie miały znaczenia. Finalny skład jest zatem mocno międzynarodowy i gwiazdorski - po długich namowach udało się przekonać Macieja Mellera z zespołu Riverside do zagrania partii solowych w jednym z utworów.
Od samego początku czułem, że przynajmniej dwa utwory na tej płycie powinny być śpiewane. Znalezienie odpowiedniego głosu nie było łatwe, nie wyszły próby z wokalistami z zagranicy, ale ostatecznie zadania podjął się niezwykle utalentowany polski muzyk i producent - Mikołaj Krzaczek. Mikołaj tak znakomicie wykonał swoje partie, że nie mogło się skończyć na dwóch piosenkach. W ostatecznym rozrachunku przewaga utworów wokalnych do instrumentalnych na CD to 6:4. Ciekawostką jest, że zachowaliśmy wszystkie oryginalne tytuły kompozycji - to wokół nich zbudowane zostały historie opisane w tekstach.
Od początku wiedzieliśmy także, że zmiksujemy ten album sami. Podobnie jak Andrzej uważam, że miksowanie jest integralnym elementem procesu twórczego, to w jego trakcie rodzi się wiele świetnych pomysłów, a z drugiej strony - w trakcie pracy można wyłapać i skorygować słabe punkty kompozycji i aranżu. To wręcz nieprawdopodobne jak mocno ewoluowały te utwory w procesie miksowania. Finalnego szlifu brzmieniowego nadał jednak albumowi Robert Szydło - jeden z najlepszych w branży inżynierów dźwięku. Wykonany przez niego mastering wyciągnął to co najlepsze w brzmieniu Sic Mundus, bez utraty detali i dynamiki, co jest prawdziwą sztuką”.
Warto jeszcze dodać, że Mikołaj Krzaczek, który zaśpiewał na płycie, robi też teledyski. Wydaje się, że to facet będący prawdziwym multitalentem: śpiewa, gra na gitarze, klawiszach, programuje, miksuje, zajmuje się też grafiką komputerową. Doskonale prezentuje się on na płycie „Illusions” jako wokalista. Być może nie jest obdarzony jakimś specjalnie wyszkolonym wokalem, ale umiejętnie używając swojego głosu potrafi wspaniale budować nastrój i wydobywać głębię muzyki Sic Mundus, nadając jej nieprzewidywalnych barw i odcieni. Posłuchajcie utworu „Awakening”, w którym prowadzi on ciekawą grę własnym głosem, zahaczając o growle i prezentując zaskakującą ekspresję. Zwróćcie też uwagę na następujące po „Awakening” nagranie „Free As A Bird”, które może pretendować do miana przeboju. Wspaniale wpada też rozpoczynający się tykaniem zegarów oraz twardymi gitarowymi riffami „Night And Day”, w którym Mikołaj – na zasadzie kontrastu: mroczne zwrotki i pogodne, melodyjne refreny – pokazuję pełnię swoich możliwości.
Bardzo ciekawie wypada środkowa część albumu złożona z dwóch instrumentalnych kompozycji „Victory Of The Light” i „Intergalactic Journey”. Pełne są one marzycielskich orkiestracji, którymi, znowu na zasadzie kontrastu, przeciwstawiane są sobie ciężkie riffy oraz osadzone na delikatnych partiach fortepianu melodyjne solowe partie gitar. Można przy nich puścić wodze fantazji i odlecieć z muzyką Sic Mundus w prawdziwie międzygalaktyczną podróż w krainę wyobraźni.
Chwilę potem pojawia się na płycie wspomniany utwór „This Is An Illusion”, który nie tylko i wyłącznie z powodu udziału w nim Macieja Mellera, może okazać się prawdziwym magnesem przyciągającym rzesze fanów finezyjnie zagranej progrockowej muzyki. Zresztą wszystkie utwory wypełniające program tego wydawnictwa, aczkolwiek nie są one długie, potrafią takimi kontrastami oraz często zmieniającymi się tempami zaskakiwać i skutecznie przykuwają uwagę słuchacza przez całe trzy kwadranse z okładem, bo tyle trwa ta płyta.
Jest jeszcze jedno nagranie, które wymaga osobnego wyróżnienia. To umieszczona pod koniec wokalno-instrumentalna kompozycja „Enchanted Island”, która stanowi kulminacyjny punkt debiutanckiej płyty zespołu. Rozkołysane refreny, w których bryluje unisono wokalu i gitary, błyskawicznie zapadają w pamięć i zostają w niej na bardzo, bardzo długo. Zapewniam: jest radość przy słuchaniu. Całość wieńczy jeszcze krótki temat „F.L.A.B.”, który, nawiązując do motywów zaczerpniętych z utworu „Free Like A Bird”, magiczną klamrą zamyka to ciekawe wydawnictwo. I jest to bardzo przyjemne zakończenie, powodujące odruch bezwarunkowy: ręka sama wyciąga się, by ponownie wcisnąć przycisk PLAY.
Anglojęzyczne teksty, które napisał Artur Placzyński, były jego pierwszymi lirykami od ponad 30 lat. Próbował pisać w czasach szkolnych, ale wtedy wydawało mu się, że to nie jego żywioł. Nie chciał jednak zlecać komuś z zewnątrz pisania słów na płytę "Illusions", bo razem z Andrzejem na samym początku zadecydowali, że kompozytorsko musi to być w pełni tylko ich płyta. Podobno nie było łatwo, ale teksty Artura potrafią naprawdę intrygować i zachęcać do refleksji:
„I wanna fy again
Stretch out my wings and jump
Reach out to the clouds and sail through the open sky
Until I touch the first rays of the morning sun”.
(fragment utworu „Free Like A Bird”)
Podobno na drugiej płycie, którą grupa Sic Mundus zaczęła już nagrywać, aż 7 z 8 utworów będzie wokalnych.
Cieszymy się, że będzie ciąg dalszy, ale najpierw posłuchajmy tego niesamowicie wciągającego albumu nr 1. Pomimo że "Illusions" to płytowy debiut Sic Mundus, to wiadomo już, że Andrzejowi Sesiukowi i Arturowi Placzyńskiemu oraz towarzyszącym im muzykom udało się stworzyć rzecz ambitną i dojrzałą, album, który ma szansę znaleźć uznanie wielu fanów rocka progresywnego. W formie digibook-CD i podwójnego winyla jest on w tej chwili dostępny tylko w niezależnej dystrybucji, poprzez profil Bandcamp oraz sklep internetowy fan clubu Riverside „Shelter of Mine” prowadzony przez oficynę wydawniczą - firmę Ambient Media House.
Na podstawie materiałów informacyjnych zespołu.